Przed przystąpieniem do obejrzenia trzeciego odcinka, miałem wyrzuty sumienia, że mimo wszystko za wysoko oceniłem dwuczęściowy pilot Legend Jutra. Po seansie moje obawy zmniejszyły się, gdyż za wotum zaufania nowy serial odwdzięczył się przyzwoitym epizodem. Wciąż nie jest idealnie, ale może to Nasze oczekiwania są zbyt wysokie.
Team Huntera po incydencie w Norwegii, tym razem udaje się do Lipska. Borykając się z problemami organizacyjnymi, próbuje wykoncypować w jaki sposób spowolnić Savage’a. Ostatecznie lider wyprawy decyduje się uszczuplić budżet głównego antagonisty. W wątku tym, zgodnie z moimi przewidywaniami, bryluje Sara Lance, rozprawiając się efektywnie i efektownie ze zwolennikami adwersarza sezonu. W rozwoju postaci pojawia się wątek skutków ubocznych Jamy Łazarza. Sądziłem, że działania Johna Constantine’a wyleczyły siostrę Laurel z żądzy mordu. Jestem ciekaw czy motyw ten będzie kontynuowany. Sporym zaskoczeniem był dla mnie również fakt posiadania przez Vandala zwolenników. Sądziłem, że przez całą historię persona ta działa solo. Dobry ruch ze strony twórców.
Rip Hunter wciąż zaskakuje, udowadniając Nam, że jeszcze nie raz Nas zaskoczy. Okazuje się, że już kiedyś cofnął się w czasie, i to aż do starożytnego Egiptu. Co jeszcze ukrywa kapitan Waveridera? Jego niekonsekwencja oraz obarczanie się za śmierć Cartera skutkuje wpadnięciem w spore tarapaty, z których musi zostać uratowany przez Kapitana Colda, Heat Wave’a oraz Jaxa. Leonard Snart potrafi być intrygującą postacią, trudno oszacować czy jego osobista misja została zrealizowana z egoistycznych pobudek czy w trosce o własnego ojca. W scenie z młodszą wersją siebie, poznajemy go przede wszystkim jako wrażliwego człowieka. Darzę sympatią tę postać, wiem, że zostanie prawidłowo rozwinięta w serialu.
Nie mam również wątpliwości co do Heat Wave’a. Dominic Purcell wielokrotnie był krytykowany za zbyt drętwe odegranie roli Lincolna Burrowsa w Prison Break. Aktor w Legends of Tomorrow udowadnia, że mniejszy czas ekranowy jest dla niego niezwykle korzystny. Potrafi rozśmieszyć, napędzić akcję, niczego więcej nie trzeba, gdyż już jednego wojującego ogniem już mamy. Jest nim Firestorm. Młodsza połówka Firestroma, Jax, wypada nieco lepiej niż w poprzednich odcinkach, lecz niewiele wniósł do fabuły odcinka, poza sterowaniem statkiem, bez którego Cold nie dostałby się do Central City.
Druga połówka Firestorma, dr Stein wciąż mnie nie przekonuje. Fakt, że jest osobą niepowtarzalną w serialowym uniwersum DC, lecz poza własnym ego nie wnosi za wiele do fabuły. Jego próby motywowania Raya nie przekonują mnie, samego Palmera najwidoczniej również, bacząc na jego mimikę twarzy. Młody naukowiec podejmuje się misji uratowania Hawkgirl przed śmiercią. Mam wrażenie, że wątek ten został zbyt szybko i stosunkowo prawie bezproblemowo rozwiązany. Pewna dramaturgia w postaci nieszczelnego kombinezonu czy pogorszenia się stanu Kendry była wręcz wymagana.
Legends of Tomorrow może jeszcze zachwycić, najwyższa pora. Póki co jest poprawnie, lecz nie rewelacyjnie, tak jak było to prezentowane w materiałach promocyjnych. Serial znacznie nadrabia efektami specjalnymi, scenografią oraz ujęciami kamer, toteż:
Ocena recenzenta : 7/10
P.S. Nawiązania do Człowieka ze Stali oraz Mrocznego Rycerza. Nie ma wątpliwości, że postacie te istnieją w serialowym uniwersum.
Reklama