Wasz ulubiony legion samobójców powraca! Nasi ukochani pupile pani Waller dopiero co uporali się z Generałem Zodem, a już czeka ich kolejna poważna akcja. Szefowa zostaje schwytana przez tajemniczą organizację zwaną „Naród”, która za cel postawiła sobie wyeliminowanie wszystkich metaludzi. Chyba nie wyniknie z tego nic dobrego, prawda? Witam w recenzji 5 tomu Suicide Squad – Zabij swoich bliskich. Też słyszycie te głosy?
Na początek pragniemy podziękować wydawnictwu Egmont za podesłanie nam komiksu do recenzji i zachęcamy do wspierania polskiego rynku komiksowego poprzez kupowanie na ich stronie, Egmont.pl!
„Ty bełkoczący dziwolągu! Rzucam na Ciebie zaklęcie dzięki któremyu wszyscy będą mogli zrozumieć twoją paplaninę”
Suicide Squad spod pióra Roba Williamsa posiada swoje wzloty i upadki, jednakże częściej trzyma stabilny poziom. Nie jest to wymagająca lektura, fabuła nie należy do zbytnio skomplikowanych, ale za to pełno tu akcji, czy scen walk, co wystarczy, aby cieszyć się jego komiksami. Mogłoby się wręcz wydawać, iż historie przedstawione w poprzednich tomach są w pewien sposób identyczne. Czy coś się zmieniło w „Zabij swoich bliskich”? Z jednej strony tak, z drugiej… nie do końca.
„ZAGŁĄDA! WRZASKI!! PŁONĄCE CIAŁA!! ŚMIERTELNE, ZNIEKSZTAŁCONE WORKI PEŁNE ROPY BŁĄGAJĄCE O LITOŚĆ!”
Tym razem czeka nas nieco plot-twistów, zdrad wśród członków zespołu, o wiele większej brutalności, a także kilku gości. Całość przedstawia nam jedną dłuższą historię, gdzie jak wspomniałem we wstępie, Amanda Waller zostaje porwana przez „Naród” , a jej ciało przejmuje Gulag. Cała historia rozkręca się w momencie, gdy nasza Pani Dyktator wysyła legion, aby ten sprowadził…Batmana i Killer Frost! W ramach przypomnienia, Caitlin zostaje zwerbowana przez Bruce’a do Justice League of America i zaczęła służyć dobrej sprawie. Ich spotkanie z oddziałem-X świetnie kontrastuje to, jak skuteczne są metody Mrocznego Rycerza, a jak Waller (z oczywistą przewagą dla tego pierwszego). Sporo też tutaj „dowodzącej” Harley, która po utracie Ricka Flaga przeszła diametralną zmianę, a jej intelekt pozwolił uratować całą drużynę przed pewną śmiercią. Bardzo miło także było ją ujrzeć współpracująca z pewnym jegomościem, kto by pomyślał, że do tego dojdzie?
Ogólnie wydaje się, że poza Amandą, to postać Quinn otrzymała w tym tomie najwięcej uwagi. To właśnie ona drogą dedukcji odkryła zdrajcę, wcześniej uratowała towarzyszy, potem pomogła w wyswobodzeniu Amandy, a także ‘nowych członków „legionu”, chociaż ta ostatnia rzecz była dość szokująca i bardzo brutalna. Cała ta historia pokazała nam, że Harley świetnie spisuje się w roli lidera, a jak na ironię, okazuje się, że Amanda wybrała ją z innego powodu…
„Jakże słodka to, brocząca czarną posoką agonia – nareszcie wyzwolić się z żałosnej moralności śmiertelniczki!”
Dalej te głosy…słyszycie je? To nikt inny, lecz Enchantress! Chociaż miała kilka swoich momentów i to głównie na początku tomu, to zdecydowanie było jej za mało! Jej nieprzewidywalność i strasznie brutalne podejście do tematu świetnie wpasowuje się w klimat całości. Takimi samolotami, jak tymi przez nią dostarczanymi, to ja mogę latać!
Wracając do samej fabuły, to wydaje mi się, że mimo iż tym razem mieliśmy o wiele ciekawiej napisaną historię, tak jej schemat dalej pozostaje taki sam: ktoś z naszych jest opętany, dzieje się źle, trzeba powstrzymać, oj przepraszam, nie byłam/em sobą. Czy to do końca coś złego? Skądże, chociaż nie wydaje mi się, że rozsądnie byłoby czytać wszystkie 5 tomów z rządu.
Kliknij >TUTAJ< i kup komiks w sklepie internetowym Egmont.pl
Zresztą tak jak wspomniałem na samym początku, Suicide Squad to lekka lektura, raczej na odprężenie się, bo to naprawdę kawał dobrego czytadła, a na dodatek niebrzydkiego, chociaż tym razem było pod tym względem bardzo nierówno, głównie dlatego, że za ilustracje odpowiadała aż czwórka ludzi! Najłatwiej wychwycić styl Juana Ferreyra, który swoją Harley wzoruje na Margot Robbie. Tak, czy inaczej rysunki nie są złe, bo artyści odwalili kawał dobrej roboty. Tu chodzi o różnorodność stylów, przez co oko może nieco wam się zmęczyć.
Podsumowując: Piąty tom Suicide Squad to po prostu kolejna dobra pozycja dla wszystkich, którzy potrzebują czegoś odmóżdżającego i lekkiego. Nie jest to lektura najwyższych lotów, jednak mnogość akcji oraz wyjątkowo nieco inaczej, ciekawiej poprowadzony wątek, czynią „Zabij swoich bliskich” pozycją wartą zakupu.
W ramach przypomnienia TUTAJ recenzja poprzedniej historii Legionu, którą oceniłem dość podobnie.
Tytuł oryginalny: Suicide Squad Vol. 5: Kill your darlings
Scenariusz: Rob Williams
Rysunki:Juan Ferreyra, Gus Vazquez, Agustin Padilla, Giuseppe Cafaro
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 120
Reklama