blank

Spider-Man Homecoming: Recenzja spoilerowa!

Kiedy poinformowano o fakcie, że Spiderman powraca do Marvel Cinematic Universe, wybuchł wielki optymizm wśród wszystkich fanów. Po bardzo ciepłym przyjęciu występu w filmie Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów nadszedł czas na trzecią próbę podejścia do tematyki pajęczaka, tym razem jednak pod skrzydłami Domu Pomysłów.

Biorąc pod uwagę fakt, że film był dosyć dużym wydarzeniem, pojawiało się wokół niego mnóstwo kontrowersji (o których później opowiem podczas tej recenzji), lecz nadszedł czas, by wreszcie odpowiedzieć na najważniejsze pytanie dotyczące tej produkcji – otóż czy jest ona dobra?

Wszystkich fanów z przyjemnością mogę uspokoić, że jest ona nie tylko dobra a wręcz świetna.

Po raz pierwszy dostajemy Petera Parkera takim, jakim być powinien, czyli zabawnym, młodym kujonem, który nawet pasuje z wyglądu, a fakt ten nie tyczy się wszystkich postaci. Lecz zanim o tym, przyjrzyjmy się bliżej fabule całego filmu. Wreszcie nie mamy tutaj do czynienia z historią wałkowaną w każdej możliwej adaptacji Człowieka Pająka, czyli jego drogą do zostania bohaterem spowodowanej śmiercią wujka Bena. Nie oznacza to jednak, że pierwsza część nowego kanonu filmowego nie zawiera motywu owej drogi. Wątek ten jest i choć na pierwszy rzut oka jest niewidoczny, to tak naprawdę już od początku filmu jest pieczołowicie rozwijany i łączy się także z wątkiem dojrzewania głównego bohatera. Dzieje się to za sprawą Tony’ego „Iron Mana” Starka. Kiedy pojawił się on w zwiastunach, wiele osób miało obawiało się tego, że film ten może pójść w innym kierunku, w którym bardziej akuratnym tytułem byłby „Iron Man 4”. Na szczęście tak się nie stało, a sam Stark pojawił się zaledwie kilka razy, co więcej – można było odnieść wrażenie, że jego wystąpienie było potrzebne w tych momentach, i wyszło bardzo naturalnie. Lecz w filmie spotykamy nie tylko tego Avengera! Podczas całej projekcji jesteśmy utwierdzani, że oni istnieją i są ważnym elementem świata przedstawionego.  Generalnie podczas całego filmu twórcy sygnalizują nam, że nie dzieje się on w odrealnieniu, tylko jest on istotnym elementem całego uniwersum. Czytając ten tekst, można by pomyśleć, że Marvel na siłę chce nam zademonstrować  „Patrzcie mamy Spidermana!!!”, ale nic takiego nie ma miejsca, ponieważ fabuła filmu jest naprawdę bardzo przemyślana, konsekwentna i do tego doskonale skonstruowana. Na początku filmu wracamy do wydarzeń znanych z innej produkcji studia Domu Pomysłów, by zapoznać się z pewnymi wydarzeniami z innej perspektywy. Jeśli nasuwa Wam się skojarzenie do serialu Powerless, to bardzo dobrze, bo to ten właśnie tok myślowy.  Nie jest to jednak bezzasadne, ale o tym w części spoilerowej recenzji. Kolejnym mocnym punktem jest fakt, że film sam w sobie nie skupia się na postaci herosa, a na Peterze Parkerze.  Znaczącym problemem we wszystkich produkcjach o tematyce człowieka pająka byli nemezis. Jednak tym razem rolę tę przybrał Michael Keaton, aktor chyba urodzony do gry w produkcjach superbohaterskich. Widziałem z tym aktorem mnóstwo filmów i za każdym razem był po prostu świetny. Tym razem wcielił się on w rolę Vulture’a i choć kreacja znacząco się różni od komiksowego pierwowzoru, to moim zdaniem jest wykonana o tyle świetnie, że nawet najwięksi puryści komiksowi będą w stanie wybaczyć to twórcom. O różnicach względem oryginału będzie jeszcze potem opowiedziane. Główny antybohater ma konkretny i dobrze określony powód swoich działań, przez co nie mamy tu odczucia jego bezsensowności. Twórcy filmu nie zignorowali postaci pobocznych – są oni zabawni, dobrze napisani, choć nie wyróżniający się niczym szczególnym. Postacie te są w dużej mierze inne w odniesieniu do swoich komiksowych pierwowzorów, lecz nie przeszkadza to ze względu na to, jak dobrze są stworzeni. Bardziej rozwinę ten temat w części spoilerowej. Tajemnicza postać Michelle, wokół której było mnóstwo kontrowersji przed premierą, jako że istniały spekulacje na temat tego, czy nie będzie to komiksowa Mary Jane, okazała się być zaskakująco genialnym elementem filmu. Pojawiająca się od czasu do czasu, z ciętą i często zabawną uwagą – po prostu strzał w dziesiątkę!

Przejdźmy teraz do sekcji spoilerowej: 

Wspomniane wcześniej skojarzenie do Powerless nie jest bezzasadne ponieważ mamy tu do czynienia z grupą sprzątającą powstały bałagan po walce herosów z potworami. Dzięki temu poznajemy głównego antagonistę, któremu inna grupa sprzątająca pochodząca od Starka zabiera pracę. To jest także powód, przez który zostaje on złoczyńcą. Spokojnie, nie myślcie, że tematem jest nienawiść do Pana Starka. Powodem jest zapewnienie dobrobytu rodzinie.

Co do postaci pobocznych:

Flash – Zmiana z białego wysokiego blondyna sportowca w Hinduskiego(?) kujona, który zaczepia Parkera głównie psychicznie… Hmm, szczerze powiedziawszy, nie mam zdania, co do tej zmiany, natomiast rozumiem logikę postępowania twórców filmu. W dzisiejszych czasach mało już jest czystej przemocy, a głównie dręczenie psychiczne i tak chcieli podkreślić ten problem, a ze względu na fakt, jak się toczy fabuła, bardziej trwałym do zapamiętania było przeplatanie się tej postaci w różnych aspektach życia głównego bohatera, niż ukazanie jako mięśniak, który raz albo kilka zaczepi bohatera.

Ned – nie mam zamiaru się rozpisywać o nim. Przyjrzyjcie się postaci Ganke’a (przyjaciel Miles’a Moralesa), a będziecie wiedzieć wszystko.

Ciocia May – Wow, po prostu wow. Szczerze powiedziawszy bałem się, że będzie to słaby punkt tego filmu, a okazało się genialnym elementem. Nie wiem nawet, co lepiej grało, czy fakt, że przedstawili ją w mocno komiksowy sposób, czyli zarazem i ciotka ale i przyjaciółka Petera, czy to jak opletli najróżniejsze gagi związane z jej wyglądem w trakcie fabuły.

Michelle – Czyli to, na co czekaliście najbardziej. Otóż większość o tej postaci powiedziałem wcześniej i nie ma tu, co dodawać poza genialną akcją pod koniec filmu. Wypowiadała ona, że przyjaciele mówią jej MJ. Oczywiście MJ od razu wszystkim kojarzy się z Mary Jane Watson. Nie wiem, czy to była sugestia ze strony kreatorów o możliwości przyszłego związku, czy tak jak Feige się wypowiadał, jest to hołd dla Mary Jane. Osobiście odbieram to jako zagranie na nosie fanom, którzy obawiali się i kręcili afery o tym, że ona może nią być.

*** KONIEC części spoilerowej*** 

W filmie pojawiło się mnóstwo nawiązań do innych produkcji, oczywiście nie chodzi mi tu o filmy Marvela, a o klasyki kina pojawiające się w formie gagów, a także mnóstwo innych easter eggów.

W sieci możemy znaleźć różne opinie na temat tego filmu. U nas w redakcji też są podziały zdań o nim. Natomiast ode mnie otrzymuje on ocenę 10/10 za aspekty wymienione i opisane powyżej, ale także dlatego, że poszedłem do kina bardzo mocno nahypowany i się nie zawiodłem.

Jako bonus coś dla tych, którym w filmie zabrakło MJ, czyli nasza polska cosplayerka. 😉

blank
Copyright Andrasta