blank

[Recenzja]: „Konstelacja Strachu” – Ostatni tom przygód rebirthowego Green Arrow!

Oliver Queen wraz ze swym wiernym motocyklem podróżuje przez Stany Zjednoczone, by odkupić swoje winy, udowodnić wszystkim, a zwłaszcza samemu sobie, że się zmienił. Jednak ponad wszystko dąży do powstrzymania Dziewiątego Kręgu, który ze Starling City uczynił swój plac zabaw i zamierza to zrobić z resztą kraju.

Na początek pragniemy podziękować wydawnictwu Egmont za podesłanie nam komiksu do recenzji i zachęcamy do wspierania polskiego rynku komiksowego poprzez kupowanie na ich stronie, Egmont.pl!

blank

Poprzedni tom zakończył się wyruszeniem Green Arrowa w podróż do innych miejsc działań Dantego i jego organizacji. Obecny natomiast rozpoczyna się od wizyty głównego bohatera na pierwszej ze „stacji” jego podróży, a więc zachowana jest ciągłość wydarzeń, co bardzo cenię.

Jak łatwo się domyślić, fabuła skupiona jest wokół wcześniej wspomnianej podróży Olivera, a każde odwiedzane przez niego miejsce ma „swojego” bohatera. Gotham z Batmanem, Metropolis z Supermanem oraz kilka innych miast, które pojedynczy członkowie Ligi Sprawiedliwości mogą uznawać za swój dom. Zbieżność interesów Green Arrowa z innymi postaciami doprowadza do powstawania tymczasowych duetów, które rządzą się własnymi prawami, jak i konfliktami – gdyż nie każdy z bohaterów ufa Szmaragdowemu Łucznikowi, co wynika z wydarzeń mających miejsce w tomie czwartym.

blank

Jeżeli ktoś jest fanem kobiecych, niezależnych postaci to… dobra wiadomość! Sporo miejsca w komiksie otrzymał duet Black Canary – Red Arrow (Emiko), które dbają o to, by w Star City wszystko funkcjonowało, jak należy, pomimo wszechobecnych łap Dziewiątego Kręgu. No i oczywiście to właśnie one muszą dopilnować, aby Oliver miał dokąd wrócić, przecież każdy dzień zbliża go do rozprawy sądowej, gdzie ważyć się będą jego dalsze losy, zarzut morderstwa to nie byle co! O tym, skąd się to oskarżenie wzięło, możecie przeczytać w „Powstanie Star City”, które recenzowałem dla was przed paroma miesiącami,

Wydarzenia w sądzie zaprezentowane lepiej niż to miało w kochanym, serialowym „Flashu”, acz do pewnych drobiazgów mógłbym się przyczepić – przecież nawet ślepy by się zorientował, że ten Oliver Queen to nie zwykły paniczyk, po tym, jakie wsparcie on otrzymał.

blank

Są też pewne powroty starych znajomych, acz o nich nic więcej nie powiem – no bo bez przesady, nie zdradzę wam każdego bohatera, który się tu przejawia.

Za scenariusz odpowiada Benjamin Percy, który, jak też wspominałem przy wcześniejszej recenzji, świetnie się spisał. Odpowiednia ilość akcji, poprowadzenie większości wątków w sposób należyty, chociaż niekoniecznie zaskakujący – głupota (lub naiwność) niektórych bohaterów mogła momentami zaboleć, ale nie było to nic, co miałoby zaważyć na ocenie całości… Pomijając to, jak pociągnięto dalej wątek postaci, której pojawienie się wieńczyło poprzedni tom, cholera Panie Percy, to dało się zrobić lepiej.

blank

Patrząc na stronę artystyczną – jest po prostu pięknie. Doskonale dobrana kolorystyka, nawet na kadrach gdzie postaci jest multum. Wszystko zagrało, to też wiele wypisywać tu nie będę – Bombel mówił, że to piękna rysunkowo seria i tak też jest. Co najważniejsze – cały czas trzymany jest stabilny poziom, żadna z osób odpowiedzialnych za rysunki nie odstaje w żaden sposób poziomem od pozostałych, acz imiennie wymienię tylko jedną osobę – Otto Schmidt, bardzo podoba mi się jego okładka. Niewiele się na niej dzieje, stoi w olbrzymim kontraście względem poprzedniego tomu, ale jest po prostu świetna, a zarazem spoileruje wizytę jednego z bohaterów (niewymienionego w tekście).

blank

Polecam każdemu, a zwłaszcza fanom Green Arrow (także serialowego, choćby po to, by zobaczyć jak wygląda komiksowy Dziewiąty Krąg) oraz tym, którzy uwielbiają Ligę Sprawiedliwości – bo sporo jej członków się przewija przez karty tego komiksu.