blank

Powrót ważnej postaci w „Avengers: Infinity War”! Omówienie [SPOILER]

Jeszcze na długo przed swoimi oczami będę miał obraz wydarzeń z „Avengers Infinity War„, niczym zaklęty w czasie, albo jak pod wpływem potężnych sił. „O Boże!„- to za mało, by określić, jak bardzo wstrząsnął mną, jak i pewnie Wami, nie pojedynczy wątek, grupa bohaterów, dana scena, sekwencja czy krajobraz, a calutki film.

To była geekowska rzeźnia, a wrażenia, emocje, zrównoważony rozmach, kwestie i zlepki słów pełne humoru, jak te Draxa porównujące Thora i Quilla – ich wygląd i zachowanie, czy docinki między Starkiem a Strażnikami, były poza granicami jakiejkolwiek percepcji. Ten film potrafił pochłonąć widza doszczętnie, jak Avengersów czy inne istoty ludzkie; ba! istoty mające świadomość i dusze, wchłonięte przez Kamień Duszy a najbardziej prawdopodobne: przez całą Rękawicę w ostatnich minutach filmu. Nie widzę tego, by wszystkie jednostki świadome swej egzystencji obróciły się w perzynę, nie mówiąc już o eksterminacji grupy Avengersów.

Avengers: Infinity War” oprócz tego, że wyszło ultragenialnie jako film, i nie można chyba sobie wyobrazić lepszego podsumowania dziesięciolecia działalności MCU, to oglądając to widowisko i znając resztę filmów MCU, odnosi się wrażenie, i zresztą tak jest, że wszystko miało prowadzić do starcia z Thanosem: najpotężniejszym, najlepszym – tzn. najbardziej kompletnym łotrem w MCU i prawdopodobnie najmocarniejszym w całej historii kinowych adaptacji komiksów. Bracia Russo dobrze zrobili w początkowych minutach filmu, kierując Hulka naprzeciw Thanosa, którego Thanos w starciu po prostu poniżył, zmiażdżył, jak miażdży się najgorsze robactwo. Dodajmy do tego Thora, którego czaszkę Thanos mógł skruszyć tak szybko, jak w wiór obraca się jakąś skorupę. Nie zapomnijmy o śmierci Lokiego, którego uważano za solidnego łotra w Kinowym Uniwersum Marvela, lecz on, i to wszystko o czym wspomniałem blednie przy niszczycielu światów i niestrudzonym wędrowcu, przed którym drży Nieskończoność, Thanosie; niknie już w pierwszych minutach filmu. Tak kreuje się naprawdę solidnego, prawdziwego adwersarza bohaterów, a to dopiero był początek tego obrazu braci Russo.

blank

Spośród wielu zaskoczeń „Avengers: Infinity War”, jedno wybijało się szczególnie: powrót postaci, której na wielkim ekranie nie widzieliśmy od 2011 r., Red Skulla. Zanim widzowie spotkali swym wzrokiem na Vormirze okrytego mistycznymi szatami o bazaltowym głębokim zabarwieniu, Johanna Schmidta, spod których lekko wystawała jego charakterystyczna koścista, trupia twarz, torturowana przez Thanosa Nebula wpłynęła na sumienie Gamory tak, że ta wyjawiła Thanosowi lokalizację ostatniego z Kamieni, którego Thanos potrzebował do skompletowania Rękawicy, do osiągnięcia absolutnej, destrukcyjnej potęgi. Tym miejscem na mapie Wszechświata okazał się być Vormir, więc tam  zachłanny Thanos udał się wraz z Gamorą. Kiedy tam przybyli, ich oczom ukazała się jałowa, szarawa ziemia i niezbyt ciekawe, dołujące ukształtowanie planety. Jednak był tam ktoś jeszcze: Red Skull, którego poszukiwanie potęgi Kamieni zesłało go na Vormir, na którym teraz odbywa coś w rodzaju kary bądź pokuty. Red Skull tłumaczy Thanosowi, że odzyskanie Kamienia Duszy wiąże się z poświęceniem duszy żyjącej istoty: „dusza za duszę”. Nie było miłości do śmierci, było natomiast głębokie, skomplikowane uczucie do Gamory, dlatego też tylko ją mógł poświęcić Thanos. Szaleniec z Tytana zrzucił ją z wysokiej grani, wprost na twarde jałowe podłoże. Jego córka nie mogła przeżyć, lecz Thanos… już wcześniej zdecydował: jedno życie w zamian za połowę istnień Wszechświata. Thanos okazał Wszechświatu miłosierdzie.

blank

Skoro Red Skull oraz Gem Duszy został uwolniony, a możliwe, że po akcji Thora w Wakandzie pod koniec produkcji znowu stracony, nie ma sensu, by Red Skull egzystował skruszony dalej na Vormirze. Jest to jedna z fanowskich idei, ale gdyby tak było, Schmidt jakoś z tej martwoty planety by się uwolnił albo zrobiłby to ktoś za niego. Pojawienie się Red Skulla w „Avengers: Infinity War” wyglądało rzeczywiście ciekawe i nie było to do końca jednoznaczne. Możliwe, że jego sytuacja wyjaśni się w „Avengers 4”. Kto wie, czy nie zobaczymy go w nowym cyklu MCU po 2019 roku. A Wy co sądzicie o „nowym” miejscu przywódcy „HYDRY” w tym filmie, w „Avengers: Infinity War”?

A na koniec kilka słów o ostatniej scenie niniejszej produkcji, tuż przed jej końcowymi napisami. Jedna z niezliczonej ilości fanowskich teorii głosi, że po tym, jak teoretycznie – gdyby się tak jednak stało – Thanos wymordował połowę Wszechświata, by druga mogła się rozwijać i żyć jej kosztem, łotr z Tytana znalazł się w malowniczym otoczeniu nie na Tytanie, lecz na Vormirze, jakby tkwił w jakiejś iluzji albo… w Kamieniu Duszy. Może kilka słów o tym od Was usłyszę; co sądzicie?