blank

Legends of Tomorrow S01E13 „Leviathan” – recenzja

Przyznam, że minęło nieco czasu kiedy oglądałem omawiany odcinek, lecz postaram się, jak zawsze, napisać coś sensownego 😉 Nie widziałem ostatnich dwóch epizodów, więc również proszę o wyrozumiałość, jeśli okaże się, że moje dywagacje nie zgodzą się z tym co kolejne odsłony ukazały.

Nasi bohaterowie docierają do roku 2166, chwilę przed tym jak Vandal Savage zamorduje rodzinę Ripa Huntera. Gdy okazało się, że kapitan Waveridera cofnął się w czasie do Starożytnego Egiptu, zastanawiałem się czy tylko raz spróbował zamordować kapłana, wszak był to czas gdy Savage nie był jeszcze nieśmiertelny, ani tym bardziej doświadczony kilkutysięcznym żywotem. Odpowiedź nadeszła w Leviathanie. Okazało się, że Hunter wielokrotnie próbował doprowadzić swą misję do końca, jednakże za każdym razem kończyło się to fiaskiem. Być może Władcy Czasu mieli rację mówiąc o względnej obojętności, gdy próbowano przekonać Ripa, by ten nie ingerował w dzieje. Najwyraźniej przeznaczenie odgrywa w Legends of Tomorrow istotną rolę.

Może od razu przejdę do aspektów, które nie spodobały mi się w Leviathanie. Zapewne nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że Ray jest konsekwentny w irytowaniu. Straciłem jakąkolwiek przyjemność z oglądania tej postaci na małym ekranie. Kompletnie niezrozumiana była dla mnie akcja „Chicago”. Czy naprawdę by zaatakować wroga trzeba najpierw podłożyć nogę swemu kompanowi? Może po prostu tylko ja nie byłem w stanie zrozumieć tej sceny. Przez wszystkie dotychczasowe odcinki twórcy próbowali przekonać nas, że Savage może zostać pokonany przez sztylet Amona, tymczasem okazuje się, że każdy przedmiot obecny w trakcie pierwszej śmierci może skutecznie próbować, by stać się śmiercionośną bronią.

Kolejna dość ciekawa sprawa: tytułowy Leviathan wyrzucił Waweridera tak daleko, że podchodził do niego aż godzinę! Dlaczego załoga nie opuściła statku? Robot był tak powolny, że lepsza ucieczka niż oczekiwanie na pewną śmierć. Początkowo pomyślałem, że być może wyjście zostało zablokowane, toteż Legendy zostały uwięzione, jednakże niedługo potem Ray i Jax nie mieli problemów z opuszczeniem pojazdu.

Sam pojedynek Atoma z Leviathanem, jak na realia serialowe, wypada całkiem okazale. Jedynie zawsze zastanawiało mnie dlaczego powiększone organizmy, zawsze tracą swą szybkość? Może wśród was znajduje się osoba kompetentna, która mi to wyjaśni. Podobny motyw pojawił się w Civil War, więc albo ma to zakorzenienie w nauce, albo jest to jedynie stereotypowe założenie. Niemniej jednak, walka wygląda niczym prowadzona pod wodą.

Reasumując, kolejna szansa na pokonanie Vandala została zaprzepaszczona. Do serialu powraca Hawkman, w nieco odmienionej wersji. Wizualnie odcinek wygląda bardzo dobrze, wciąż trzyma wysoki poziom, lecz co z tego, skoro fabuła kuleje. Serial nadal nie sprawia mi przyjemności, na jakie oczekiwałem. Jaki wpływ na fabułę (i czy w ogóle) będzie miała zmiana obozu przez Cassandrę Savage? Wy już o tym wiecie, ja wkrótce się dowiem 😉

Ocena recenzenta: 6/10

Piotr "Batplay" Nowak
Recenzent na portalu flarrow.pl. Odpowiedzialny za omówienie i krytykę serialowego uniwersum DC. Historyk z wykształcenia, lubi spędzać czas na planach filmowych, okazjonalnie Dj. Zainteresowany również sportem, zdrowym trybem życia; uczestnik biegów surwiwalowych.