Nastoletni Tytani walczą ze starymi wrogami Ligi Sprawiedliwości, a do ich drużyny dołączyć chce młody meta, którego moce pozwalają kontrolować wodę. Czy Jackson Hyde znajdzie swoje miejsce wśród tytanów, czy dowie się, kim tak naprawdę jest?
Na początek pragniemy podziękować wydawnictwu Egmont za podesłanie nam komiksu do recenzji i zachęcamy do wspierania polskiego rynku komiksowego poprzez kupowanie na ich stronie, Egmont.pl!
Drugi tom Nastoletnich Tytanów skupia się właśnie na wspomnianym wyżej Jacksonie, znanemu jako Aqualad (W rodzimej wersji Young Justice był nazywany wodnikiem), który stara się poznać prawdziwego siebie i wykorzystać swoje moce, by nieść pomoc innym, by być docenionym. Oczywiście w całej historii nie brakuje elementów humorystycznych, o które dba Bestia będący fanem portali społecznościowych i rozgłosu w mediach. Głównymi przeciwnikami są znani fanom DC wodni przeciwnicy, a tym “głównym złym” jest Black Manta, który chce zdobyć artefakt pozwalający na nieograniczoną władzę nad wszelkiego rodzaju wodami. Oczywiście, młodych to rola, by temu zapobiec.
Tylko jak prezentuje się sam komiks? Ogólnie pozytywnie, chociaż nie obyło się bez wad. Słyszałem opinie, że Aqualad w papierowym wydaniu jest w cholerę irytującym bohaterem i… nie był aż tak irytujący, jak się spodziewałem, chociaż na siłę zaznaczanie jego homoseksualizmu było nieco męczące… Rzeczywiście informacja “jestem gejem” była wciskana wręcz nachalnie i chyba w każdym z zeszytów tego typu słowa padały. Mimo całej mojej tolerancyjności, była to w moim mniemaniu spora wada. Rzucić raz czy dwa, by jego orientacja była zaznaczona, spoko. Zaznaczanie tego przy byle okazji jest już nachalne.
Druga wada – akcja nie jest ciągła, a oznacza to tyle, że między zeszytami (pierwszym, a pozostałymi) jest pewna fabularna dziura, gdyż pomiędzy nimi odbywał się crossoverowy event Tytanów i Nastoletnich Tytanów, więc może pojawić się pewna niejasność, która może wpływać na odbiór całości. Odrobinę wrażenie poprawia streszczenie tego wydarzenia i jego wpływu na drugi tom, które zamieszczone jest tuż przed stronami pierwszego zeszytu.
Zalety? Przyjemnie prowadzona akcja i wcześniej wspomniane elementy humorystyczne, w których przoduje Bestia, ale też swoje role mają pozostali członkowie drużyny, acz bardziej zespołowo niżeli jako indywidualności. Zgrabnie zrobiony origin Aqualada i jego droga do poznania prawdziwego potencjału posiadanych mocy. Widać tutaj, że za scenariusz odpowiadał Benjamin Percy, który także trzymał dłoń na Green Arrow, chociaż tutaj obyło się bez spisków, zaskakujących zwrotów fabularnych. Historia była prosta, niewymagająca, ale pozwalająca się zrelaksować.
Chociaż walki mogłyby być… lepsze? Były krótkie, niewymagające, chociażby przyjrzenia co się zadziało na kartach. Ot, wszystko działo się szybko i w ostatecznym rozrachunku przychodziło bohaterom zbyt prosto. Okej, znalazła się więc trzecia wada. Jednak ciągle całość jest na plus.
Co do rysunków ich poziom jest równy, na co zwykle staram się zwracać uwagę, kiedy przy jednym tomie pracuje większa liczba rysowników, czy też jeden lubiący mieć spadki jakości, tak tutaj ilustratorów było dwóch: Khoi Pham i Pop Mhan, wykonali oni naprawdę solidną pracę, a ich rysunki mogą się podobać. Na pewno część rysunkowa prędzej zachęci do zagłębienia się w treść pisaną, niżeli odwrotnie.
Na zakończenie dodam jedynie od siebie, że z czystym sumieniem mogę Nastoletnich Tytanów polecić, zwłaszcza osobom, które mają sentyment do kreskówki emitowanej niegdyś na Cartoon Network. Bestia jest, prawie że identyczny jak jego ekranowy odpowiednik, chociaż fakt faktem – pozostali bohaterowie się różnią, ale go chyba każdy kochał. Tak? No i jest to przede wszystkim niewymagająca lektura, która pozwala na chwilę relaksu.
Reklama