blank

Supergirl S02E01 – RECENZJA I PRZEMYŚLENIA

Uwaga, tekst może zawierać spoilery!

Wszyscy pamiętamy jaki poziom prezentował pierwszy sezon Supergirl, nie owijając w bawełnę – był marny. Nie grało tam prawie wszystko. Bez wyjątku cukierkowe postaci o całkowicie jednolitej charakterystyce. Zły lub dobry. Miły lub wredny. Żadnych odcieni szarości. Tak naprawdę wyróżniała się tylko Cat Grant, która może nie była idealnie napisana, ale wśród obsady złożonej z armii manekinów wypadała in plus. Podobać się mogła także Mellisa Benoist, raczej nie z powodu umiejętności aktorskich, była zwyczajnie urocza. Dwa powyższe zdania raczej nie stanowią dobrej rekomendacji. Efekty specjalne i walki trąciły tandetą, zwykle wywołując uśmiech politowania u tych, którzy pamiętają świetne sceny destrukcji z Man of Steel. A fabuła? Szkoda męczyć palce. Jednak skończyłem pierwszy sezon i jakaś przedziwna siła kazała mi kontynuować oglądanie tego serialu. Supergirl to moje „guilty pleasure”, porównywalne z czwartym sezonem Arrow. Oglądam więc dalej, chyba gorzej być nie może, prawda?

Przerwa pomiędzy sezonami okazała się dla serialu łaskawa, bo co prawda stacja matka zakończyła emisje, ale The CW, tak dobrze nam znane za sprawą Arrowverse, wykupiła do niego prawa i kontynuuje od tego samego miejsca. Przy okazji dając nam szanse na liczniejsze odniesienia i crossovery. Jak to wszystko wpłynie na Supergirl? Właśnie to będę relacjonował przy okazji kolejnych odcinków.

Nie oszukujmy się, pomimo zmiany stacji to wciąż stara i dobra (?) Supergirl. Dialogi wciąż naszpikowane są śmieszkowymi odniesieniami do kultury lub uniwersum. Tak samo jak wcześniej część żenuje, część może rozbawić. Rażą fabularne głupotki, tutaj jest to zawalenie się całego budynku po zniszczeniu jednej kolumny na parkingu. Ale skupmy się na najważniejszym. Poprzedni sezon zostawił nas z cliffhangerem, który wywoływał emocje porównywalne tylko z poobiednią drzemką. Na ziemię w kapsule zleciał kolejny obywatel Kryptonu… i tyle. Dokładnie w tym momencie zaczyna się drugi sezon. Niestety nowy przybysz dolatuje w stanie śpiączki (pewnie widział poprzedni sezon) i ten wątek nie jest specjalnie poruszany. To jednak nie koniec nowych postaci. Dostajemy także Lenę Luthor, siostrę Lexa, której motywacje nie są póki co znane, więc ciężko powiedzieć cokolwiek na jej temat. Mało znana kobieta o znanym nazwisku, w świecie drugorzędnych bohaterów, ale czy na pewno? Bo już w pierwszym odcinku uświadczymy Supermana, który na szczęście w ruchu prezentuje się znacznie lepiej niż na udostępnionych zdjęciach. Jak dla mnie jednak jest zbyt cherlawy i za mało „amerykański”, ale tragedii nie ma.

Wszystkie wymienione zarzuty z pierwszego akapitu spokojnie mogą dotyczyć pierwszego odcinka drugiej serii, ale jakby trochę w mniejszym stopniu. Nie wiem czy to dzięki długiej przerwie od oglądania Supergirl, czy może faktycznie poziom się trochę poprawił, ale odcinek był niezły. Oczywiście w porównaniu z poprzednimi, a nie np. Daredevilem.

Słowo o głównej osi epizodu. Właśnie wylatuje pierwszy komercyjny prom kosmiczny, oczywiście coś musiało być nie tak, inaczej nie byłoby okazji do rodzinnego team upu. Właśnie ratujemy X ludzi przed śmiercią w katastrofie. O cześć Clark, miło cię widzieć, co słychać? Spoko, pozdrowienia od Lois. Okazuje się, że katastrofa, której nasi pocieszni kosmici zapobiegli nie była przypadkiem (pewnie ślady trotylu), podejrzenie pada więc na wspomnianą już panią Luthor, która miała zajmować miejsce w promie, ta jednak zręcznie wychodzi spod reflektora oskarżeń i opowiada o tym jak bardzo by chciała zadośćuczynić za zbrodnie brata. Karuzela wydarzeń przyśpiesza jeszcze bardziej, gdy polujący na nią John Corben dostaje swój origin.

Ogólne wrażenie po odcinku było „całkiem spoko”, nie mam co do tego serialu wielkich oczekiwań, więc ten sezon może okazać się całkiem miłym zaskoczeniem. Bo już teraz mamy zapowiedź ciekawszych wydarzeń, niż przez całą pierwszą serię. Ciąg dalszy wątku z Cadmus, Metallo, relacje Supermana i Marsjanina. Jak już mówiłem, gorzej niż poprzednio raczej nie będzie.

Do przeczytania, już krócej, za tydzień!

Gipsterka
Świeży narybek portalu FLARROW, moim głównym zajęciem tutaj jest tłumaczenie napisów. Sporadycznie pewnie napiszę jakiś dłuższy tekst. Nie robię tego dla Was, więc niczego nie oczekuję, to świetny sposób na poprawienie swojego języka. Co raczej nietypowe, z około komiksowych zajawek najmniej lubię komiksy. W wolnym czasie interesuję się muzyką, biernie i czynnie. Czasem też piszę na swoim blogu gipsterka.blogspot.com Do przeczytania!