Ostatnio otrzymaliśmy aż dwie książki, które były niczym innym, jak adaptacją dwóch popularnych komiksowych historii spod szyldu Marvela. Mowa oczywiście o „Sadze Mrocznej Phoenix” i „Wojnie Domowej”, które wyszły spod pióra Stuarta Moore’a i przyjęły się dość ciepło. Kolejnym w kolejce okazał się uwielbiany przez tłumy Spider-Man, ale tym razem zajął się tym Stefan Petrucha, autor ilustrowanego „Z Archiwum X” czy „Beowulfa”.
Na początek pragniemy podziękować wydawnictwu Insignis podesłanie nam książki do recenzji i zachęcamy do wsparcia ich poprzez zakupy książek!
W odróżnieniu od wyżej wymienionych tytułów Nowojorski pisarz uznał, że Człowieka Pająka zna każdy i postanowił wziąć pod ostrzał dużo mniej znaną historię (Oryginał pochodzi z 1969 roku!), czyli „Stone Tablet Saga”, która opowiada o wojnie Silvermane z Wilsonem Fiskiem o tytułową tajemniczą tabliczkę, która, jak się okazuje, może obdarzyć kogoś nieśmiertelnością.
Brzmi dość prosto, prawda? Bo taka właśnie jest ta powieść. Prosta, niezobowiązująca, przyjemna. Na próżno tu szukać głębszego sensu, przekombinowanych wątków, czy ogólnie pomysłów. Jest to typowa literatura młodzieżowa, ale nie oznacza to, iż starsi czytelnicy nie mają czego tu szukać. Fani samej postaci pająka będą bawić się znakomicie, gdyż Petrucha doskonale odwzorował charakter bohaterów, a za opisy walk z Kingpinem, to w ogóle chylę czoła (są naprawdę dobre!).
Dokonał on także pewnych zmian w stosunku do oryginału (wszakże komiks został wydany parędziesiąt lat temu). Chodzi tu o takie drobiazgi jak na przykład rozmawiająca przez telefon Gwen Stacy. Ona sama także została przedstawiona dużo ciekawiej, nie wypada już tak blado, nijako, co miało miejsce w komiksie. Spodziewajcie się także nowych wątków, które bardzo dobrze wtapiają się w całość książki.
Powieść także świetnie buduje napięcie. Pierwsza połowa książki jest dość spokojna, otrzymujemy wgląd na życie Parkera, który na spokojnie sobie ze wszystkim radzi. Nagle wszystko obraca się o 180 stopni, akcja nabiera szaleńczego tempa, a oczy przykute są do kartek i wzroku odpuścić się nie da. Gwen rzuca Petera, Ciotka May czuje się coraz gorzej, a urlop od złoczyńców niestety nie jest przewidywany. Parker ledwo wiąże koniec z końcem i Stefan bardzo ciekawie to opisał, zachęcając na każdym kroku, aby przewijać coraz to kolejne kartki.
Ten tytuł to dowód, iż niekoniecznie trzeba sięgać po te najbardziej znane komiksy, aby stworzyć coś ciekawego. Stefan Petrucha postanowił zaryzykować i udało mu się. Nie stworzył on niczego wybitnego, wszak to kolejna młodzieżowa książka, ale nie da się ukryć, że jest po prostu dobra. Świetna pozycja, aby przeczytać w wolnej chwili, albo w podróży, gdyż nie jest ciężka w odbiorze, a jak już się wciągniemy, to doczytamy do samego końca. Jeżeli tak mają wyglądać kolejne tytuły na podstawie ilustrowanych powieści Marvela, to ja jestem zdecydowanie na tak.
Reklama