Jaka piękna katastrofa, tak można to ująć oglądając „Batman V Superman”. Gdyż film wizualnie i graficznie zachwyca, niestety gorzej już z fabułą, charakterami postaci z wyjątkiem Afflecka jako Batmana.
Film niestety okazał się wielką porażką wytwórni Warner Bros, która to wyłożyła blisko 500 mln dolarów na produkcje blockbustera. Ten film mógł by pobić rekord należący do Avengersów jako najbardziej dochodowy film o superbohaterach, a niestety nie pobił, bo robota została łagodnie mówiąc spierdzielona. Batman i Superman to dwie najbardziej ikoniczne postacie w historii komiksu. Pierwszy jest najbardziej rozpoznawanym bohaterem na świecie, a ma podobną sławę co największe postaci komiksu z linii produkcyjnej Marvela. Niestety samograj został zakopany przez Snydera, o tyle estetyka filmu i patos w tym filmie mi się podobał, był mroczny i donośny to o tyle montaż, fabuła i wszystko inne tragiczne. Batman Afflecka jest znowu na innym biegunie Jest świetny w byciu Batmanem i w byciu Brucem Waynem – to tak, jakbym widział idealną adaptację komiksu. Swoją drogą, tak poza tematem to cieszę się, że Affleck będzie reżyserem solowego filmu o Batmanie. Patrząc na to, jak wielkim fanem tej postaci jest, to jest to gwarancja sukcesu. W tym filmie Batman jest niemalże idealny. Jest także mroczny, silny i wciela się w rolę detektywa. Mówię prawie, bo ten Batman zabija! Nikt mi nie powie, że strzela do innych z armatek na kulki. To w jaki sposób walczy przywołuje mi w głowie obraz który utrwalił mi się po grze Batmana w serii Arkham. Oglądając te sceny walki czułem się, jakbym miał pada w ręku i wciskał odpowiednie przyciski wykonując kombinacje ciosu. Tutaj film ma plusy, pokazał wreszcie dynamicznie walczącego Batmana, a nie nadrabiał tego niestabilnymi ruchami kamery a’la Nolan. Postać Bruca Wayne’a który jest już bliżej emerytury w karierze Batmana niż dalej, jest idealnie pokazana. Bruce po latach walki o dobro Gotham stał się zgorzkniały, niepowstrzymany i zmęczony tym co robi, przy czym jest alkoholikiem co można wnioskować po słowach Alfreda. Na to wszystko mają wpływ wydarzenia z przeszłości o której niewiele się dowiadujemy, a jedynie możemy się domyślać, że chodzi o Jokera i Robina jak mniemam chodzi o Jasona Todda który został zamordowany przez księcia zbrodni. Po raz kolejny jest pokazana scena w której Joe Chill morduje rodziców Bruca, która jest już klasykiem w komiksie i w filmie szczególnie rozwalenie naszyjnika z pereł to do komiksu i też do kina wprowadził Fran Miler w komiksie Batman Year One. Bruce cierpi z niewyjaśnionych powodów na dziwne „prorocze” koszmary w których ma dziwne wizje od post apokaliptycznego świata przez przepowiednie Flasha do dziwnego wylewania się krwi z grobowców Wayne’ów. Nie sposób nie wspomnieć o Jeremym Ironsie jako Alfredzie który skradł show innym bohaterom tego filmu. Alfred jest nowoczesny, robi to co do niego należy jako lokaja oraz pomaga w prowadzeniu jaskini czy też podczas misji wykonywanych przez Batmana. Irons jak ironia, często ma ciętą ripostę na to co robi syn Marty i Thomasa Wayne’ów co dodaje tej postaci kolorytów. Jego postać jest największą ewolucją w kinowych adaptacjach których mieliśmy na przestrzeni lat oglądać. Od zwykłego lokaja parzącego południową herbatkę do ironicznego i wysoce zaawansowanego technika.
Lex „Joker” Luthor, najbardziej nietrafiona postać z obsady szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę to jaką postacią jest Luthor. Jest to chłodny niesamowicie inteligentny i intrygujący antagonista, znający się na inżynierii nowych technologii. Tutaj dostajemy człowieka szalonego który wygląda jak by starał się naśladować Jokera Heatha Ledgera w Mrocznym Rycerzu. Niestety ta koncepcja nie jest trafiona nie mówiąc już o historyjkach z dzieciństwa i jego głupich motywach w których kreuje się na przeciwnika Supermana. Lex Luthor to najbardziej irytująca postać tego filmu, płaczek z tikami nerwowymi nie mówiąc że jego gra aktorska nie wiele różniła się od tego co zaprezentował w filmie o Marku Zuckerbergu założycielu Facebooka.
Za to ciężko powiedzieć cokolwiek na temat gry i postaci Gal Gadot gdyż w zasadzie wystąpiła w jednej scenie jako Wonder Woman i zdecydowanie za mało miała do powiedzenia w całym filmie, ale jako Wonder Women wygląda świetnie. Ten kostium chyba by nie wyglądał na innej aktorce/modelce tak dobrze. Zobaczymy jak wypadnie w solowym filmie który jest już kręcony. Batman V Superman to mógłby dobry film, były nawet powody by tak sądzić, trailery wyglądały obłędnie, a fabuła mogła by wyglądał lepiej gdyby nie tragiczny montaż gdzie przez narzucone standardy z góry film musiał zostać skrócony do niezbędnego minimum. Jeszcze rok temu pojawiały się plotki, że ten film miał być podzielony na dwie części i teraz już wiem dlaczego, wielowątkowość tego filmu, urywanie scen w trakcie ich trwania, przeskakiwanie z jednego segmentu na drugi. Przeciętni widzowie mogli by nic nie wynieść z filmu. Za to fani komiksu mieli małą frajdę bo wiele z tych wątków powtarzało się z komiksów. Lecz to nie jest film dla fanów komiksów tylko i wyłącznie, ale też dla innych zwyczajnych ludzi co wielowątkowość powoduje, że ciężko się w tym wszystkim połapać. Moim zdaniem Warner zrobił błąd powinni rozdzielić ten film na dwie części i ten film mógłby jakoś wyglądać. Co prawda w wersji na DVD i Blu-ray będzie dodatkowe 30-40 minut filmu które ma duże znaczenie na odbiór fabuły. Lecz powiem szczerze gdybym nie był wielkim fanem Batmana to bym nie zdecydował się na zakup tego filmu. I wielu pewnie nadal nie będzie do końca wiedziało co w pewnych wątkach się działo, dlaczego i jak Luthor stworzył Doomsday’a i inne rzeczy. Z tego co mi wiadomo to film miał ponad cztery godziny materiału co wyjaśnia tak wielki burdel. Czasem oglądało się to tak jak byśmy dostali demo 5-6 filmów sklejonych w jeden. Praca kamery fantastyczna i ujęcia też, CGI chyba najlepsze jakie widziałem. Ale fabuła tragiczna. I choć jako fan komiksów wiele wiedziałem bo było wiele odniesień do innych komiksów to siedząc w kinie i skupiając się tylko i wyłącznie na filmie nie zawsze je wyłapywałem, dlatego mam za sobą dwa seanse gdzie drugi powoduje u mnie, że ta ocena poszła minimalnie w górę. Choć ten film nadal cierpi na mnóstwo idiotyzmów takich jak sny Bruce’a, czy motyw Batmana by walczyć przeciwko człowiekowi ze stali, nie mówiąc już jak tematem żartów stał się motyw już sławnej na cały internet „Marthy”. Nie chce mi się już pisać o tym bo można by było dwa razy dłuższy tekst wyrobić.
Jak już wspomniałem film czerpie garściami z komiksów, a najwięcej zaś z „Powrotu Mrocznego Rycerza” Franka Milera, gdzie przez cały film jest minimum 3-4 odniesienia do niego, a jedno duże jak walka z Supermanem w zbroi która wygląda identycznie jak ta w komiksie. Hans Zimmer i Junkie XL skomponowali razem muzykę do filmu która nie była najlepsza, ale zostawię już ten temat.
Podsumowując, po pierwszym seansie byłem wstanie bronić nawet Batman&Robin względem tego filmu, lecz po drugim ta ocena się poprawiła. Nie jest to tak zły film, ale nie jest to nadal dobry film. Sam mając względnie wysokie oczekiwania w pierwszym seansie facepalmowałem i trailer Lego Batman zrobił na mnie większe wrażenie niż sam film. Lecz po drugim już mi to nie przeszkadzało, ocena szła w górę i być może przez to, że zaakceptowałem te wszystkie słabe strony tego filmu spowodowały, że nawet przyjemnie mi się go oglądało. Delektowałem się świetnymi zdjęciami i genialnym CGI. Tylko ta muzyka… Czy polecam iść na niego? Hmm sam nie wiem pewnie tak, choćby żebyście sami ocenili a nie posiłkowali się recenzją tego filmu.
Jak widać najdroższy film nie generuje największych przychodów i w tym aspekcie Batman v Superman został zmiażdżony przez Deadpoola z kategorią R. Może jak by film był właśnie w tej kategorii, a trwały tyle ile edycja Blu-ray’owa to może by były wyższe oceny.
Kiedy wyjdzie na Blu-ray’a to na pewno kupie i zrecenzuję jeszcze raz zobaczymy jaki wtedy będzie obiór tego filmu.
Autorem artykułu jest Andrzej Szewczyk – Dziękujemy!
Reklama