Pierwszy sit-com o tematyce superbohaterskiej zadebiutował w czwartek na stacji NBC, którą zapewne kojarzycie z takich hitów jak Prawo i porządek, Chicago Fire, Grimm czy Saturday Night Live. W żadnym innym państwie seriale komediowe nie cieszą się tak dużą popularnością jak w USA. Lecz kto by pomyślał, że nadejdzie produkcja tego typu opowiadająca o superbohaterach?
Pilot serialu zebrał przed telewizorami w momencie premiery 3.10 mln Amerykanów, co daje ok. 40 tys. oglądających więcej niż w przypadku ostatniego odcinka The Flash! Mimo wszystko można to rozumieć dwojako: Piloty zawsze mają to do siebie, że przyciągają zaciekawionych nową produkcją widzów, więc nie ma co nastawiać się optymistycznie do przyszłości serialu (wielu ludzi daje szanse odcinkom wprowadzającym, by po seansie podjąć decyzję czy kontynuować oglądanie dalszych epizodów, czy całkowicie zrezygnować), lub wręcz przeciwnie, wierzyć, że Powerless wkrótce stanie na równi z Gotham, The Flash czy Arrow. Siła sit-comu na ziemi amerykańskiej jest naprawdę potężna.
Trudno recenzować produkcję komediową, których nie jest się fanem. Lecz być może sprawi to, że w ocenie będę nieco bardziej obiektywny. Długość odcinka, tudzież 22min, również nie ułatwia sprawy. Warto zwrócić uwagę na opening/intro, które jasno sygnalizuje kim są bohaterowie sit-comu. To nie o Batmanie czy Supermanie będzie mowa, lecz o zwykłych ludziach, którzy są ofiarami superbohaterskich akcji, będąc już po prostu zmęczonymi mnogością protagonistów i antagonistów w otaczającym ich świecie. Jedynie nowa mieszkanka Charm City potrafi zachwycać się całą tą heroiczną otoczką. Nazwa miasta również jest pewną ironią, w wolnym tłumaczeniu można ją przetłumaczyć jako „Urokliwe Miasto”, bądź „Miasto Uroku”, cóż, jak widać, swój urok dawno już straciło (przynajmniej dla mieszkańców).
Spodobała mi się gra aktorska odtwórczyni głównej roli, Vanessy Hudgens. Wcześniej kojarzona głównie z produkcji High School Musical. Właściwie nie mam wątpliwości, że forma sit-comu wyraźnie przypada jej do gustu. Jej gestykulacja, zachowanie oraz wielkie ambicje, w pewnym momencie przypomniały mi kultowy serial Przyjaciele. Mam nadzieję, że w kolejnych epizodach utrzyma satysfakcjonujący poziom. O postaciach drugoplanowych bardziej rozpiszę się w kolejnych recenzjach, gdyż po 20-sto minutowym seansie niewiele można o nich napisać, poza tym muszę zostawić sobie pewne kwestie w kolejnych artykułach 😉
Tak jak zazwyczaj w produkcjach superbohaterskich bywało, maluczkich spychano na tło za wielkimi postaciami herosów, tym razem jest odwrotnie. Mimo, że akcja serialu rozgrywa się w świecie pełnym osobników o nadprzyrodzonych mocach, właściwie nie wiemy o nich zbyt wiele. W mieście grasuje Jack-o-Lantern, a powstrzymać go próbuje Crimsen Fox. Natomiast w Gotham dzięki wynalazkowi Emily Locke, Batman powstrzymuje Jokera.
O pozostałych aspektach opowiem kolejnym razem, by tutaj nie przedłużać, a tam nie skracać do raptem kilku zdań 😉 Mnie osobiście serial przypadł do gustu, dałem szansę pilotowi, dam również kolejnym epizodom.
Reklama