Szok, panika, postrach i coś tam jeszcze. Tyle można powiedzieć o finale 2-ego sezonu, o totalnym chaosie i ambarasie, który Legendy same sobie zafundowały.
Gdy załoga Waveridera doświadcza załamania struktury czasoprzestrzeni czyli tzw. „burzy czasowej” w wyniku spotykania się z samymi sobą w 1916r. zamiast do Aruby, strażnicy historii – wystrzeleni jak Superniszczyciel Darth Vadera z hiperprzestrzeni – lądują w Los Angeles.
Miasto Aniołów nie okazało się dla nich żadnym rajem, czy zasłużonym odpoczynkiem. A 2×17 odcinek zakończył się słowami: „chyba popsuliśmy czas” Sara Lance podkreśliła to w jak głębokie bagno wdepnęli. A wszystko to by uratować rzeczywistość przed zgubnymi skutkami jej zmiany przez Reverse Flasha – Eobarda Thawne’a. Jak w serialu 12 Małp pełnym od zawirowań związanym z Osią Czasu, tak tu obecność strażników historii w 1916r. na pewno miała już miejsce, lecz dopiero powrót „przyszłej” wersji Legend o 100 lat do tyłu uruchomiło Paradoks Przyczynowo-Skutkowy, w którym np. Nate Heywood, musiał obciąć skołtunione włosy i założyć ponownie mundur wojskowego z tamtego okresu czasu, nie wiedząc, że w danym, konkretnym momencie będzie wyglądał jak swoja wcześniejsza, obecna tu wersja.
Kompani Sary Lance naważyli sobie takiego bigosu, że znaleźli się między piekłem, a niebem, w metropolii, w której wśród londyńskiego Big Bena i futurystycznych budowli, rosną dziko różne drzewa i bezkarnie panoszą się Dinozaury. Czy taki świat Wam czegoś nie przypomina? Czy Uniwersum DC nie ma w zanadrzu jakiegoś asa w rękawie na takie okazje? Miejska dżungla, odosobniona rzeczywistość i najdziwniejsze stworzenia. Istotnie możliwość, że Los Angeles, gdzie miałby rozpocząć się 3-ci sezon Legend będzie podobny do świata Kamandi – The last boy on earth, którego postać stworzył w latach 70-80-tych XXw. Jack Kirby – Wielki Mistrz amerykańskiego komiksu, pracujący dla Marvela i DC.
Kamandi to bohater żyjący w świecie, który można porównać do post-apokaliptycznego pustkowia, lub pozbawionej ludzi Ziemi, odzyskującej swoje naturalne panowanie. Jego rzeczywistość jest więc brutalna. Ci co przeżyli, czyli niedobitki, resztki Cywilizacji, zostają wyłapywani i brani do niewoli przez inteligentne, czujące zwierzęta. Kamandi to taki rebeliant, renegat dostosowany do życia w dzikiej, irracjonalnej krainie. Czy zatem pośród obrazów absurdu Los Angeles 2017 roku, drapieżnych Teropodów i rozkojarzonej załogi Legend, Kamandi znalazłby swoje miejsce?
Nieumieszczenie „The last boy on earth” w obsadzie 3-ego sezonu DC’s Legends of Tomorrow byłoby katastrofalnym posunięciem. Utracono by w ten sposób drogocenną zdobycz, gdyż w 2017 roku mija 100 lecie urodzin genialnego rysownika Jacka Kirby’ego – twórcy sylwetki Kamandi. Wniosek nasuwa się sam. Jest wielce prawdopodobne, że poprzez usytuowanie tej postaci w Legendach, które z nowymi epizodami ruszają już jesienią tego roku, DC uhonoruje całokształt pracy Kirby’ego i podziękuje za wpływ na rozwój popkultury science-fiction.
Reklama