Niech nie zwiedzie was niebieska skóra i płetwa; Yondu Udonta ze Strażników Galaktyki, przywódca Ravagersów i Merle Dixon z The Walking Dead, mają więcej wspólnego niż tylko grający ich Michael Rooker. Obaj są zmienni, zastraszający i zapatrzeni w siebie, ale jeżeli poznacie ich lepiej, zdacie sobie sprawę, że ich wnętrze nie jest do końca zepsute. Jeżeli chodzi o Merle’a, to relacje jakie miał ze swoim młodszym bratem, Darylem, zatrzymały go przed kompletnym przejściem na ciemną stronę. Yondu natomiast, miał silne połączenie z Peterem Quillem/Star-Lordem, którego wychował jak własnego syna i nauczył człowieka jak przetrwać w środowisku pełnym obcych.
Podczas panelu Strażników Galaktyki na Heroes & Villains Fan Fest, jeden z fanów zapytał Rookera, kogo jest zabawniej grać: Merle’a czy Yondu? „Merle był w porządku,” odpowiedział Rooker. „Yondu był w porządku. Przyniósł więcej pieniędzy. O wiele lepiej się bawiłem grając Yondu. Nie musiałem uważać na grzechotniki, ani ściągać kleszczy z ciała, ale jest coś w byciu gościem z nożem zamiast jednej ręki… Pierwszy raz kiedy próbowałem swojej ręki i nakładając swoją skórzaną kurtkę… dźgnąłem kolesia z garderoby w brzuch. Nie wszedł do środka czy coś, ale to było jak rozerwanie Pillsbury Doughboy’a.”
Rooker miał także kłopot z kostiumem na planie Strażników Galaktyki. „Strzała [Yondu] była tak samo niebezpieczna,” powiedział Rooker. „Szedłem sobie, aż tu nagle utknąłem, patrzę, a utknąłem w czyjejś garderobie.„
Reklama