blank

Liga Sprawiedliwości Tom 3. – Planeta jastrzębi [RECENZJA]

To już trzeci tom przygód jednej z najsławniejszych grup superbohaterów, którą jest Liga Sprawiedliwości. Seria zaliczyła spory skok w jakości, po tym, jak Scott Snyder przejął tę serię od Bryana Hitcha i Christophera Priesta, jednakże dalej nieco jej brakowało do poziomu z serii „Nowe DC”.  Czy „Planeta Jastrzębi” wypada lepiej od poprzednich dwóch tomów? To powinniście wywnioskować z poniższej recenzji.

Na początek pragniemy podziękować wydawnictwu Egmont za podesłanie nam komiksu do recenzji i zachęcamy do wspierania polskiego rynku komiksowego poprzez kupowanie na ich stronie, Egmont.pl!

blank

Scott Snyder to naprawdę utalentowany człowiek, który niejednokrotnie dowiódł swojej wartości, jednak z jego „Justice League” mam mały problem, a James Tynion IV wcale mu nie pomaga. Faktycznie jest bardzo ciekawe i trzyma czytelnika w napięciu, jednakże dotychczasowy sposób prowadzenia narracji był nieco chaotyczny, a tempo akcji niejednostajne i potrafiło wybić z rytmu, co pozostawiało mały niesmak po lekturze.

„Cmentarzysko Bogów” doprowadziło do kolejnego „rozdzielenia się” bohaterów, którym ostatecznie udało się uchronić świat przed jego całkowitym zatopieniem. Tym razem, niczym w Bioshocku, przeniesiemy się z głębin w świat przestworzy, gdyż Kendra, John i J’onn udają się z misją na główną planetę Thanagaru potocznie zwaną Planetą Jastrzębi.

blank

Całość rozpoczyna się krótkim spotkaniem Jokera i Luthora, która nie do końca wyszła tak, jak Lex by to zakładał, a wątek kończy się małym zwrotem akcji,  który prawdopodobnie odbije się na naszych herosach już niedługo. Wtem przenosimy się do wyżej wymienionej krainy, gdzie bohaterowie poszukiwać będą odpowiedzi dotyczących dotychczasowych wydarzeń w serii.

Tak jak poprzedni tom był po brzegi wypełniony akcją, tak ten bardziej pełni funkcję informatywną. Oczywiście to nie tak, że większą część komiksu wypełniają okienka dialogowe, jednak bardziej dynamiczne momenty to niewielka część historii, chociaż gdy już się pojawią, to na pełnej mocy.

blank

Większość skupia się na postaci Hawkgirl, której skrzydła odgrywają teraz bardzo ważną rolę. W końcu wyjaśni się kilka spraw, w tym dowiemy się, co konkretnie łączy Kendrę z Shayerą. Nieco na drugim planie znajduje się Green Lantern, który dalej poznaje swoje nowe moce. W tym przypadku ujrzymy Johna, który momentami zaczyna działać niczym inny międzygalaktyczny policjant – Hal Jordan. Na sam koniec przedstawiono krótką historię, która przekaże kilka wartościowych informacji dotyczących przeszłości Marsjanina Łowcy i… Lexa Luthora.

Historia ponownie jest spójna, jednakże opowiedziana w dość chaotyczny sposób, choć zdecydowanie widać poprawę chociażby w stosunku do „Cmentarzyska Bogów”.  Moim zdaniem spotkanie Jokera z Legionem Zagłady, ze względu na końcowy zwrot akcji bardziej pasowałoby jako zakończenie poprzedniego tomu, gdyż w tym przypadku przejście z tego krótkiego epizodu do głównej części wypada iście chaotycznie.

blank

Następnie wydawałoby się, że wszystko już jest na swoim miejscu i faktycznie Snyder w końcu wszystko opanował, jednak całość ponownie się komplikuje, gdy dochodzimy do rozdziału poświęconego J’onnowi i Lexowi. Gdyby zrezygnowano z niektórych zupełnie niepotrzebnych rozwiązań, otrzymalibyśmy niemalże perfekcyjnie wykonany tom, a tak nieco człowiek pokręci nosem. Szkoda.

blank

Graficznie ponownie bez zarzutu. Tym razem za szatę graficzną odpowiadają Jim Cheung i Stephen Segovia. Przepięknie pokolorowane i szczegółowe ilustracje świetnie oddają klimat powieści, a całość jest tak stonowana, że oko czytelnika nie powinno się zmęczyć po pierwszej stronie. W moim personalnym rankingu zdecydowanie jedna z najładniejszych obecnych „tasiemcowych” serii.

Podsumowując – Jest delikatnie lepiej, jednak dalej brakuje nieco „ogłady”.  Jak już wcześniej wspominałem, fabule nie można nic ująć, a wina leży po stronie narracji. To dalej gratka dla fanów Ligi, a mniej wtajemniczeni ludzie powinni bawić się przednio. Kawał solidnej lektury, która wydaje się dopiero rozkręcać. Trzymam kciuki, że w czwartym Tomie będzie dużo lepiej!