Aktualnie Jeremy Renner nie może narzekać na rozwój swojej kariery dzięki Marvel Studios. Aktor wcielający się w Clita Bartona/Hawkeye’a w MCU, z pewnością nie ma nic przeciwko bycia częścią jednej z najbardziej lukratywnych produkcji. Jednak, nie zawsze tak było.
Renner niedawno ujawnił, że nie był zadowolony z roli podczas kręcenia pierwszej części Avengersów: „W pierwszych Avengersach… dopiero dowiadywałem się kim jest Hawkeye i nagle strzał, chodzę w kółko jak zombie, jestem jak minionek Loki’ego. Wciąż nie jestem pewien kim wtedy był Hawkeye. Więc jestem trochę sfrustrowany, ponieważ byłem bardzo podekscytowany poznawaniem Hawkeye’a.”
Oczywiście fani pamiętają pierwszy występ łucznika w Thorze, który obserwował drogę nordyckiego boga do Mjolnir. Jednak nie poświęcono mu wtedy wiele czasu na ekranie, niewiele więcej dostał go w Avengers, gdzie nie był już niczyją maskotką. Jeremy Renner czuł, że ma dość i zdecydował, że powie filmowcom, że nie ma nic przeciwko uśmierceniu jego postaci i „wykreśleniu” go z projektu.
Renner żartobliwie wytłumaczył: „Miałem zawał serca w każdej scenie – idę sobie ze Scarlett Johansson i nagle 'ugh’. A oni na to 'Co robisz człowieku?’, a ja: 'Daję wam możliwość wykopania mnie z filmu. Po prostu, wiecie w każdej chwili, jeśli chcecie mnie zabić, ojczulek może mieć zawał serca.'”
Te dni już dawno przeminęły. Hawkeye dostał więcej czasu na ekranie w Avengers: Age of Ultron i Captain America: Civil War. Aktor dodał: „Nie chcę, żeby teraz umierał. Naprawdę dobrze go poznałem i chcę go poznać jeszcze lepiej, poza tym nadchodzą naprawdę fajne pomysły. Naprawdę fajne pomysły. Wspaniałe śmierci! Niesamowity sposoby by umrzeć.”
Hawkeye nie zamierza kopnąć w kalendarz w najbliższym czasie, to byłoby naprawdę słabe wyczucie czasu, prawda?
Reklama