Coca Cola vs Pepsi, Microsoft vs Apple, Adidas vs Nike czy właśnie Godzilla vs Kong – każdy te marki zna, ich rywalizacja trwa od dekad, a zwycięzca nigdy nie zostanie wyłoniony. Choć ta ostatnia para po raz kolejny stanęła w szranki, ale czy wygrali moje serce? Oto Godzilla vs Kong – recenzja wydania Blu-Ray.
W ramach wstępu chciałbym podziękować wydawnictwu Galapagos za dostarczenie kopii do recenzji.
Godzilla vs Kong – czy historia ma znaczenie?
Raczej bezcelowe jest streszczenie historii zarówno legendarnego Kaiju i wyrośniętego Donkey Konga, bo to tak, jakby miało się opowiedzieć po raz kolejny historię zabójstwa rodziców Batmana. Każdy wie co to za stwory, każdy ma swojego ulubieńca, dlatego Adam Wingard postanowił chwycić fanów zarówno jaszczury, jak i małpiszona i zorganizował swoiste Mortal Kombat. Czy się udało?
O czym traktuje „fabuła” tego tworu? Całość rozgrywa się pięć lat po pokonaniu przez Godzillę króla Ghidory. Gad po bitwie zniknął i siedział cicho, aż nagle postanowił zaatakować Apex Cybernetics, szybko tracąc status zbawcy ludzkości, a stając się jej zagrożeniem. Kto lub co powstrzyma tego stwora? Inny wielkolud, w tym przypadku King Kong, który akurat jest pod ścisłą obserwacją grupy Monarch. Tym sposobem potwory te stają naprzeciwko siebie.
Chciałbym móc mocniej rozpisać się na temat fabuły, poza tym, że… jest. Jednakże nie uważam, że to coś karygodnego, wręcz przeciwnie. Kto decyduje się na seans filmu o nazwie „Godzilla vs Kong” i spodziewa się iście głębokiej i poruszającej historii? Nikt? Żadne to zaskoczenie. Widz chce się rozsiąść i oglądać potyczkę tytanów i na dobrą sprawę… to samo robią Ci “ludzcy” bohaterowie filmu.
Mamy ekipę, która będzie trzymała kciuki za Konga – w składzie znajdzie się Natan Lind (w tej roli znany i lubiany Alexander Starsgard), Walter Simmons (Fidel Castro tzn. Demian Bachir) oraz Ilena Andrews (Tutaj Rebeca Hall). Ich zadaniem będzie nie tylko pomoc małpie w pokonaniu jaszczurki, ale też doprowadzenie grupy naukowców do wnętrza ziemi, aby pozyskać przepotężne źródło energii, dzięki któremu unicestwią wszelakie potworności tego świata. Poza tym będzie jeszcze jedna fanka goryla – głuchoniema Jia (Kaylee Hottle, w rzeczywistości również nie słyszy), dziewczynka, która będzie się z nim porozumiewała migowo.
Kibicami Godzilli będą trzynastka, a raczej Madisson Russell (Millie Bobby Brown) oraz Josh Valentine (Znany m.in z Deadpoola 2 Julian Dennison). Wierzą oni, że Kaiju nie jest wrogiem, a tylko kontynuuje swoją misję ratowania ludzkości, niszcząc wielką korporację, która prawdopodobnie coś przed światem ukrywa. Ciężko coś powiedzieć na temat poziomu aktorstwa obsady, bo większość z nich grać potrafi, ale w tym przypadku scenariusz na zbyt wiele im nie pozwalał. Na pewno świetnie poradzili sobie z tym, co otrzymali.
Bitwy, bitwy i jeszcze raz bitwy – najlepszy element Godzila vs Kong
Próżno tu szukać jakiegoś schwarzcharakteru, każdy złol nie pojawia się na zbyt długo, aby na to miano zasłużyć. Cały “ludzki” wątek sprawia wrażenie, że został wciśnięty tylko po to, aby jakkolwiek argumentować tę walkę potworów. Oni wszyscy gdzieś tam byli, coś w teorii robili, ale każdy i tak oczekiwał jednego – WIELKIEJ BITWY. Dosłownie i w przenośni! No i właśnie te walki to esencja całej produkcji.
Starć będzie kilka i już od pierwszego jest niezwykle emocjonująco! Wprawdzie film skupia się nieco bardziej na samej postaci Konga, starając się nadać mu nieco ludzkiego charakteru oraz usilnie pokazywać, że Godzilla jest zła, ale to dalej, jak już wyżej wspomniałem, tylko tło. Małpiszon i jaszczur potrafią dać sobie w kość, a mnie, jako widza, w pewien chory sposób to satysfakcjonowało. Wspomniane pierwsze widowisko odbywa się na tle zachodzącego słońca, co skutkuje naprawdę niezwykłym klimatem, aż dech w piersiach zapiera!
Kolejne pojedynki są tylko lepsze! Urzekła mnie też neonowa sceneria, przez którą można było się nieco poczuć, niczym w latach 80., a finałowa bitka z pewnym wrogiem “niespodzianką”? Aż żałuję, że jednak nie wybrałem się do kina, aby obejrzeć ją w 3D! Przepełniona świetnie zrealizowanymi efektami oraz iście dynamiczna, niepozwalająca oderwać oczu od ekranu. Przepiękne pokazy wybuchów, laserów, świateł – zdecydowanie ciężko się zanudzić. Jeżeli odpalając Godzilla vs Kong, oczekujesz bezmyślnej, odmóżdżającej rozrywki, to po seansie będziesz w 100% zadowolony.
Podsumowanie i dodatki w wersji Blu-Ray Godzilla vs Kong
Podsumowując? Jeśli przymknie się oko na naprawdę nijakie wątki związane z ludźmi i skupi się wyłącznie na walkach potworów, to otrzymujemy kawał świetnego kina akcji, pełnego przepięknego CGI oraz prawie że nieustanną akcją. Jeżeli poszukujecie czegoś, aby odpłynąć i po prostu odpocząć od tego wszystkiego, to Godzilla vs Kong jest jak ulał. Jak miałbym się jeszcze czegoś przyczepić, to potraktowania Godzilli nieco po macoszemu. Kong dostał naprawdę solidny wątek, w momencie, kiedy gad po prostu jest, czasem przytrafi mu się jakiś lepszy moment, ale zdecydowanie przyćmiewa go blask goryla. Szkoda!
Jak komuś po filmie mało, to w wersji Blu-Ray czeka na niego kilka dodatków. To mniej więcej jakieś 70 minut dodatkowego materiału, a co konkretnie się tam znajduje?
- Komentarz reżysera Adama Wingarda (Tytuł mówi sam za siebie)
- 10 filmów, w tym: Fenomen Gojiry, króla potworów (Krótkie materiały poświęcone właśnie np. Kaiju)
- Ewolucja Konga, ósmego cudu świata (Kolejny materiał, tym razem o Kongu)
- Runda pierwsza: Bitwa na morzu
- Runda druga: Jeden musi polec.
Reklama