Tym razem zapraszam Was na rozdział 4.
Jak Dan zareaguje na widok pijanej Trixie?
Usłyszał chrząknięcie. Leniwie uniósł brwi i ujrzał nad sobą Mazikeen.
-Maze – powiedział radośnie. – Co słychać?
-Masz gościa – oznajmiła mu.
-O, naprawdę?
-Czeka na dole.
-W porządku – stwierdził Lucyfer, wstając z łóżka i chwytając koszulę.
Kiedy zszedł do baru, zatrzymał się na chwilę, widząc, kogo ma przed oczami.
-Detektyw Dupek – powiedział, jakby niedowierzając. – Czego ode mnie chcesz?
-Od ciebie? – zapytał chowając ręce do kieszeni. – Nic. Chcę się zobaczyć z córką.
-O, rozumiem… Nie ufasz mi.
-Ani trochę.
-Cóż… udam, że tego nie słyszałem – stwierdził nieco przygaszony. Próbował jednak udawać, że wszystko jest w najlepszym porządku. – Zapraszam na górę – powiedział wskazując ręką w stronę schodów umieszczonych po prawej stronie od baru. Dan zawahał się na chwilę. – Śmiało – powiedział zachęcająco Lucyfer. – Chodź.
Detektyw westchnął i ruszył na górę, a Diabeł podążał za nim. Dan spojrzał na Lucyfera niepewnie, kiedy drzwi windy otworzyły się ukazując im apartament, a spojrzeniem zachęcił go do pójścia dalej.
Trixie leżała na kanapie. Nie wyglądała za dobrze, ale jak mogła czuć się ośmioletnia dziewczynka po kilku kolejkach szkockiej z samym Diabłem?
-Hej, małpko – ojciec zwrócił się do córki. – Jak się czujesz?
-Głowa mnie boli – odpowiedziała po chwili zawahania, z wyraźnym cierpieniem w głosie.
-Masz jakieś środki przeciwbólowe? – zwrócił się do Lucyfera, który sięgał po kolejną butelkę szkockiej.
-Oczywiście, że nie – odpowiedział. – Diabeł nie czuje bólu.
-Poważnie? – zapytał Dan z rezygnacją w głosie. – Jak Chloe mogła zostawić dziecku komuś z urojeniami?
Lucyfer spojrzał na niego oburzony.
-Wypraszam sobie! – powiedział ostro.
-Czyżby? – spytał, wskazując na Trixie. – Zabieram ją. Jest chora.
-Obawiam się, że to kac – stwierdził śmiejąc się przy tym.
-Co proszę?!
Lucyfer przekręcił głowę.
-No wiesz. Jak się wypije za dużo alkoholu…
-Dałeś ośmioletniej dziewczynce alkohol?!
-Owszem.
Dan spojrzał na Lucyfera niedowierzając w to, co słyszy.
-Mówisz poważnie?
-Cóż, nie jestem kłamcą – odparł.
-Daj mi jeden powód, dla którego miałbym cię nie aresztować – powiedział ostro, zbliżając się do Lucyfera i palcem uderzając w jego klatkę piersiową. Lucyfer spojrzał na niego lekko poirytowany.
-Obawiam się, że nie dasz rady mnie aresztować. Jestem Diabłem, pamiętasz?
Dan spojrzał mu w oczy i na chwilę zapadła cisza.
-Rozliczę się z tobą później – powiedział, wycofując się w stronę Trixie i biorąc dziewczynkę na ręce.
-Czekam na to – rzucił Lucyfer, kiedy Dan, z córką na rękach, szedł w stronę windy. Mężczyzna rzucił mu tylko wściekłe, niedowierzające spojrzenie. Chciał powiedzieć coś ostrzejszego, ale powstrzymał się.
-Powiem o tym Chloe – poinformował Lucyfera.
-Nie wątpię…
Reklama