Witajcie. Przepraszam, że recenzja dopiero dziś, ale mam nadzieje że zrozumiecie i wybaczycie. Nie przedłużając wstępu, lecimy jak Waverider do oceny kolejnego odcinka Legend.
Każdy z Was jest już na pewno po seansie, dlatego też nie będę pisał, że pojawią się spoilery.
Ta recenzja będzie krótsza, nie będzie jakiegoś zbytecznego omówienia, tylko skupie się na rzeczach, które naprawdę były dobre w tym odcinku.
Po pierwsze Justice Society of America. Widzimy ich w pełnym składzie, oraz każda z postaci została pokazana z ich najlepszej strony.
Już na początku odcinka widzimy różnice między naszymi bohaterami, a składem JSA. Współpraca i wyszkolenie bohaterów w porównaniu do współpracy legend jest 10000 razy lepsze. No cóż, nie bez powodu nazywano ich najlepszą organizacją do walki z przestępczością czy jakoś tak.
Walka obu grup wygląda naprawdę bardzo fajnie, efekty też są niczego sobie. Najlepszy moment podczas konfrontacji JSA, a Legendami to zrobienie ciemności przez Obsidiana. Facet nic nie mówi, ale jestem za zrobieniem osobnego serialu o tej postaci. Władca cieni? Nie ma lepszego tematu na kolejny serial o superbohaterze.
Kolejna fajna sprawa to poruszenie wątku Commander Steel i jego wnuka (naszego doktorka). Przez cały czas było czuć napięcie między nimi co było fajne dla tego odcinka. Nareszcie coś innego, a nie ciągle jakieś love story.
Chociaż nie obyło się i bez tego…Atom i Vixen. Widać między nimi jakieś iskry, ale czy to miłosne, czy tylko różnice charakterów? Czas pokaże.
Następna sprawa to wybranie przywódcy. Nie dziwi mnie fakt, że została nią Sara. Jako jedyna przeszła szkolenie niezbędne do ustalania taktyki, sposobu walki itp. W końcu szkolił ją sam Ras al Ghul.
Nie będę po raz kolejny pisał, że jak dobrze widzieć Eobarda znowu w akcji, bo nie ma to sensu. Będzie on co odcinek, zapewne. Jednak dzięki niemu i jego pomysłowi fabuła idzie do przodu, widać, że mózgiem Legend of Doom, jest on, a reszta to jego obstawa.
No i na koniec, wyjaśnienie sprawy Rexa, wiemy co dokładnie się z nim stało podczas jego pierwszej rozmowy z legendami na koniec pierwszego sezonu. Wiemy, że za wszystkim stał Reverse Flash. Dobre krótkie nawiązanie do przeszłości, które w pełni wyjaśnia temat.
To wszystko co mi się spodobało w tym odcinku. Czekam, aż Vixen dołączy do legend po śmierci Rexa, oraz kiedy pojawi się jakiś speedster w ich drużynie. Bo bez niego to jakoś nasze legendy nie mają szans z RF i jego kumplami. To co? Jay Garrick dołączaj do nowej drużyny legend!
Reasumując:
Odcinek ponownie trzyma poziom, wyjaśniono wątek Rexa, dodano kolejny element łamigłówki do fabuły. Nic tylko się cieszyć. Moim skromnym zdaniem, tak jak pierwszy sezon DC’s Legends of Tomorrow był najsłabszym, ze wszystkich z seriali DC, tak drugi sezon jak na razie przebija inne produkcje.
To do przeczytania w piątek? Odcinek 3 nadchodzi, też będzie się działo.
/Cyborg
Reklama