Jeden z fanów twierdzi, że jest to doskonały pomysł.
Przy obecnym zamieszaniu w uniwersum Marvela łatwo zapomnieć, że “dwie głowice atomowe” wciąż istnieją i ich życie rozgrywa się gdzieś poza kadrem. Thor i Hulk czekają na swoją rolę w najnowszym widowisku Thor: Ragnarok, które, jak zapowiada tytuł, będzie epickim zakończeniem trylogii Boga burzy. Jednak jeden z fanów o pseudonimie Thulk wysnuwa teorię, że film jest jedynie przykrywką dla przedstawienia innej, ważnej historii – Planet Hulk.
Gdy zapytasz dowolnego fana Hulka o to, jaką historię chciałby zobaczyć na wielkim ekranie, na 90% odpowie, że jest to Planet Hulk. Seria komiksów opowiada o Hulku wystrzelonym w kosmos na tajemniczą planetę zajmowaną głównie przez gladiatorów. Wkrótce jego statek kosmiczny wybucha, niszcząc planetę oraz zabijając jego żonę i nienarodzone dziecko. Planet Hulk było jedną z najpopularniejszych serii o Hulku, doczekał się nawet animowanego filmu.
Dlaczego więc twórcy nie nazwą filmu „Planet Hulk”? Tutaj w grę jak zwykle wchodzą kwestie licencyjne. Prawa do dystrybucji filmów o Hulku wciąż należą do Universal Pictures, którzy pomagali przy kręceniu Hulka z 2003 roku i przy dystrybucji Hulka z MCU. O ile Banner może występować w filmach z uniwersum, o tyle zrobienie o nim solowego filmu wymaga już zgody i/lub pomocy Universal. Jasnym jest, że dla Marvela o wiele bardziej opłacalne jest trzymanie Hulka jako pobocznej postaci, i jak sami widzimy, na razie im to wychodzi.
Patrząc na historię w MCU, Thor i Hulk zostali już właściwie potwierdzeni, jako duet w rodzaju tego z „Zabójczej broni”. Wyrzucenie ich poza nasz świat na Planet Hulk brzmi jak dobry plan. Wystarczy utrzymywać wątki z Thora na pierwszym planie, wpleść jakoś Odyna do wydarzeń i mamy przepis na sukces. Uwolnienie sił Thora i Hulka na obcej planecie, gdzie nie musieliby ograniczać się do ratowania cywili wydaje się świetnym rozwiązaniem.
Reklama