blank

„Crisis on Earth-X” jest dokładnie tym, czego DC potrzebowało po „Justice League”

Minęło już trochę od czasu premiery „Justice League” i pomimo „burzliwych” dyskusji na temat filmu w ostatnim tygodniu fani DC skupili swoją uwagę na crossoverze „Crisis on Earth-X”. Crossover, o którym mowa, objął po raz kolejny cztery seriale stacji CW: „Supergirl”, „Arrow”, „The Flash” oraz „DC’s Legends of Tomorrow”. Bohaterowie serii musieli tym razem stawić czoła swoim złym odpowiednikom z alternatywnej Ziemi-X, gdzie Naziści wygrali II wojnę światową.

Podczas pierwszego weekendu otwierającego produkcja „Justice League” zajęła pierwsze miejsce w box office i otrzymała pozytywne opinie zarówno ze strony krytyków, jak i fanów. Zauważono poprawę fabuły względem „Batman v Superman: Dawn of Justice”, chociaż bardziej ze strony fanów, aniżeli krytyków. Przy czym jednak pod względem finansowym film nie zachwycił, co może potencjalnie zaszkodzić strategii DC Films.

Natomiast jeśli chodzi o „Crisis on Earth-X” to jest już inna historia. Tak jak to miało miejsce w przypadku zeszłorocznego „Invasion!”, do tej pory rozmowy na ten temat dotyczyły głównie tego, w jaki sposób ta historia różni się tego, co do tej pory widzieliśmy w serialach od CW. Pozytywne recenzje również spłynęły od strony fanów, jak i krytyków.

“Crisis on Earth-X” wprowadził dużo motywów, które do tej pory nie tylko w filmach DC, ale ogólnie w filmach o super bohaterach były krytykowane za nieodpowiednie poprowadzenie. Zacznijmy może od przytoczenia pierwszego przykładu, jakim są postacie czarnych charakterów, które były groźne, dobrze poprowadzone oraz zrozumiałe. Intensywność walk została zwiększona w trakcie crossoveru, a dokładniej wraz z aktem trzecim. Natomiast zakończenie eventu było satysfakcjonujące oraz bardziej emocjonujące, a nie żmudne czy przewidywalne.

Kolejnym ważnym elementem jest to, że istnieją oczywiście inne standardy oraz oczekiwania względem super bohaterów w serialu niż w przypadku filmów. W „Kryzysie na Ziemi-X” była garstka efektów specjalnych, które jeśli pojawiłyby się w filmie za 200 mln dolarów, nazwane zostałyby „niuansami”. Jednak jeśli pojawiają się w trzygodzinnej opowieści, która została nakręcona w ciągu czterech tygodni i przygotowana w dwa miesiące, to event zostaje cieplej przyjęty przez krytyków.

To może być jednym z głównych powodów, dla których „Kryzys na Ziemi-X” jest porządnym uzupełnieniem „Ligii Sprawiedliwości”. Wszyscy pracujący przy crossoverze bezdyskusyjnie stanęli na wysokości swoich zadań. Wszelkie błędy czy niedociągnięcia wynikają przede wszystkim z ograniczeń medium, jakim jest telewizja, a nie z braku woli, umiejętności czy zasobów.

Wielokrotne, krytyczne recenzje filmowego wszechświata DC pochodzą od krytyków, którzy oskarżają produkcje o brak fabuły, podejmowanie złych decyzji oraz nierozsądne wydawanie pozornie nieograniczonych funduszy.

Jak widać, wysiłek został nagrodzony, co widać po ubiegłorocznym sukcesie crossoveru oraz tegorocznych ocenach, a także po dyskusjach w mediach społecznościowych. „Kryzys na Ziemi-X” jest dokładnie tym, czego DC w tej chwili potrzebowało.

Co Wy sądzicie na ten temat?