Niejednokrotnie chwaliłem sobie podeście Toma Kinga do postaci Batmana. Jego niecodzienne podejście do mitologii Mrocznego Rycerza sprawia, iż całość jest niezwykle intrygująca, przez co z każdym tomem czytelnik nie może doczekać się premiery kolejnego. W 9. Tomie kontynuowany jest wątek tajemniczych zabójstw, ale jednak tylko trzy zeszyty są temu poświęcone.
Na początek pragniemy podziękować wydawnictwu Egmont za podesłanie nam komiksu do recenzji i zachęcamy do wspierania polskiego rynku komiksowego poprzez kupowanie na ich stronie, Egmont.pl!
Ostatnio w życiu Gacka nie jest zbyt kolorowo. Gdy ten już miał stać się najszczęśliwszym człowiekiem świata i wyjść za Selinę Kyle, to oczywiście nagle musiało stać się coś złego. Smutek i pogrążenie Bruce’a Wayne’a sprawiło, że ten zaczął zachowywać się niecodziennie, stracił czujność, ale to i tak był dopiero początek. W „Zimnych Dniach” byliśmy świadkami wydarzenia, które już faktycznie złamało Największego detektywa świata. Zamordowano jego pierwszego Robina, jego adoptowanego, ale jednak ukochanego syna, Nightwinga.
Już wtedy uświadczyliśmy widoku Batmana w gniewie, który złożył wizytę zabójcy, którym był KGBestia. Bohater się zagubił, nie ma nad sobą kontroli i nie obchodzi go jakie obrażenia poniosą jego wrogowie. Interesują go wyłącznie informacje, które pomogą mu dojść do tego, kto stoi za tym wszystkim.
Obecny trop prowadzi go do innego znanego już nam złoczyńcy – Oswalda Cobblepota a.k.a. Pingwina. Okazuje się, że nie tylko Bruce jest w żałobie, dlatego kryminalista bezproblemowo daje zamknąć się w Arkham, aby spotkać się z Bane’em.
Wydawałoby się, że wielkolud jest niczym więcej jak wrakiem człowieka, który jest całkowicie niegroźny. Przynajmniej takie sprawia wrażenie, bo z słów wyżej wymienionego gangstera wynika, że jest zupełnie na odwrót, co stawia Mrocznego Rycerza w kropce. Brak pewności siebie u geniusza, którym jest Wayne, to zdecydowanie niecodzienny widok, a żeby nie dać tego po sobie poznać, to poziomem swojej agresji wchodzi na wyższy poziom. Wszakże Batman jest tylko człowiekiem.
To byłoby na tyle, jeżeli chodzi o główny wątek, cała reszta to uwielbiane przez wszystkich zapychacze, które jednak nie wypadają tak źle, a przynajmniej dwie z nich. Mam wielką słabość do historii skupionych na relacji Alfreda z paniczem Bruce’em i to właśnie o tym jest zwieńczająca ten tom opowieść, która nosi tytuł „Dzień Ojca.”. Na pierwszym planie ukazana jest ta więź pomiędzy tą dwójką, a to zawsze chwyci mnie mocno za serce. To nie Batman jest tutaj bohaterem, tylko niezastąpiony Pan Pennyworth. Zresztą jestem przekazany, że zakapturzony mściciel na pewno nie miałby tyle energii do walki z przestępczością, gdyby nie kanapki Alfreda! Wszakże Batman jest tylko człowiekiem.
Drugą z wyróżnionych historii, będzie „Najlepszy detektyw na świecie oraz Batman”, skupiająca się na pewnym śledztwie…Tym razem w badaniu sprawy Gacka wspomoże stary przyjaciel, który swoją drogą, nie cieszy się zbyt wielką popularnością, a szkoda, gdyż to niesamowicie ciekawa postać. O kim mowa? Mogę zaznaczyć, że wiele zdradza tytuł, gdyż… Batman jest tyko człowiekiem.
Jak zwykle nie mogę powiedzieć złego słowa na temat warstwy graficznej całokształtu. Z racji, iż tom skonstruowany jest jakby z trzech innych serii, to możemy podziwiać prace aż sześciu artystów! Każdy z nich wie z czym się je „nietoperza” i rewelacyjnie oddaje ten towarzyszący Batmanowi gotycki klimat. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Jorge Fornes, którego styl zdecydowanie jest stworzony do postaci Mrocznego Rycerza. Charakteryzuje się mocną kreską, dużą szczegółowością i zamiłowaniem do wielkiego kontrastu, świetnie przy tym uzupełniając „mrok” towarzyszący naszemu bohaterowi.
„Drapieżne Ptaki” to nie jest tytuł, którego do końca się spodziewałem, gdyż oczekiwałem konkretnej kontynuacji wątku z poprzedniego tomu, jednak nie mogę też narzekać, gdyż lektura była niezwykle przyjemna, szczególnie w przypadku dwóch powyższych historii, wokół których wręcz nie można przejść obojętnie.
Miejmy nadzieję, że ta mała przerwa na oddech poskutkuje jego brakiem w „Koszmarach”. Już teraz nie brakowało akcji, gdyż co chwilę coś się działo, szczególnie jeżeli chodzi o przemoc fizyczną, także nie mogę się doczekać, gdy Bruce na dobre rozkręci się następnym razem.
W końcu Batman jest tylko człowiekiem.
Reklama