Nie da się ukryć, że „Batman Detective Comics” spod pióra Jamesa Tyniona IV było pełne ciekawych zwrotów akcji, które tylko popędzały czytelnika do dalszej lektury komiksu. „Wieczni Batmani” to jego ostatni tom w ramach serii „Odrodzenie”. Czy autor godnie się pożegnał z serią? Tego dowiecie się z poniższej recenzji!
Na początek pragniemy podziękować wydawnictwu Egmont za podesłanie nam komiksu do recenzji i zachęcamy do wspierania polskiego rynku komiksowego poprzez kupowanie na ich stronie, Egmont.pl!
Tom oczywiście kontynuuje historię opowiedzianą w „Upadku Batmanów” w którym to Batwoman dokonała zabójstwa Clayface’a, co rozdarło drużynę nietoperzy. Okazuje się, że „oryginalna” Bat-Rodzinka, która pozostała u boku Bruce’a, także niekoniecznie się z nim zgadza, co powoduje jeszcze większe napięcie. Gdyby tego było mało, to pewien jegomość stara się wykorzystać Tima Drake’a w straszliwą broń.
Całość to kulminacja dotychczasowej opowieści. Dowiadujemy się, czemu bohaterowie działali tak, a nie inaczej, dlaczego podjęli takie, a nie inne decyzje. Tynion jak zwykle udowodnił, że świetnie rozumie bohaterów, bo Ci są napisani w rewelacyjny sposób. James wyciągnął wszystko co najlepsze z tych postaci. Chociaż tekstu tu nie brakuje, to nie przeszkadza to w żaden sposób, gdyż wszystkie dialogi są na tyle ciekawe, że czyta je się bardzo szybko i sprawnie.
Niestety fabularnie jest bardzo nierówno. Początek historii jest bardzo dobrze, wszystko idzie swoim spokojnym tempem. „Osąd” Batwoman mimo tego, że jest złożony praktycznie z samych dialogów, to jest na tyle ciekawy, iż lektura sprawia dużo więcej frajdy, niż w przypadku niektórych tytułów napakowanych akcją.
„Wieczni Batmani” to ten jeden z nielicznych momentów w runie autora, kiedy to widzimy takie postaci jak Batgirl i Red Hood. Bardzo ciekawe jak by wypady ich solowe tytuły, gdyby to właśnie James Tynion IV się za nie zabrał, gdyż jest duża szansa, iż byłyby to wielkie hity.
W pewnym momencie fabuła jakby się zachwiała i poszła w zupełnie innym kierunku, stając się strasznie chaotyczną i nie do końca zrozumiałą. Całość skupia się głównie na postaci Tima. Zarówno tej teraźniejszej, jak i przyszłej (tak, powraca!) Sporo uwagi poświęcono także Stephanie i Cass. Ta druga część wygląda, jakby autor starał się zakończyć opowieść jak najszybciej, sporo tu momentów, które zostały zakończone za szybko, jakby na skróty, co także nie do końca ma sens. Tyczy się to także wątku Batwoman, który został zdecydowanie zbyt szybko rozwiązany.
Samo zakończenie natomiast jest bardzo satysfakcjonujące i daje poczucie spełnienia (choć Kate Kane to dalej nienawidzę). W odróżnieniu od poprzednich części, tym razem zostajemy bez cliffhangera, przez który z niecierpliwością musimy wyczekiwać kolejnego tomu. James domknął wszystko na ostatni zamek i pozostawił otwartą furtkę kolejnemu pisarzowi.
Jeżeli chodzi o oprawę graficzną, to ponownie jest bardzo dobrze! Chociaż zupełnie jak w przypadku historii – momentami nierówno, ale to dlatego, iż nad tomem pracowało wielu artystów. Niemniej przez większość opowieści jesteśmy karmieni świetnymi ilustracjami, które charakteryzują się mocną kreską, nieco większą liczbą cieni, a także perfekcyjnie stonowanymi kolorami, idealnie obrazując klimat całej historii. Dla niektórych minusem może być duża ilość dymków z tekstami, gdyż tak jak wspominałem wcześniej – nie brakuje tu dialogów.
Czy autor godnie pożegnał się z serią? Osobiście uważam, że tak! Mimo nieco niezrozumiałej drugiej połowy, całość stanowi bardzo dobre zamknięcie historii, którą zaprezentował nam James Tynion IV. Jeżeli zależy nam na typowo Batmanowych historiach, pełnych akcji i zagadek, to z czystym sumieniem mogę polecić wszystkie sześć tomów.
Poprzeczka jest podniesiona wysoko. Czy kolejny pisarz na pewno zdoła sprostać oczekiwaniom fanów? Tego dowiemy się już niedługo.
Reklama