Arrow zakończył swój 5 sezon cliffhangerem, którym był wybuch Lian Yu – w miejscu, gdzie został Team Arrow. Wywołało to falę spekulacji na temat tego, czego możemy spodziewać się w przyszłym sezonie. Według Stephena Amella to, co ujrzeliśmy w finale sezonu, nie zostanie rozwiązane w jednym odcinku:
„Czujemy się, jakbyśmy spadli w końcu na ziemię. Przenosząc historię do przodu sprawiamy, że staje się bardziej napięta. Czuję, że dzięki temu doświadczeniu, które zdobyliśmy przez te 5 lat, jesteśmy w stanie tworzyć bardziej dłuższe i ciekawsze historie„ – wyjaśnił aktor.
Według mnie tworzenie powolnej historii to świetne rozwiązanie, oczywiście jeśli zostanie poprowadzone w odpowiedni sposób, by fabuła nie nużyła. Wszyscy dobrze pamiętamy, jak w 3 sezonie The Flash sprawa z Flashpoint została rozwiązana już w pierwszym odcinku, przez co później dostaliśmy ciągnącą i nużącą historię o ocaleniu Iris oraz masę zapychaczy (choć Gorilla City było nawet ciekawe). Gdyby twórcy nie skrócili tak tej pierwszej historii, to obie by stały się na pewno bardziej ciekawsze. Miejmy nadzieję, że twórcy Arrow znajdą złoty środek między napiętą akcją, a powoli rozwijającą się fabułą. A jak to wyjdzie w praktyce, przekonamy się już w październiku.
A według Was to dobre rozwiązanie ze strony twórców, że uczą się na błędach siostrzanego serialu, czy może chcielibyście szybsze tępo fabuły? Swoje odpowiedzi napiszcie w komentarzach.
Reklama