Najważniejsza zagadka sezonu, podsycana od premierowego odcinka dzięki futurospekcji, w końcu została rozwikłana. Co zmieni się w serialu po tym epizodzie? Niewątpliwie jest nadzieja, że może być już tylko lepiej.
Po cliffhangerze z ostatniego odcinka, szczególną uwagę poświęciłem Andy’emu. Już od pierwszych scen dostrzegalne było, iż brat Johna najwyraźniej prędzej czy później zdradzi Team Arrow. Wszystkie jego poczynania zmierzały ku zaskarbieniu sobie coraz większego zaufania Diggle’a oraz Queena, z czego tylko ten ostatni nie wyzbył się podejrzliwości. Nic więc dziwnego, że ostatecznie doszło do konfliktu pomiędzy Spartanem i Green Arrow, co oczywiście znacznie ułatwiło Andy’emu zrealizowanie niecnego planu.
Na co zwróciłem uwagę i to czego nadal nie potrafię zrozumieć… W jaki sposób Darhk z taką łatwością przejął władzę w więzieniu? Do tego, czy Malcolm Merlyn rzeczywiście musiał go uwalniać? Dark Archer zdecydowanie jest barwniejszą i mroczniejszą postacią, objęcie przez niego władzy w HIVE nie byłoby zbyt wielkim dla niego wyzwaniem, w końcu władał już konkurencyjną Ligą Zabójcą. Ostatecznie, antagonista sezonu wychodzi na wolność, a Quentin Larry Lance przekonuje się jak słownym człowiekiem jest Darhk. Mimo wszystko postać ta nie potrafi odpowiednio pociągnąć za sobą fabuły, toteż zmiana obozu przez Merlyna jest jak najbardziej na plus.
Jak to mówią „najlepsze na koniec”, a więc przyszło nam pożegnać się z Laurel Lance aka Black Canary. Wiele osób, zwłaszcza ze względu na poprzedni sezon, krytykowało tę postać. Ja natomiast stałem w opozycji do tej opinii. Darzyłem pannę Lance sympatią już od pierwszego odcinka w którym się pojawiła; fakt faktem, że aktorka nie zawsze odgrywała w sposób satysfakcjonujący swej roli, lecz summa summarum była to persona, którą można było lubić, która skutecznie wnosiła swoją „cegiełkę” pod serialowe uniwersum DC. Podobnie jak w poprzednim odcinku, w Eleven-Fifty-Nine (godzina śmierci), Katie Cassidy otrzymuje sporo czasu antenowego. Zabieg ten jak najbardziej był potrzebny by odpowiednio uhonorować pamięć Czarnego Kanarka oraz uargumentować emocje pozostałych bohaterów.
Co śmierć jednego z głównych bohaterów może oznaczać dla widzów? Niewątpliwie jest to pewne światełko nadziei dla poprawy jakości przyszłych epizodów. Oliver będzie walczył z poczuciem winy, że nie zabił Darhka gdy miał ku temu okazję; John postara się zapanować nad wyrzutami sumienia atakując Ruve Adams; Thea zapewne skupi się na Merlynie. Jedynie Felicity pozostaje zagadką. Można przypuszczać, że najprawdopodobniej wróci do Team Arrow i pomoże w ściganiu Darhka, lecz wolałbym by twórcy nie kontynuowali jej romantycznego wątku.
Reasumując, epizod bezdyskusyjnie przełomowy. Takiej świeżości ten serial potrzebował. Nie było rewelacyjnie, lecz „nadzieja umiera ostatnia”. Dwa elementy, które wpłynęły na podwyższoną ocenę to: Arrow niczym Mroczny Rycerz oraz fenomenalna scena przy łożu śmierci, nawet Stephen Amell nie omieszkał uronić łez. Damienie Darhku strzeż się vendetty Zielonej Strzały!
Ocena recenzenta: 7/10
Reklama