Scenarzyści Arrow zauważyli, iż do końca sezonu pozostało jedynie 8 odcinków, toteż w końcu popchnęli wątek Darhka. Wreszcie znaleziono sposób, w jaki można powstrzymać głównego adwersarza sezonu. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że o metodzie tej wiedział kapitan Lance od kilku odcinków, a samo powstrzymanie złego charakteru nie jest satysfakcjonujące.
Rehabilitacja Felicity przebiega ze zmiennym szczęściem, początkowe sceny nie zapowiadają tego, co może wkrótce nadejść. Pojawienie się Darhka oraz jego tupet w scenie na parkingu, jest jedną z lepszych scen w epizodzie. Właśnie takiego wroga ogląda się najlepiej. Kolejna scena, która mnie urzekła, to pojawienie się trzech kobiet, które były, bądź nadal są, ważne dla Olivera Queena, w jednej sali! Atmosfera wręcz kipiała niezręcznością, zwłaszcza w momencie, gdy Samantha zaczęła przepraszać Laurel, w obecności Felicity.
W odcinku znalazłem wiele motywów, które określiłbym co najmniej „dziwnymi”, bądź „niepotrzebnymi”. Pierwszym z nich jest wyjawienie matce Williama prawdy o Green Arrow. Przypominam, jak długo informacja ta była skrywana przed Theą, Moirą, Laurel ….. A tutaj wręcz natychmiastowo Oliver wyjawia swoją największą tajemnicę. Czy powaga sytuacji naprawdę tego wymagała? Możemy się o to spierać.
Ile to już razy widzieliśmy problemy z urzędem burmistrza? Kandydaci albo ginęli, albo rezygnowali. W przypadku Olivera historia miała potoczyć się inaczej. Zapowiadał, iż nic go nie powstrzyma. Stało się jednak inaczej. Jego decyzja jak najbardziej jest zrozumiała, życie syna jest ważniejsze niż urząd, do którego w moim mniemaniu Queen i tak nie miał większych ciągot. Dzięki temu mamy przynajmniej porównanie do relacji ojcowskiej pomiędzy Theą i Malcolmem. Argumenty Merlyna nie trafiają do mnie, do siostry Olivera najwyraźniej też, zatem zerwanie tej relacji może doprowadzić do większej współpracy dawnego Dark Archera z Darhkem.
Kolejną kwestią są uczucia Laurel, jakie żywi do Olivera. Czy naprawdę było to potrzebne? Podczas gdy Oliver „związał się” z Sarą Lance, gdy ta wróciła do Star City, Laurel nie wykazywała się żadnymi objawami zazdrości. Podobnie było, gdy Queen zaręczył się z Felicity. Dlaczego zatem tak nagle Laurel zwierza się ojcu, że wciąż czuje ból związany z tamtą miłością? Całkowicie niezrozumiały dla mnie motyw.
Jeszcze gorzej wypada wątek Felicity. Nie jestem zwolennikiem jej związku z Oliverem. Zdecydowanie serial ten lepiej wyglądał, gdy nie prowadzono aż tak rozbudowanych relacji miłosnych. Overwatch irytuje przez cały epizod, zachowując się dokładnie tak samo, jak podczas crossoveru z The Flash. Nawet rozmowa z Samanthą nie odwiodła Felicity od zerwania zaręczyn z Queenem. Apogeum tego wątku nastąpiło w ostatniej scenie, kiedy to Felicity nagle wstała z wózka inwalidzkiego i po prostu wyszła. Właśnie do tej sceny mieliście najwięcej zastrzeżeń, pisząc do mnie na priv. Dziękuję za te wiadomości, w pełni się z Wami zgadzam.
Retrospekcje znów są dla mnie ogromną zagadką. Czemu one właściwie służą w obecnym sezonie? Poza oczywiście ciekawym przedstawieniem Johna Constantine’a. Pojawienie się znikąd mistycznej postaci w ciele Conklina było co najmniej kuriozalne. A już niespieszna „ucieczka” przed tą postacią zakrawała o poważne niechlujstwo.
Poszukując sposobu, w jaki można pokonać Darhka, pada nazwisko Constantine’a. Dowiadujemy się od Olivera, że są w dobrym kontakcie, wszak Green Arrow doskonale wie, co porabia jego druh. Okazuje się, iż przebywa w piekle. Co ta informacja niesie ze sobą? Czy piekło to po prostu sytuacja, w której znalazł się serial Constantine? Czy może twórcy planują dla nas kolejną niespodziankę z Mattem Ryanem?
Ostatecznie, Zielona Strzała decyduje się na pomoc Mari McCabe, znanej z serialu animowanego jako Vixen. Niewątpliwie, bohaterka ta kradnie całe show. Epizod wygląda wizualnie lepiej pod względem efektów specjalnych niż w pozostałych odcinkach, właśnie dzięki Vixen. Przedstawienie jej mocy nie mogło zostać zaprezentowane niedbale. Przynajmniej w tym aspekcie odcinek wygląda przyzwoicie (poza jedną sceną: gdy Oliver zjeżdża po linie).
Niestety, ostateczna walka z Darhkem wypada źle. Zawiódł przede wszystkim montaż, w którym ewidentnie widać dublera. Otrzymałem opinię od dwóch czytelników, że był to najgorszy pojedynek w całym serialu. Czy najgorszy, nie jestem w stanie tego ocenić, myślę, że znalazłyby się gorsze, lecz dziękuję za Wasze sugestie. Liczę, że przy innych epizodach również będziecie do mnie pisać ze swoimi przemyśleniami.
Reasumując, gdyby nie Vixen i przedstawienie jej mocy, epizod byłby jednym z najgorszych, głównie ze względu na rozwiązania fabularne, natomiast dzięki pannie McCabe, odcinek wypada co najwyżej średnio. Team Arrow wie już (w końcu) jak pokonać Darhka, lecz przed nami jeszcze długa walka. Wiemy niemal na pewno, że w grobie nie spocznie William ani Felicity. Jesteśmy pewni, że ktoś zginie z ręki Darhka, którego Oliver nie chciał ubić na oczach własnego syna. Oby serial wrócił na właściwe tory, ponieważ póki co jest naprawdę źle, zwłaszcza w przypadku, gdy w Legends of Tomorrow Green Arrow kradnie show, a we własnym serialu nie potrafi utrzymać poprawnego poziomu. Nie winię oczywiście za to aktora. Mimo, iż jestem pobłażliwy, tym razem będąc fair w stosunku do innych recenzowanych seriali, muszę zaniżyć ocenę Arrow.
Ocena recenzenta: 5/10
Reklama