blank

Arrow 5×17, 5×18 – Potwory i spółka [RECENZJA]

Jeżeli ktoś śledził moje recenzje serialu Arrow na FLARROW.pl, to doskonale wie, że jarałem się najnowszym sezonem tej produkcji. Oczywiście nie brakowało w tych tekstach uwag i narzekań, ale mimo wszystko miały one zazwyczaj pozytywny wydźwięk. Niestety, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, straciłem cały ten entuzjazm…

Ten tekst może Wam się wydać szyderczy, nieśmieszny, niespójny i łatwo będzie można odnieść wrażenie, że był on pisany na siłę. Przepraszam Was za to, ale to wszystko odzwierciedla moje rozczarowanie, zniechęcenie i niezrozumienie tego, co aktualnie dzieję się w serialowym świecie Green Arrowa.

Zacznijmy na spokojnie od retrospekcji, które były istotnym elementem 17. odcinka. Jeśli mam być szczery, to te wszystkie gierki, zdrady oraz podziały wewnątrz Bratvy przestały mnie już dawno interesować i czekałem tylko, aż Oliver będzie mógł dokonać obiecanej zemsty. Muszę przyznać, że z początku byłem trochę zawiedziony, iż Kovar zginął tak szybko i w sumie to został zabity bez większego wysiłku. Na szczęście za sprawą Malcolma Merlina (którego mam nadzieję już więcej nie zobaczyć w żadnej istotnej roli w tym serialu) możemy cieszyć się z tego, że nasz charyzmatyczny rosyjski antagonista jeszcze powróci.

W pozostałej części tego odcinka Oliver był torturowany przez Chase’a, co miało ewidentnie doprowadzić do zrujnowania psychiki naszego głównego bohatera. I wiecie co? W tym wszystkim chodziło głównie o to, aby nasz protagonista cofnął się 5 lat w rozwoju swojej postaci i przyznał się do tego, że ogólnie to chciał zabijać ludzi i tak naprawdę to sprawiało mu to przyjemność.

Okazało się, że twórcy przypomnieli sobie nagle o Evelyn Sharp. Ale spokojnie, nie trwało to zbyt długo. Jeśli dobrze się zastanowimy, to dojdziemy do wniosku, że dalej nic nie wiemy o tej bohaterce i tak naprawdę mogliśmy się spodziewać, że twórcy wykorzystają ją jedynie do zrobienia zwrotu fabularnego, a następnie o niej zapomną. Na szczęście tak się nie stało. Przyznaję, że w tym odcinku jej występ naprawdę w pewien sposób mnie zaskoczył i poruszył, ale co z tego skoro trwało to tylko chwilę i zapewne Artemiz ponownie zniknie na bliżej nieokreślony czas.

No i oczywiście Oliver przyznał, że lubił zabijać.

Abstrahując od tego wszystkiego co napisałem i skupiając się jedynie na pewnych prawach i schematach, które funkcjonują w tym serialu, nie mogę zrozumieć zachowania całego zespołu podczas nieobecności Oliviera. Nie jestem w stanie uwierzyć, że Felicity, Curtis i reszta ekipy nie potrafiła nawet wpaść na jego trop. Mam dziwne wrażenie, że w ciągu 6 dni zdążyliby przeszukać każdy budynek w tym mieście, skoro od tego zależało życie tak ważnej dla nich osoby. Poza tym, policja również powinna się tym zająć, skoro porwany został burmistrz Star City. Nie rozumiem też, dlaczego Felicity nie uruchomiła swoich kontaktów i możliwości jakie daje jej karta członkowska grupy Helix. Wszystko skończyło się na tym, że półnagi i mocno pokiereszowany Oliver niespodziewanie przychodzi do bazy (albo miał tak blisko, albo po prostu zamówił taksówkę) i widząc jak bardzo beznadziejni są jego towarzysze, ostentacyjnie rzuca łukiem o ziemię i oznajmia, że zamyka cały ten interes.

Brawo.

Oczywiście żartuję i delikatnie naciągam fakty, ale cała ta sytuacja jest moim zdaniem bardzo bezsensowna i nie mam zielonego pojęcia, co tak naprawdę ma ona oznaczać i do czego prowadzić.

Aha, no i nie wiem czy wspominałem, ale Green Arrow przyznał, że lubił zabijać.

Przejdźmy teraz płynnie do 18. odcinka, w którym ponownie musimy przejść przez kolejne dylematy Oliviera wiążące się z superbohaterskim fachem. Wszystko oczywiście dlatego, iż nasz bohater (z malutką pomocą Prometheusa) uświadomił sobie, że jednak trochę mu kiedyś odbiło i czerpał przyjemność z mordowania na prawo i lewo. Moim zdaniem słowo KIEDYŚ jest bardzo kluczowe w tej sprawie i biorąc pod uwagę ostatnie 5 lat z życia naszego bohatera, to bardzo wiele rzeczy uległo zmianie. Twórcy niestety wolą zataczać koło w kwestii rozwoju postaci, więc dostajemy kolejną dawkę przemyśleń o potworach i spółce.

Podoba mi się motyw Chase’a, który gra w tym momencie z naszymi bohaterami w otwarte karty. Bardzo ciekawe jest zachowanie naszych protagonistów, którzy muszą powstrzymywać swoje emocje i naturalne odruchy na widok Prometheusa w cywilu. Jest to dziwne, ale też i intrygujące. Oczywiście finał tego odcinka już teraz doprowadził do tego, że tożsamość naszego antagonisty jest powszechnie znana. Jak na razie ta sytuacja zmusiła go do zabicia dwóch policjantów i pokazania nam wszystkim, że pióro jest tak naprawdę zabójczą bronią.

Motyw Felicity, która coraz bardziej pochłania się pracy w grupie Helix, wydaje mi się jedynie SZPRYTNYM zabiegiem scenariuszowym. Praktycznie rozwiązuje to wszystkie problemy naszego zespołu (chyba, że twórcy potrzebują obrać inną drogę, jak np. w przypadku poszukiwań Olivera). Nie mam pojęcia do czego zmierza to wszystko. Obawiam się tylko, że zostało wprowadzone po to, aby zająć czymś naszą bohaterkę, której naprawdę trudno będzie napisać kolejny istotny wątek fabularny. Mam tylko nadzieję, że w końcu ktoś znajdzie sposób na pisanie tej postaci i nie będziemy musieli się z nią pożegnać.

Oliver, kierowany chęcią zabicia Chase’a, wpada na genialny pomysł, aby ściągnąć Bratve do Star City. W zamian za pomoc pozwala, aby Anatoly wywiózł ze sobą duże ilości leków, które po odpowiednim przetworzeniu zmienią się w narkotyki. Gdy nasz bohater uświadamia sobie, że nie jest to najlepszy pomysł, postanawia zerwać umowę z mafią i razem z zespołem doprowadzić Prometheusa przed oblicze sprawiedliwości. Oczywiście nie wszyscy byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy, co doprowadziło do znacznego pogorszenia stosunków Green Arrowa z członkami Bratvy. Z jednej strony jest to dość interesujący wątek, ponieważ teraz nasi mściciele będą musieli walczyć z byłymi sojusznikami, co może doprowadzić do ciekawych dylematów moralnym. Z drugiej strony nie podoba mi się fakt, że zrobiono z Anatoly’ego bezdusznego gangstera. Jest to moim zdaniem trochę bezsensowne i niepotrzebne, ponieważ potencjał jaki krył się w tej postaci został w tym momencie zmarnowany.

Pomimo względnie ciekawych retrospekcji nie jestem przekonany, czy działają one na plus tego serialu. Twórcy postanowili, że ukazane w nich wydarzenia muszą mieć odzwierciedlenie w teraźniejszości. Nie do końca podoba mi się ten pomysł. Jestem świadomy tego, że nie jest to łatwy zabieg, lecz jeśli jest on odpowiednio zarysowany to sprawia, że konkretny epizod staję się o wiele ciekawszy. Jako przykład możemy podać 2. odcinek tego sezonu pt. „The Recruits” . Niestety, coraz częściej mam wrażenie, że autorzy nie radzą sobie z narzuconym przez siebie schematem. Wąskie ramy i małe pole działania sprawiają, że większość współczesnych zachowań Oliviera jest tylko i wyłącznie podyktowana ostatnim etapem retrospekcji, które muszą już nawiązywać do pierwszego sezonu. A co Wy o tym myślicie?

Na koniec chciałem jeszcze krótko poruszyć pewną kwestię (krótko, czyli tak na około 374 znaków bez spacji). Doszły mnie słuchy, że bardzo wiele osób polubiło i chwali to, co aktualne dzieje się w serialowym świecie Green Arrowa. Jak mogliście już zauważyć, mam trochę inne podejście co do tego i starałem się to delikatnie zaznaczyć w tym tekście. Jestem za to bardzo ciekawy co Wy o tym myślicie, więc zapraszam i zachęcam do dyskusji w komentarzach!

Romek

PS Pomnik Laurel został zniszczony, więc w sumie nie mam już z czego się nabijać… Słyszałem za to, że podobno Katie Cassidy ma powrócić do stałej obsady serialu. Dlaczego?