Mam na imię Romek. Od tygodnia moim jedynym celem jest znalezienie wolnego czasu i względnie szybkiego Internetu. Dzisiaj, aby uszanować kolegów z redakcji i wszystkich czytelników, otwieram notatnik i opisuję dwa ostatnie odcinki serialu Arrow. Żeby tego dokonać muszę stać się kimś innym i nie zajmować się czymś innym. Nie mogę zawieść FLARROW.pl.
Dobrze, zatrzymajmy tę karuzelę śmiechu. Przepraszam za krótką przerwę… ale nie będę teraz marnował czasu i miejsca na tłumaczenie się, więc przejdźmy od razu do omówienia 5. odcinka.
Nie przypadło mi do gustu wprowadzenie postaci jaką jest Human Target. Moim zdaniem było zbyt szybkie i chaotyczne. O ile motyw z upozorowaniem śmierci Olivera wypadł całkiem zgrabnie, to wprowadzenie Christophera Chance’a do rosyjskich przygód było strasznie bezsensowne. Podobny zabieg zastosowano w 4. sezonie podczas gościnnego występu Constantine’a, ale wtedy przynajmniej było to względnie wytłumaczone i uzasadnione.
Naprawdę liczyłem na to, że postać Diga zostanie trochę przesunięta na drugi plan. Niestety Spartan (aka Magneto, hehe) powrócił do drużyny i nic nie wskazuje na to, że zrezygnuje z superbohaterskiego fachu. Mam tylko nadzieję, że Arrow zamknął listę przyjęć do swojego klubu, ponieważ aktualnie Star City ma już sześciu mścicieli. Jeśli chodzi o nowy zespół to dalej skupiamy się przede wszystkim na postaci Wild Doga. Scena tortur wypadła całkiem fajnie i jak dotąd jest to jedyna rzecz powiązana z tą postacią, do której nie mam zastrzeżeń.
Największym zaskoczeniem tego odcinka był fakt, że twórcy tak szybko zrezygnowali z wątku Tobiasa Churcha i postanowili go uśmiercić. Bardzo podoba mi się to, że zwykły gangster nie jest w stanie długo zawracać głowy Olivera, nawet jeśli pozna jego tajną tożsamość. Pamiętajmy jednak, że do końca pozostało aż 16 odcinków! Obawiam się, że jeśli ograniczą fabułę jedynie do walki z Prometheusem to stanie się ona nudna i na siłę rozciągnięta. Jeśli jesteście innego zdania to przypomnijcie sobie długi i męczący motyw Damiena Darkha z poprzedniego sezonu, który rozpoczął się w pierwszym odcinku, a skończył w ostatnim.
Retrospekcje bardzo zwolniły tempo. Pokazały nam tylko to, że nasz bohater oficjalnie wkroczył w szeregi Bratvy, co niekoniecznie spotkało się z powszechną akceptacją. Pewien przełom nastąpił jednak w aspekcie nawiązań do aktualnych wydarzeń. Chodzi mi o kwestie zdemaskowania tajemnicy Olivera, który oficjalnie utrzymuje, że spędził 5 lat na Lian Yu. Czyżby jego przeszłość ujrzała światło dzienne? Moim zdanie jest to obecnie najbardziej intrygująca sprawa.
Dobrze, jeśli o czymś ważnym zapomniałem to dajcie znać w komentarzach. Teraz przejdźmy do omawiania 6. odcinka.
Pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy to… ROSJA. Serio, nie mam pojęcia o czym był ten odcinek, ponieważ zapamiętałem tylko ostatnie kilka minut, które ukazywały wspomnienia Olivera. Konstantin Kovar wypada wprost rewelacyjnie. Nie sądziłem, że może posiadać taką ogromną charyzmę i być aż tak dobrze zagrany. Jeśli jakimś cudem jeszcze nie widzieliście tej sceny, to nie mam pojęcia dlaczego jeszcze marnujecie czas i czytacie moje wypociny.
W końcu doczekałem się większej roli Evelyn Sharp! Nareszcie twórcy dali jej więcej czasu, dzięki czemu mogliśmy poznać jej motywacje, sposób myślenia i poziom umiejętności po dotychczasowym treningu. Scena w pociągu była jednak trochę naciągana, ponieważ nie wierzę, że Artemis mogła tak długo pojedynkować się z Prometheusem i jeszcze do tego go zranić. Oczywiście było to konieczne do poprowadzenia fabuły, więc… czemu nie.
W tym miejscu należy wspomnieć o najbardziej kiczowatym zwrocie fabularnym jaki widziałem od dłuższego czasu. Czy ktoś serio uwierzył w to, że Quentin Lance jest naszym zakapturzonym kolegą? Skoro uparli się już na ten motyw z alkoholizmem, to zapewne jakoś powiążą go z tym zaskakującym odkryciem. Wydaje mi się, że zostanie to podobnie rozegrane jak w przypadku Harpera w 3. sezonie, który był mylnie przekonany o tym, że zabił Sarę.
Ponownie pojawiają się dość duże nawiązania do pierwszego sezonu. Najważniejszym z nich jest lista Roberta Queena. Okazuje się, że Prometheus dobiera swoje ofiary na podstawie nazwisk, które są w niej wymienione. Dzięki temu możemy zakładać, że pod kapturem ukrywa się osoba, która jest mocno związana z Oliverem lub jego rodziną. W internetach huczy od plotek, że jest to Tommy… A co Wy o tym myślicie?
W tym odcinku po raz pierwszy możemy zobaczyć jak cała drużyna uczestniczy w jednej z akcji. Ich zadaniem było opanowanie panikującego tłumu i spacyfikowanie ludzi posiadających broń. Gdyby nie fakt, że cała ta sytuacja była za bardzo przerysowana, to byłaby to jedna z moich ulubionych scen. Nie chce mi się też wierzyć, że grot strzały zmieścił się w lufie od pistoletu… ale nie znam się , więc się nie będę czepiał.
Jeszcze tylko jeden odcinek dzieli nas od wielkiego wydarzenia jakim będzie crossover seriali Arrow, Flash, DC’s Legends of Tomorrow i Supergirl. Po obejrzeniu zwiastuna śmiało mogę powiedzieć, że z niecierpliwością wyczekuję tych czterech połączonych epizodów. Już od dawna wiemy, że będzie to historia na dużo większą skalę niż ostatnio, ale dopiero teraz, gdy zobaczyłem kilka wspólnych ujęć naszych bohaterów, zacząłem cieszyć się jak małe dziecko. Mam jedynie złe przeczucia co do wyglądu głównych antagonistów. Budżet telewizyjny jest ograniczony i mam tylko nadzieję, że nie podzielą oni losu Hulko-nazisty z Legend, który bawił zamiast wzbudzać przerażenie.
Romek
PS 1 Czy zauważyliście, że scena, w której występuje Green Arrow i prokurator okręgowy (6.odcinek), strasznie jest podobna do tej z Batmanem i Gordonem w Mrocznym Rycerzu?
PS 2 Spokojnie, pomnik Laurel dalej stoi… ale jest szansa, że kosmici go zniszczą!
Reklama