blank

Agents of S.H.I.E.L.D S04E21 „The Return” – recenzja

 Kolejny odcinek „Agents of S.H.I.E.L.D” już za nami. Był on w dużej mierze skupiony na postaciach i aktualnym stanie rzeczy po wydarzeniach w Framework. Przygotował on nas również do finału sezonu, którego wyczekuje z niecierpliwością.

 Pierwsze skrzypce odgrywa zdecydowanie AIDA, która dzięki Darkhold i badaniom w Strukturze stała się żywą osobą z mocami nieludzi. Na samym początku były android zachwyca się urokami ludzkiej egzystencji, a także możliwością dokonywania wyborów. Chwilę później nadmiar emocji zaczyna ją przytłaczać i sama już nie wie czego chce. Regularne zmiany nastrojów wychodzą bardzo ciekawie. Mallory Jansen perfekcyjnie oddaje emocje, a aktorstwo z jej strony stoi na niezwykle wysokim poziomie. Jedyna rzecz, która mi przeszkadzała to sposób w jaki Ophelia zmieniła się z dobrej, współczującej osoby w bezlitosną, szaloną morderczynię. Głownym powodem było odrzucenie jej przez Fitza. Można to jeszcze wytłumaczyć, że nie rozumie ona jeszcze w pełni ludzkich zachowań, natomiast Leo był dla niej bardzo bliski, ponieważ praktycznie uczestniczył w jej stworzeniu, jednak jej przemiana nastąpiła na przestrzeni kilku sekund. Gdyby bardziej rozwinięto ten wątek byłbym jeszcze w stanie to zaakceptować, ale został jeden odcinek do końca czwartej serii i nie było już na to czasu, więc trudno.

 Pozostałe postacie wychodzą nienagannie. Pretensje Yo-Yo w stosunku do Daisy są zrozumiałe ze względu na jej związek z agentem, widoczyny na przestrzeni całego sezonu. Interakcje pomiędzy Coulsonem a May wychodzą naprawdę zabawnie, przy czym od razu można się zorientować jaka łączy ich relacja. Postępowanie Leopolda i Simmons również jest naturalne. Naukowiec jest w szoku po tym co go spotkało w wirtualnej rzeczywistości, co zostało przedstawione bardzo wiarygodnie. Jemma martwi się o swojego ukochanego i dzięki temu można się bardziej utoższamić z bohaterami. Wszystko to oceniam na plus.

 Pomimo, iż epizod był w dużej mierze skupiony na postaciach, to nie zabrakło miejsca na dobre sceny akcji. Pojedynek Melindy i Phila przeciwko grupie robotów Superiora wychodzi dobrze, w szczególności moment z byłym dyrektorem i jego tarczą. Momenty kiedy Ophelia używa swoich mocy też są porządnie zrealizowane, przez co nie mogę się doczekać finału.

 I na koniec, moment na który wszyscy czekali, powrót Ghost Ridera. Mściciel pojawił się tylko na krótką chwilę, ale wciąż była to niezwykle efektowna scena, ze znakomitymi efektami specjalnymi.