Agents of SHIELD LMD Flarrow.pl

Agents of S.H.I.E.L.D S04E12 „Hot Potato Soup” – recenzja

 Po tym jak ostatni odcinek był wypełniony zwrotami akcji i rozwojem fabuły, tak ten bardziej skupił się na postaciach i relacjach między nimi. Spodobało mi się to, ponieważ mogliśmy dzięki temu bliżej poznać poszczególnych bohaterów i bardziej się do nich zbliżyć.

 Oczywiście cały epizod kradnie Patton Oswalt jako Sam, Billy i Thurston Koenig. Niesamowicie wychodzi to kiedy jeden aktor wciela się w trzy różne postacie i możemy obserwować interakcje między nimi. Kwestie, nieważne którego bohatera, wychodzą bardzo zabawnie oraz charyzmatycznie, przez co nie jest możliwe, aby nie lubić któregokolwiek z nich. Odcinek przedstawił nam także postać LT Koenig, czyli siostrę wspomnianych powyżej braci, która również budzi sympatię już od swoich pierwszych scen. Mam nadzieję, że nie pożegnaliśmy się jeszcze z tą rodziną i zobaczymy ich jeszcze w przyszłych epizodach.

  Dowiedzieliśmy się także nowych rzeczy na temat Fitza, a mianowicie o jego problemach z ojcem. Spodobało mi się, że nie dał się on zmanipulować przez androida doktora Raddcliffe’a ( który nawet jako maszyna wypada świetnie), a potem jeszcze nastąpił rozwój relacji LeoSimmons i to wszystko oceniam na plus. W międzyczasie mamy też Macka, u którego rozwinęła się jedynie fobia przed robotami i, którego zachowanie, miejscami, może naprawdę irytować, więc nie da się o tym powiedzieć niczego dobrego.

 Nie zabrakło także interakcji między Philem a May (LMD podstawionym przez Holdena). Tak jak w poprzednich przypadkach, miło było zobaczyć, że agenci są dla siebie kimś więcej, niż tylko współpracownikami. Oczywiście, w tym odcinku drużyna Coulsona już poznała prawdę na temat oszustwa naukowca i rozpoczęły się poszukiwania prawdziwej Melindy. Interesuje mnie jak będzie wyglądała relacja między przywódcą zespołu a porwaną agentką, kiedy zostanie ona odratowana.

 W tle epizodu mamy cały czas wyścig między agentami a Raddcliffem, o zdobycie Darkholdu. Tu niestety mam kilka rzeczy do zarzucenia. Czy kiedy Phil próbuje wziąć od fałszywej May księgę, to czy nie powinna ona spróbować bardziej słowami przekonać Coulsona do zachowania mistycznego artefaktu? Dzięki temu android nie spaliłby swojej przykrywki i osiągnąłby cel misji, ale zamiast tego wycelował w przywódcę zespołu broń. Wydaje mi się to lekko naciągane. Oprócz tego czy Holden nie zainstalował żadnego kodu autodestrukcji albo czegoś takiego właśnie na wypadek takiej sytuacji, jak przedstawionej w tym odcinku? Zamiast tego drużyna wciąż ma model LMD i mogą go wykorzystać do odnalezienia prawdziwej agentki. Po sprawie z Fitzem i pierwotnym modelem AIDA mam jednak pełne zaufanie do twórców, przez co póki co nie tracę nadziei i wierzę, że jeszcze wyniknie z tego coś ciekawego. Oprócz tego mamy całkiem dobre sceny walk, ale ciężko się na nich skupić właśnie przez takie dziury fabularne.