blank

Legends of Tomorrow S01E14 „River of Time” – recenzja

Czasami dochodzi do sytuacji, w której akcja serialu znacznie spowalnia, nawet w przypadku gdy w poprzednim odcinku wszystko zmierza do definitywnego końca. Następuje wówczas odcinek, który przez część sympatyków zostanie określony mianem „zapychacza”. Nie inaczej jest w River of Time. Po złapaniu Vandala Savage’a otrzymujemy epizod bez większej akcji, dość monotonny, a momentami również nudny.

Aż trudno wybrać z całej gammy wątków ten, który najbardziej mógł poruszyć widza [sarkazm]. Rip Hunter po raz kolejny udowodnił, że jego rodzina jest dla niego ważniejsza aniżeli drużyna, którą zwerbował na Waveridera. Jest słabym dowódcą, jak również strategiem. Naprawdę sądził, że odstawienie Savage’a do Vanishing Point przyniesie oczekiwany skutek? Władcy Czasu od początku byli przeciwni planom zgładzenia nieśmiertelnego tyrana, nic więc dziwnego, że epizod zakończył się zgodnie z przewidywaniami widza.

Słabość kapitana Waveridera sukcesywnie wykorzystuje antagonista sezonu, który stanowi najjaśniejszą postać recenzowanego odcinka. Buntuje przeciwko Hunterowi jego własny team. Mistrz strategii oraz manipulacji. Z łatwością omamił Raya Palmera, dzięki czemu utorował sobie drogę do ucieczki.

Ray w scenie z Felicity powiedział: „Idę ratować świat, a nie zakochać się”. Żałuję, że nie trzymał się danego samemu sobie słowa. Jego perypetie z Kendrą nie zachwycały, a motyw z powrotem Cartera był tak przewidywalny, że oczekiwałem go od co najmniej kilku recenzji. Co do Hawkmana, ewidentnie nie chce na dłużej zagościć w serialu, skoro znów ginie szybciej niż zdąży satysfakcjonująco pokazać swe umiejętności.

Z ekipy Legend odchodzi Jax, lecz cała drużyna wyraźnie chyli się ku rozpadowi. Czy Legendy przetrwają i ostatecznie zwyciężą Vandala Savage’a? Wy już zapewne wiecie, ja muszę jeszcze nadrobić te odcinki 😉 Tak na prawdę nie mieliśmy zbyt wielu okazji do oglądania Firestorma, więc ta rozłąka nie powinna być bolesna.

Reasumując, dziś króciutko, bo właściwie epizod nie przyniósł wątków wartych głębszego omówienia. Było co najmniej nieciekawie, zawiedli nawet Ci, których przez większość serialu uważałem za kluczowych bohaterów, tudzież Snart i panna Lance. Ocenę ratuje jedynie Vandal Savage.

Ocena recenzenta: 4/10

Piotr "Batplay" Nowak
Recenzent na portalu flarrow.pl. Odpowiedzialny za omówienie i krytykę serialowego uniwersum DC. Historyk z wykształcenia, lubi spędzać czas na planach filmowych, okazjonalnie Dj. Zainteresowany również sportem, zdrowym trybem życia; uczestnik biegów surwiwalowych.