W tym tygodniu z nieco większym poślizgiem, ale nie miałem kiedy obejrzeć odcinka. I wiecie co? Bardzo się cieszę, że na następny nie muszę czekać całego tygodnia! 🙂 Znów nie będzie to typowa recenzja, znów będzie sporo oceny własnej, subiektywnej, znów będę prosić Was o wyrażenie własnych opinii. Jest nad czym dyskutować!
Odcinek w moim odczuciu był najlepszym z tego sezonu. I nie chodzi tu tylko o krwawą jadkę, a o rozwój postaci. Czy wy zauważyliście, że właśnie wszystko stanęło do góry nogami? Octavia przywódcą, Clarke i Echo zdrajcami, Luna z dobrej dziewczynki, którą znaliśmy przerodziła się w żadną zemsty bestię, a Ci, którzy zasługiwali na coś więcej po prostu odeszli…
Większość z nas spodziewała się finałowej walki miedzy Octavią a Echo. Jakież było zdziwienie, gdy to jednak Roan wyszedł na pole bitwy a z tłumu wyłoniła się Luna. Nie wiem jak Wy, ja zbierałem szczenę, głównie ze względu na Lunę. Pewna siebie, przepełniona zemstą jasno komunikuje, że nikt nie przeżyje. Były ciary 🙂
Octavia… Skiripa, niby waleczna a zepchnięta do defensywy, do bycia dziewczynką spod podłogi. Miałem mieszane uczucia co do tego zabiegu twórców, ale nic tak mnie nie cieszyło podczas tego odcinka, jak kolejne zabójcze ciosy naszej małej zadziory. Kto by pomyślał jeszcze kilka odcinków temu, że odegra tak wielką rolę, że będzie tą, która postanowi ocalić wszystkich? No właśnie…
Roan, mimo śmierci pozostał wygranym. Jego szacunek, honor i dojrzałość było czymś, co bardzo mnie intrygowało. Zachowanie wobec Echo, Bellamy’ego, Clarke i samej Octavii wzbudziło we mnie podziw, naprawdę. Można mieć żal do twórców, że skasowali tak ciekawą postać, że nie rozwiązali konklawe inaczej, jednakże, czy to nie takie decyzje budzą emocje u widza?
Koniec tych opisów i ocen, zastanówmy się co tak naprawdę się stało i do czego to może doprowadzić.
Skikru zdradziło, nie podlega to wątpliwości, ale dlaczego pozostawili Octavię i Kane’a na pastwę losu? Dlaczego zamknęli się w tym bunkrze sami? Co Clarke znów wymyśliła? Pytania się mnożą, odpowiedzi nie przybywa, pozostaje wiele domysłów. Z zapowiedzi kolejnego odcinka już można zauważyć, że porwanie Bellamy’ego było w pewien sposób nieprzemyślane.
Skoro chcieli ukraść bunkier i zostawić Octavię na zewnątrz, to chyba jasnym jest, że zatroskany brat narobi problemów, szczególnie po tych kilku emocjonalnych scenach, gdzie wydawać się mogło, że Bell i O znów będą rodzeństwem. Co na to Trikru? Czy Indra i reszta uszanują wynik konklawe w świetle nowych, powiedzmy sobie szczerze, durnych poczynań Clarke i reszty?
Śmierć Roana nie pomaga fabule, a wręcz ją jeszcze bardziej komplikuje. Mam na myśli zdradę Echo, o której wiedzą już tylko 3 osoby, a dwie z nich znają decyzję poległego króla Azgedy. Co się wydarzy z Echo i jak ustosunkuje się do decyzji króla? To kolejne pytanie, na które brak odpowiedzi. Czy Was też mnogość pytań i tak wiele domysłów niesamowicie jara? Z każdym odcinkiem emocje odczuwam coraz większe i za to wypada podziękować twórcom.
Zapowiedź następnego odcinka, który ukaże się już w nocy, z 10 na 11 maja, jasno wskazuje, że Clarke będzie miała problemy. Ukazuje też, że zmiany, jakich doświadczyliśmy w 10 odcinku, w odniesieniu do postawy konkretnych bohaterów mogą nie być krótkoterminowe. Koniec sezonu zbliża się nieubłaganie, napięcie rośnie, a praimfaya coraz bliżej… czarny deszcz już spadł, zebrał pierwsze żniwo. Mam nadzieję, że kolejny odcinek nie zwolni tempa i sprawi, że po raz kolejny szczękę będę zbierać z podłogi!
Podzielcie się w komentarzach swoimi odczuciami co do odcinka, jest o czym dyskutować!
Reklama