Jak wyglądałby świat bez słynnej drużyny Avengers? Zapraszamy do lektury!
“Co by było gdyby…” to seria, którą poprowadzimy my, para geeków z Flarrow – Manuela i Filip. Razem spędzając czas przy komiksach i serialach od zawsze zastanawialiśmy się nad różnymi dziwnymi możliwościami i machinacjami uniwersum, a teraz postanowiliśmy przelać nasze przemyślenia na artykuły, które pojawiać się będą w każdy poniedziałek i piątek. Wzięliśmy na warsztat postacie ze świata Marvela, wspomagając się klasycznymi seriami komiksów tego wydawnictwa. Od bardzo długiego czasu intensywnie myśleliśmy nad wspólnymi artykułami i w końcu się do tego zabraliśmy – z wielkim hukiem! Nie pozostało wam nic, jak tylko wkroczyć z nami w świat alternatywnych linii czasowych… Zapraszamy!
Co by było gdyby… Mściciele nigdy nie istnieli
Zeszyt What If #3 – The Avengers had never been pokazuje nam alternatywę dla wydarzeń z zeszytu Avengers #3. Tak jak w poprzednich przypadkach zaczynamy podobnie. Hulk decyduje się porzucić grupę, pozostają w niej Iron Man, Thor, Giant-Man i Wasp. W czasie gdy zielony stworek spotyka Sub-Marinera, pozostali próbują zdecydować co zrobić z tym problemem. W oryginalnej wersji zgodnie podejmują decyzję o poszukiwaniu Hulka, aby stanąć do walki z nim i jego nowym kompanem. Alternatywna wersja przedstawia inny rozwój wydarzeń. Drużyna ma odmienne zdania na temat poszukiwań Hulka, nie mogąc dojść do porozumienia z Iron Manem, Thor decyduje się odejść. Po tym wydarzeniu Giant-Man przechodzi nagły kryzys egzystencjonalny twierdząc, że 12 stóp wzrostu, to żadna super moc i lepiej się sprawdzi żonglując fiolkami w laboratorium. Hank Pym odchodzi wraz z lojalną mu Wasp. Tym samym Iron Man zostaje sam na placu boju.
Stark postanowił więc wziąć sprawy w swoje ręce i skontaktować się z przyjacielem Hulka, Rickiem Jonesem, by ten spróbował pogadać z zielonym stworem. Jednak w obu liniach czasowych pomysł ten zawodzi, ponieważ Banner go nie słucha, kompletnie stracił kontrolę nad potworem. Dowiedziawszy się o tym, Anthony Stark postanowił skonfrontować się z Hulkiem, lecz nie trwa to długo i nic z tego nie wychodzi, ponieważ jest na to za słaby, przegrywa, a były Avenger znów ucieka. Wtedy to zielona bestia sprzymierza się z Namorem, który również gardzi gatunkiem ludzkim i oboje chcą się go pozbyć. Wyzywają pozostałych Avengersów na pojedynek na Giblartarze, na który stawić się mają w ciągu 48 godzin.
Stark spędził następne 40 godzin na tworzeniu strojów dla Ricka, Wasp i Giant-Mana. Bohaterowie zjawiają się w cywilnych ubraniach, testują nowe stroje, ale dochodzi do kłótni między nimi i postanawiają pozostać przy swojej decyzji i raz na zawsze porzucić bycie superbohaterami. Iron Man wpada na pomysł, by poprosić o pomoc Fantastyczną Czwórkę, lecz jak wiadomo, Tony ma wybujałe ego i nie odbierze sobie możliwości na laur zwycięzcy, nie chce być też uznany za tchórza. Tworzy specjalne ulepszenia dla swojej zbroi, by tym razem mógł stawić czoła potężnemu Hulkowi. Całą energię, którą posiada (prócz jednego akumulatora, który zostawił w razie porażki, by napędzał jego serce) przekierowuje do swych miotaczy i wyrusza na starcie ze swoim do niedawna przyjacielem. W międzyczasie Rick Jones podąża za Hankiem Pymem i jego ukochaną, by wyjaśnić im, że Stark za żadne skarby nie poprosi o pomoc FF, wtedy zdają sobie sprawę, że muszą ruszyć mu z odsieczą.
W następnych kadrach mamy walkę między Iron Manem a duetem Hulk/Namor. Nasz blaszany drwal jest tu przepotężny, nawet Niesamowity Hulk nie może go powstrzymać. Po krótkiej walce i pozbyciu się Sub-Marinera, Tony zwabia zielonego stwora do wody, dzięki której może potraktować go całą energią, którą posiada i tak robi, zużywa prawie wszystko, co mają do zaoferowania jego akumulatory, ale na chwilę pokonuje Hulka. Gdy ma zamiar go pojmać do akcji znów wkracza władca Atlantydy i wrzuca Iron Mana do wody, gdzie ma większą siłę. Niestety, nasz bohater zostaje pokonany i wyrzucony na brzeg, jest ledwie żywy. Ale z odsieczą zjawia się reszta Avengers, którzy przybywają we wcześniej zbudowanych strojach. Hulk odzyskuje przytomność i toczy walkę z Hankiem Pymem, lecz jest zbyt potężny, po jakimś czasie w końcu poznaje moce Giant-Mana i unika jego ciosów, prowadząc tym samym do swojej wygranej. Ledwie żywy Stark wie, że Pym jest ich ostatnią nadzieją i postanawia oddać mu resztę mocy, która mu została wiedząc, że to go zabije.
Zmotywowany Giant-Man rzuca się na zielonego i daje mu niezły łomot. W tym samym czasie bój toczy Namor i Rick Jones, przyjaciel Hulka. Nie radzi sobie, gdyż nie jest doświadczony w walce, więc po chwili Sub-Mariner go nokautuje i posyła ostateczny cios, który ma go roztrzaskać o skały. Wtedy to w Hulku budzi się Bruce Banner i ratuje swojego przyjaciela zdradzając tym samym króla Atlantydy. Nawet w wodzie jest silniejszy od niego, ale niestety nie może pod nią oddychać, więc wypływając na powierzchnię daje szansę Namorowi na ucieczkę z pola walki. Koniec jest bardzo smutny i pełen patosu, ponieważ widzimy bohaterów, którzy znów jednoczą się, by w przyszłości walczyć ze złem czcząc tym pamięć Anthony’ego Starka, pierwszego Iron Mana. Tak powstają Armored Avengers!
Opinie, spostrzeżenia i inne wynurzenia
Manu
Jako, że jestem zadeklarowaną fanką Iron Mana – Tony’ego Starka, żadnego innego – moja wypowiedź będzie wysoce subiektywna. Co tu dużo mówić… jestem bardzo usatysfakcjonowana. Co prawda nie przepadam za Giant-Manem i Wasp, Hulk i epizodyczny Thor są mi obojętni, ale całość historii sprawia, że absolutnie nie mam na co narzekać. Nigdy nie postrzegałam Iron Mana w kategoriach playboya ze zbyt wysoką samooceną, więc moja ocena sytuacji może być nieco naciągana. Dla mnie zachowanie Starka, to nie przerost ego, a wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny i za drużynę, której do niedawna Hulk był członkiem. Co do tej postaci… czysta furia, ot i cała historia. Pomimo tego, że Namorowi poświęcono sporo czasu w tym zeszycie, wydaje się być tłem, a jego obecność sprowadza się wyłącznie do bijatyki. Nie żeby było mi jakoś szczególnie żal z tego powodu. Żal było mi natomiast umierającego Iron Mana. Gdybym zobaczyła tę scenę na ekranie konieczny byłby zapas chusteczek.
PS Nie słuchajcie Filipa, początek nie jest kiepski.
Filip
Nie jestem jakimś wielkim fanem pierwszych Avengers, więc dziś znów moja ocena nie będzie zbyt mocno rozbudowana. Zeszyt na początku bardzo nużący, przynajmniej dla mnie, ale wraz z kolejnymi kartami dość szybko się rozkręca. Nie słuchajcie Manu, ona jest zbyt wierną fanką Iron Mana, by ocenić to inaczej, hahaha… Tony Stark jest po prostu… Starkiem, dokładnie takim, jakiego znacie z filmów Marvela. Co prawda zawsze podobało mi się jego zachowanie, lecz w takim momencie jest bardzo nielogiczne i działa bardzo na jego niekorzyść. Jego ego jest wybujałe, przez co na końcu zeszytu ginie. Nie chciał oddać chwały i lauru zwycięstwa komuś innemu, nie chciał pomocy Fantastycznej Czwórki, choć przyjaciołom powiedział, że tak właśnie zrobi. Hulk, nie tak jak w poprzednim artykule, w końcu jest bezmyślną, pełną wściekłości maszyną do niszczenia wszystkiego na swojej drodze. Giant-Man, Wasp, Rick Jones i Thor są tu postaciami, które nie odgrywają jakiejś mega wielkiej roli, aczkolwiek Hank Pym jest bardzo dobrym Giant-Manem, lecz zabrakło mi trochę inteligentnego dogryzania sobie nawzajem między nim, a Iron Manem. W końcu ich firmy ze sobą zawsze konkurowały, a sami niezbyt przepadali za sobą ze względu na ich charaktery. Ogólnie świetna historia dla fanów Starka i jego starć z kierowanym furią Hulkiem. Polecam przeczytać cały i nie zrażać się kiepskim początkiem. Myślę też, że gdyby komiks ten został odnowiony, dostał lepszą kreskę, może nieco bardziej rozwinięty wątek, żeby zrobić wydanie pełnoprawne, grube HC i był zatytułowany Armored Avengers vs Hulk i byłaby to po prostu alternatywna historia, to komiks ten z pewnością stałby się hitem.
Reklama