Zarówno The Flash jak i Arrow wrócą do ramówki CW dopiero za dwa tygodnie, toteż sympatykom komiksowych seriali tej stacji pozostaje jedynie Legends of Tomorrow. Czy Legendy Jutra w końcu wypadły na miarę oczekiwań?
Marooned zapewnia nam lepsze spojrzenie na historię Ripa Huntera, dzięki wykorzystaniu retrospekcji/futorospekcji (w zależności w jakim ujęciu na to spojrzymy). Wciąż jest to postać pozbawiona charyzmy, nie posiada nawet planu na pokonanie Vandala Savage’a, a co dopiero mówić o alternatywnych pomysłach, w przypadku gdyby nie doszło do realizacji pierwotnego założenia. Gdyby nie przypadkowe pojawienie się Acherona, na pokładzie którego znajdowała się Eva Baxter, wówczas Władca Czasu kompletnie nie wiedziałby gdzie i kiedy powinien poszukiwać serialowego antagonisty. We własnych wspomnieniach zachowuje się co najmniej nieodpowiednio, pozwalając by to Miranda Coburn, dobrze zapowiadająca się Władczyni Czasu, poniosła konsekwencje ich wspólnych działań.
Recenzowany odcinek wprowadza do serialu tzw. Piratów Czasu, dowodzonych przez Johna Valora. Od klasycznych piratów mogliby się naprawdę wiele nauczyć. Teoretycznie szachują Team Huntera, lecz nie posiadają planu jak przejąć Waveridera; ich najlepszym pomysłem okazuje się być sabotaż. Nic więc dziwnego, że ostatecznie zostali przechytrzeni przez dr Steina, i to bez zamiany w Firestorma. Naukowiec w epizodzie wypada całkiem dobrze, momentami potrafi nawet rozśmieszyć. Najbardziej interesującym jego dialogiem, jest ten przeprowadzony z Heat Wavem o powrocie do więzienia. Czyżby easter egg dotyczący powrotu kultowego Prison Break?
A skoro już mowa o Micku Rorym… Postać ta jest kluczowa w omawianym odcinku. Napięcie pomiędzy nim a jego druhem, Snartem, narastało przez całą ich znajomość, aż dotarło do punktu kulminacyjnego w poprzednim odcinku, skutkiem czego doszło do zdrady jakiej dopuścił się Heat Wave. Czy wieloletni kompan zabił swego „ognistego” przyjaciela? Należę do tych, którzy dopóki nie zobaczą ciała, nie uwierzą. Zresztą mamy do czynienia z podróżami w czasie, w każdej chwili, w odpowiednim czasie, możemy jeszcze spotkać Micka.
Nie spodziewałem się, że wątek Raya i Kendry będzie rozwijany. Jest on typowym zapychaczem. Scenarzyści wciąż nie wykorzystują potencjału Kendry, a i dr Palmer w ostatnich epizodach wypadł z formy. Nawet Sara Lance została odsunięta na dalszy plan, lecz przyznaję, że Caity Lotz i Wentworth Miller dobrze wypadli we wspólnych scenach. Co do Jaxa, właściwie nie mam nic do napisania. Był obecny w odcinku, lecz jego występ nie zapadł mi w pamięci. Po takiej ilości epizodów można już jasno powiedzieć, że serial nie jest tym, czym miał być. Częściej rozczarowuje, aniżeli zaskakuje. Nie zdziwię się, jeśli zostanie zakończony na jednym sezonie. Statystyki oglądalności mówią same za siebie.
Ocena recenzenta: 6/10
Reklama