Supergirl S01E15 „Solitude” – recenzja

Długo oczekiwany przeze mnie odcinek, wreszcie ujrzał światło dzienne. Byłem ciekaw przede wszystkim występu Laury Vandervoort, która figurowała w obsadzie kultowego Smallville jako Supergirl. To kolejna aktorka grająca tę postać, która pojawia się także w produkcji stacji CBS; uprzednio gościnne występy zanotowała Helen Slater jako Eliza Danvers.

Główna antagonistka epizodu, przedstawiająca się jako Indigo, jest nie lada wyzwaniem dla Kary Zor-El; „spokrewniona” z Brainiaciem, jednym z najpoważniejszych przeciwników Supermana. Co prawda, można mieć zastrzeżenia do jej stroju i ogólnej charakteryzacji, jednakże pozytywnie wypadła gra aktorska. Moim zdaniem, Laura zagrała bardziej przekonywująco niż w niejednym odcinku Tajemnic Smallville. Kara mimo swej szybkości (w opinii Olsena lata szybciej niż Superman), jest właściwie bezbronna wobec cybernetycznego zagrożenia, toteż w pełni uargumentowana jest pomoc Winna Schotta, który ostatecznie zażegnuje kryzys. Prawdopodobnie jeszcze będzie nam dane zobaczyć Indigo, wnioskując po ostatniej scenie z Nonem, który wróciwszy na Ziemię, jest coraz bliżej zrealizowania swego niecnego planu zagłady ludzkości.

Supergirl przez niemalże cały odcinek odcina się od DEO, głównie od Hanka, obwiniając go za śmierć Astry. Konsekwencją takiego zachowania jest wyznanie prawdy przez Alex. Czy kontakt między siostrami ulegnie ochłodzeniu? Po czułym uścisku można przypuszczać, że nie. Niewątpliwie to Alex jest dla Kary bliższą osobą aniżeli Astra. Z panną Danvers związana jest także jedna z lepszych scen epizodu, mianowicie sparing walki wręcz z Hankiem.

W życiu pozostałych bohaterów mamy do czynienia z równie interesującymi perypetiami. Ostatecznie Lucy Lane decyduje się na zerwanie związku z Jamesem Olsenem, argumentując swoją decyzję miłością pomiędzy Karą a Jimmym. Natomiast poznana w poprzednim odcinku Shiobane, zanotowała pierwsze wpadki. Presja otoczenia wyraźnie ją przytłacza, nie jest tak silna psychicznie na jaką wygląda. Zaskakujące jest jej zwierzenie się Winnowi ze swych życiowych tajemnic, zakończone namiętnym pocałunkiem. Niewątpliwie intrygująca postać, która może jeszcze sporo zamieszać w Cat Corp.

Solitude jest istotnym odcinkiem również ze względu na pojawienie się słynnej z przygód Supermana, Fortecy Samotni. Przedstawienie jej, coraz bardziej zakreśla ślad działalności Kal-Ela na Ziemi. Mimo, iż odcinek wiele wnosi do ogólnego rozwoju fabularnego, nie wywarł na mnie większego wrażenia, akcja poza rozbrojeniem rakiety i sparingiem, nie przebiegała zbyt wartko, a dialogi obfitowały w oklepane schematy.

Ocena recenzenta: 6/10

Piotr "Batplay" Nowak
Recenzent na portalu flarrow.pl. Odpowiedzialny za omówienie i krytykę serialowego uniwersum DC. Historyk z wykształcenia, lubi spędzać czas na planach filmowych, okazjonalnie Dj. Zainteresowany również sportem, zdrowym trybem życia; uczestnik biegów surwiwalowych.