blank

Kolejny film z Universum MARVELA doczekał się swojej premiery. Doctor Strange, następny flagowy bohater otrzymał swój solowy film. Jak wypadł? Czy warto udać się do kina na dzieło reżysera Scotta Derricksona? Przeczytajcie i zdecydujcie sami. 

Ta recenzja będzie miała nieco inny wymiar i wygląd niż wszystkie dotychczasowe. Udałem się do kina jak zwykle z ciekawością czym uraczy nas tym razem Marvel, ale oczywiście nie poszedłem sam. Była ze mną moja żona, totalny laik jeśli chodzi o wiedzę na temat universum DC czy też Marvela. Chociaż nie powiem, powoli zaczyna się jej podobać to wszystko. Dlatego ta recenzja będzie pisana okiem fana jak i osoby postronnej, która poszła do kina, aby poznać świat superbohaterów. Omówienie będzie składało się z punktów, na które dyskutowaliśmy. Co wyszło z tego wszystkiego? Sami oceńcie.

Obsada aktorska:
Ania: Główny aktor Benedict Cumberbath, został świetnie dobrany do roli Strange’aKaecilius, w którego wcielił się Mads Mikkelsen, dobrze wygląda, ale to tyle. Sama jego postać jest bardzo słabo przedstawiona. Stwarza wrażenie, że nie jest jakimś strasznym wrogiem, którego należy się bać, tylko zwykłym pionkiem, który musiał znaleźć się na planszy filmu. Zawsze ktoś musi być dobry, a ktoś zły. Moją uwagę przykuła postać Mordo. Nie znam jej z komiksów i opowieści, ale jego spokój ducha i wierność swojej mentorce oraz wyznawanym wartościom zrobiła swoje – szczególnie końcówka filmu to świetnie ukazuje. Reszta postaci – dobra, ale nie wyróżniająca się.

Cyborg: Obsada aktorska jak zwykle w filmach Marvela nie zawodzi, tak jest i tym razem. Benedict Cumberbath, Mads Mikkelsen czy Tilda Swinton te nazwiska już zachęcają do udania się na film. Natomiast co do ról przez nich granych jest tak sobie. Fakt, oddajmy cesarzowi co cesarskie – Strange. Jedyna postać, która ratuje ten film, jeśli chodzi o grę aktorską to nie ma co komentować… Majstersztyk! Postać zadufanego, aroganckiego, narcystycznego, nie liczącego się z nikim i niczym doktorkiem napisana fenomenalnie. Jego przemiana jest pokazana w bardzo dobrym tempie, nie w 10 minut, a praktycznie aż do napisów końcowych. Scenarzyści tak bardzo skupili się na głównej postaci, że zapomnieli o reszcie ekipy. Główny antagonista Strange’a jest tak słaby, że szczerze gdyby go nie było to chyba bym nawet nie zauważył. Słabe teksty, cała historia tej postaci taka oklepana. Nawet aktor, który jest naprawdę bardzo dobry w tym co robi, nie miał szans uratować tej postaci. Cóż, z pustego to i Salomon nie naleje. Tilda i reszta ekipy zagrała poprawnie, każdy wniósł coś do filmu. Można to podsumować zwrotem: jest dobrze, ale… no właśnie nic nie urwało.

664770_1-2

Marvel's DOCTOR STRANGE..Kaecilius (Mads Mikkelsen)..Photo Credit: Film Frame ..©2016 Marvel. All Rights Reserved.
Marvel’s DOCTOR STRANGE..Kaecilius (Mads Mikkelsen)..Photo Credit: Film Frame ..©2016 Marvel. All Rights Reserved.

tilda-swinton-doctor-strange

Fabuła:

A: Miałam okazję obejrzeć wcześniej kilka filmów na podstawie komiksów. Strange – owszem zachwycił mnie bardzo. Postać świetnie przedstawiona, przyciągająca uwagę, idealnie odegrana rola. Film sam w sobie świetny. Tworzenie tuneli za pomocą wewnętrznej siły, przejścia z jednego punktu do drugiego, zamknięcie w innym świecie – dobrze pokazane, trzymające w pewnym sensie w napięciu – cóż może się wydarzyć po tej drugiej stronie. Tracisz pierścień? Tracisz wszystko. Coś z czymś się łączy, co mnie zaciekawiło i na pewno zachęciło do poznania innych postaci, a nie tylko aroganckiego doktorka. Film, jak wszystkie z DC i Marvela, które miałam okazję obejrzeć, pokazują namiastkę tego, co może być w kolejnych filmach o superbohaterach. Podczas oglądania wszystko łączyło się w całość, nie miałam okazji pomyśleć 'a ten tu skąd się wziął?’, płynność akcji, bez niepotrzebnych wtrąceń, które by tylko mieszały. Czuję sytość po obejrzeniu tego filmu.

C: Od czego by tu zacząć. Może od tego, że jest świetnie? Tak, konstrukcja filmu, jego linia czasowa i zależność przyczynowo-skutkowa, są naprawdę trafione w punkt. Film jako całość ogląda się miło, lekko i przyjemnie. Jak to w produkcjach Marvela, wszystko jest pokazane od A do Z. Całe tworzenie postaci Strange’a, jego przemiany w mistrza magii są ukazane w sposób bardzo dbały o szczegóły. Wybitny neurochirurg, podczas wypadku samochodowego traci to co czyniło go wyjątkowym – sprawność w dłoniach. Jego dążenie do celu, ambicja i strach przed porażką doprowadzają go do mistycznego miejsca zwanego Kamar-Taj. Tam zostaje uświadomiony przez Najstarszą, że świat jest większy niż mu się wydaje. Tak zaczyna się jego przygoda z magią, którą na początku chce wykorzystać, aby wyleczyć dłonie. Jednak po pewnym czasie uświadamia sobie, że ludzie i świat są ważniejsi niż on i zostaje superbohaterem. Brzmi znajomo? Właśnie, tak zaczynał praktycznie każdy z drużyny Avengersów, więc i doktorek musiał przejść tę samą drogę. Jednak tutaj jest to, czego nie miały inne filmy, a mianowicie magia. Cała ta mistyczna i tajemnicza otoczka dodaje kolorytu fabule. Ciężko znaleźć jakieś minusy w samej historii, jest spójna i nie odnosi się wrażenia, że coś tutaj nie pasuje (no może oprócz tego nieszczęsnego antagonisty). Brak chaosu i rozjechania scenariusza jest wielkim plusem tego filmu.

Efekty specjalne:

A: Jako film 3d akurat za serce mnie nie chwycił. Fajnie zobrazowane 'tunele’, ukazana magia, ale myślę, że 2d byłby równie dobry. Nie odczułam super efektów specjalnych, no może z wyjątkiem zaklęcia zmiany przestrzeni.

C: Wersja na której byłem to 3D. Czy bym polecił, aby koniecznie iść na 3D? Chyba nie, ja osobiście bardziej gustuje w trójwymiarze, ale w tym filmie nie ma momentów, które robiłyby różnice. To odnośnie wersji filmu, teraz o samych efektach. Orgia dla oczu, tyle efektów w jednej historii nie widziałem już dawno. Najbardziej z czym mi się to wszystko skojarzyło to z Incepcją. Tyle, że tam to było małe piwo w porównaniu z tym co zastaniemy tutaj. Efektowne, mega widowiskowe kino dla każdego fana, który lubi jak na ekranie się dużo dzieje. Jesteśmy zasypywani na każdym kroku różnego rodzaju wizualizacjami, które robią wrażenie na odbiorcy. Zmieniające się konstrukcje budynków, manipulowanie materią i kształtowanie jej tak jak się chce, robią mega duże WOW! Pod tym względem to producenci zaszaleli, naprawdę dobra robota.

Smaczki:

A: Najbardziej w pamięci utkwiły mi momenty z ukazaniem ciała astralnego. Scena w której Strange przeniósł się do szpitala i Palmer ratowała mu życie na stole operacyjnym, podczas gdy on walczył poza swoim ciałem długo będzie powodować dreszcze na ciele. Całe zobrazowanie, jak potężna jest dusza ludzka jest zawarte właśnie w tym filmie. Rozmowa – znów podczas wyjścia poza ciało – ucznia ze swoją nauczycielką, pożegnanie i moment wyboru – ja czy świat? Ukazanie, że jednak dobro zawsze zwycięża, ale… ta nutka niepewności, pozostawiona na koniec, gdy Mordo chce sam wymierzyć sprawiedliwość, za nieprzestrzeganie praw natury… I tu pojawia się ciekawość – co dalej…? Jakie będą efekty tego ostatniego spotkania? Aż sama nie mogę doczekać się kolejnej dawki emocji w następnym filmie.

C: Trochę tych smaczków, które mi się podobały było. Podczas seansu szukałem w filmie ukrytych easter eggów i znalazłem. Pierwszy to olanie sprawy z pomocą dla War Machine, który jak wiemy został sparaliżowany w Civil War, drugi to Stan Lee. Cały film czekałem na jego jak zawsze długie wystąpienie i doczekałem się, mowa na miarę Oskara i ta kreacja pasażera autobusu czytającego gazetę – genialna. Kolejnym easter eggiem było bardzo subtelne ukazanie Stark Tower w tle, kiedy było pokazane sanktuarium w Nowym Jorku, a ostatnie to scena po napisach, w której widzimy Thora. Rozmowa między nim, a doktorkiem zapowiada nam, że chyba w Thor: Ragnarok ujrzymy Strange’a. Fajnie. To tyle co wyłapałem, a poza tym sceny walk, które wyglądały bardzo efektownie i były miłe dla oka. Żarty w filmie czy z hasłem do wi-fi, czy chociażby widok okładanego Scotta Adkinsa przez pelerynę. Yuri Boyka pokonany przez kawałek szmaty? Dobra, wiem że magicznej, ale sam fakt, nie przystoi. No i zapomniałbym motyw kufla z browarem Thora, taki mieć w domu? Chcesz i pijesz ile możesz, a jak nie możesz to i tak dalej pijesz, bo to niekończąca się przyjemność.

thor-ragnarok-doctor-strange-banner

Gorycz:

A: Ciężko mi wyłapać coś, co faktycznie by nie pasowało do scenariusza. Wydaje mi się, że wszystko było dopięte do końca i nie dałoby się nic wyciąć. Może jedynie dodać odrobinę charakteru Kaeciliusowi, aby jego postać bardziej utkwiła w pamięci i była wyrazistsza. Oczywiście film kończy się w najmniej odpowiednim momencie, pozostawiając nutę tajemnicy, a kobiety do cierpliwych nie należą, więc pozostaje gdybać – co będzie dalej?

C: Ciężko szukać jakiś większych negatywów, które pozostają w pamięci. No może oprócz tego już biednego przeciwnika Strange’a, kurczę, fajnie koleś machał rękoma, ale no za to może dostać jedynie Złote Maliny, bo Oskara to chyba jak go sobie wyczaruje. No i scena ratowania życia Strange’a przez panią Palmer. Ok, rozumiem, jest świat. gdzie żyje Iron Man, gdzie nagle przez ścianę może przebiec Ci Hulk. No, ale bez jaj, na widok ducha tzn. ciała astralnego ja bym się posrał, a ta co? „Ojej, duch, no dobra mówi, że jest w porządku i w ogóle to zaufam i wbiję tę głupią igłę tam gdzie pokazuje, przecież każdy by tak zrobił”. Nie! Każdy normalny człowiek wyraziłby twarzą więcej niż tysiąc słów. W wyrażaniu emocji to by mogła się pani Rachel McAdams trochę podszkolić.

Podsumowanie:

A: Mogę śmiało powiedzieć: Idź! Warto obejrzeć ten film w kinie, ale nie przepłacaj wersją 3d – 2d również Cię zachwyci.

C: Film godny polecenia. Czy jesteś fanem superbohaterów czy też nie, to na pewno z seansu wyjdziesz zadowolony i z poczuciem, że było warto. Jak dla mnie najlepszy film Marvela.

Jeżeli doczytaliście do końca to super. Napiszcie czy podoba Wam się taka forma recenzji filmów, czy wolicie tradycyjną. No i co Wy sądzicie o filmie „Doktor Strange”.

/Cyborg & Ania