Członek obsady ujawnił, że scena z apokaliptycznym koszmarem Bruce’a nie była umieszczona w pierwotnej wersji scenariusza filmu „BvS: Dawn of Justice”.
„Batman vs Superman” z 2016 roku mimo swoich bolączek był kamieniem milowym dla produkcji i filmowego Uniwersum DC, gdyż dawał ogromne nadzieje na przyszłość. Razem z wcześniej nakręconym „Man of Steel” faktycznie zapoczątkował współczesną serię filmów o herosach z DC Comics jednak z każdą kolejną produkcją wizja spójnego filmowego uniwersum coraz bardziej się rozmywała aż w końcu umarła śmiercią naturalną.
Jednym z najbardziej niewykorzystanych motywów jest sekwencja, którą widzieliśmy we śnie (czy raczej) koszmarze Batmana w „Dawn of Justice„. Widzieliśmy w niej świat po zagładzie wywołanej najazdem Parademonów pod wodzą – najprawdopodobniej – Darkseida, oraz Batmana, próbującego znaleźć broń przeciwko Supermanowi, który zszedł na złą drogę i przewodzi obcej armii. Finałem sennego koszmaru była bitwa Mrocznego Rycerza z żołnierzami Supermana oraz śmierć Wayne’a z ręki Człowieka ze Stali. Scena była mocno oderwana od historii przedstawionej w filmie i jej znaczenie było dość niezrozumiałe. Tym bardziej że chwilę po przebudzeniu przed Bruce’em otwiera się portal z którego wychodzi Flash, ostrzegający go przed zbuntowanym Supermanem.
Cała sekwencja na pewno miała mieć ogromne znaczenie (oraz rację bytu) w przypadku, gdy pierwotne plany co do wyglądu DCEU zostałyby zrealizowane. Zobaczylibyśmy wtedy prawdopodobnie Ligę Sprawiedliwości pokonaną przez Darkseida i jego armię obcych oraz Batmana, który jako ostatni ocalały próbuje uratować Ziemię. W ostateczności nie zobaczyliśmy nawet ułamka tej czy podobnej historii, gdyż projekt DCEU upadł wraz z porażką filmu „Justice League„. Nie zobaczyliśmy ani złego Supermana, ani Darkseida ani nawet udanej „Ligi Sprawiedliwych”. A przez to opisana powyżej sekwencja koszmaru ma obecnie tak samo mało sensu co w momencie premiery filmu.
Jednak zamysł koszmaru Batmana i apokaliptycznej przyszłości nie był pierwotnym zamysłem a pojawił się dopiero na etapie zaawansowanej produkcji. Według Richarda Cetrone’a, który dublował na planie Bena Afflecka, sceny nie było w oryginalnym scenariuszu, a została dodana dopiero po rozpoczęciu zdjęć. Studio musiało pokładać duże nadzieje w przyszłych produkcjach, jeśli zdecydowało się na umieszczenie takiego smaczku w filmie.
Mimo, że omawiana scena była świetnie nakręcona i wywoływała miły dreszcz, w obecnej sytuacji lepiej żebyśmy w ogóle jej nie widzieli. Nie dawałaby nam wrażenia, że świetne zamysły nie doszły do skutku.
Reklama