Suicide Squad największym hitem nie był, to też można było się spodziewać tego, że może to zagrozić zagarnięciu takiego nazwiska na dłużej.
Oczywiście, to nie negatywny odbiór filmu jest tutaj czynnikiem decydującym o tym, że nie zobaczymy ponownie Deadshota na srebrnym ekranie, jednak jeżeli miałby się on pojawić, to nie będzie on grany przez Willa Smitha. Co jednak zadecydowało o odejściu dotychczasowego odtwórcy tej roli?
Wszystko rozchodzi się o konflikt między studiem, a aktorem, dotyczącym harmonogramu prac. Najwyraźniej ten, który jest legendą*, ma wyjątkowo napięty grafik, a sequel SS nie jest na szczycie listy jego priorytetów, ale czy można go za to winić?
Nie wiem jak wam, ale mi będzie go brakowało. Był najjaśniejszą postacią pierwszego filmu, oczywiście w duecie z Margot Robbie. I jak samo „dzielo”, najwyższych lotów nie było tak ta dwójka podnosiła jego jakość. Miejmy nadzieję, że sequel nie straci na nieobecności Deadshota.
*oczywiście nawiązuję do filmu „Jestem legendą”, gdzie główna rola należała do Smitha.
Reklama