Dziewczyna ze stali sporo przeszła w ciągu ostatnich sezonów. Prócz Astry, Cadmus, czy Reign, musiała się również mierzyć ze swoim sercem. Ostatnio aktorka, grająca tytułową rolę przyznała, że w najnowszym sezonie nie uświadczymy „zbyt dużo romansów w wykonaniu Kary Danvers.
Melissa Benoist w ostatnim wywiadzie dla TVLine przyznała, że nie przeszkadza jej to. Nie chodzi mi o to, że takie wątki nie powinny się pojawiać, ale gdy widzę kobietę walczącą o siebie i niemyślącą o flirtowaniu, jest spoko. Nawet jeśli sobie nie radzi.
Romanse stanowiły integralną część serialu od samej premiery w 2015 roku. W pierwszym sezonie Kara darzyła uczuciem Jamesa Olsena, który zmagał się z niedawnym rozstaniem ze swoją narzeczoną Lucy Lane. Kolejne dwa sezony to burzliwa relacja ostatniej córki kryptonu z Mon-Elem z Daxam. Choć mieli swoje gorsze (odesłanie Mon-Ela w kosmos, by uratować mu życie, powrót Daxamity z przyszłości wraz ze swoją żoną) i lepsze momenty (wspólne odwiedziny Argo), ostatecznie zdecydował się on wrócić do przyszłości razem z Legionem Superbohaterów.
Wszystko wskazuje na to, że Kara Danvers i tak nie będzie miała czasu na romansowanie. Jak widzieliśmy w pierwszym odcinku nowego sezonu, ruch przeciwników kosmitów wyrasta na poważne zagrożenie dla National City. Reżyserowie w tym sezonie odwalają kawał dobrej roboty. W trzecim sezonie było dużo wybuchów i odniesień do Buffy, pogromca wampirów, co mnie strasznie cieszyło, bo jestem wielką fanką tego serialu. W tym sezonie będzie więcej „typowych” historii jakby odzwierciedlających naszą rzeczywistość. Na początku czwartego sezonu Supergirl musi sobie poradzić z mnóstwem antykosmicznych emocji. Myślę, że strach jest naszym największym złoczyńcą, bo to coś, co dotyka nas wszystkich wyznała Melissa Benoist.
Żałujecie, że Kary nie czeka w tym sezonie szał uczuć? Czy cieszycie się, że możemy od tego trochę odpocząć?
Reklama