blank

W poszukiwaniu nadziei! Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni – Tom 3 [RECENZJA]

Na wstępie chcielibyśmy podziękować wydawnictwu Egmont za dostarczenie tomu komiksu do recenzji. Jeżeli chcecie wesprzeć polski rynek komiksu, to niezwłocznie wejdźcie na ich stronę i zamówcie coś dla siebie!

Zielone Latarnie! Na film, który wyjdzie pod szyldem nowego studia Geoffa JohnsaMad Ghost Productions, przyjdzie nam jeszcze nieco poczekać, także nie ma lepszego momentu, aby nadrobić nieco komiksowych zaległości. Wydawnictwo Egmont co miesiąc serwuje nam różne tytuły z obecnej serii wydawniczej DC, czyli ‘Odrodzenie’, a w sierpniowej ofercie mogliśmy znaleźć trzeci już tom przygód Hala Jordana, czyli pierwszej ziemskiej zielonej latarni.

blank

Kliknij >TUTAJ< i kup komiks w sklepie internetowym Egmont.pl

Warto dodać, iż w ramach serii DC Rebirth wydawane są aż dwie serie poświęcone korpusowi zielonych, pierwsza zatytułowana po prostu Green Lanterns: Rebirth i poświęcona jest dwóm świeżym postaciom, Jessice Cruz i Simonowi Baz, jednak Egmont zdecydował się wydawać wyłącznie drugą, wyżej wymienioną serię o Halu Jordanie, która w moim osobistym odczuciu, jest o niebo lepsza.

blank

Trzeci tom oczywiście jest kontynuacją przygód ze świetnego pierwszego tomu (poważnie – bardzo dobra lektura!) i nieco słabszego drugiego i tym razem adaptuje nie jedną, a dwie historie ‘Quest for Hope’, oraz ‘The Prism of Time’.

Jeżeli nie jesteście na bieżąco, to w skrócie: Hal Jordan po unicestwieniu Sinestro, znalazł się w tzw. Emerald Space, w którym spotkał wszystkie poległe Zielone Latarnie, w tym Abina Sura, dzięki któremu sam zasilił szeregi korpusu.
Abin poprosił Jordana, aby ten znalazł nadzieję – nie będzie niespodzianką, że chodziło mu o ostatnią niebieską latarnię – Sainta Walkera. W międzyczasie strażnicy wszechświata i Kyle Rayner, Biała Latarnia, starali się ‘przywrócić’ Hala do życia. Gdy już tego dokonali, obydwie latarnie wszczęły poszukiwania, które zakończyły się sukcesem, ale oczywiście – nie obyło się bez walki. Pod koniec historii, Kyle traci panowanie nad wszystkimi pierścieniami, poza zielonym, powracając tym do korpusu.

blank

W momencie, gdy nasi bohaterowie zajęci byli poszukiwaniami, pozostała część Korpusu się nie obijała. Chociaż żółte latarnie połączyły siły z zielonymi, nie wszyscy poszli na ten układ. Nowa ‘armia’ wyruszyła odnaleźć pozostałych członków korpusu Sinestro przedstawiając im dwie opcje – dołączenie do sojuszu albo więzienie. Plan niby prosty i nieskomplikowany, jednak nie zapominajmy o jednym osobniku, Guy’u Gardnerze. Ten postanowił sprowadzić jedną z najpotężniejszych żółtych latarni, Arkilla, na własną rękę. Gardner pozostawił pierścień w kwaterze i wyzwał byłego porucznika korpusu Sinestro na uczciwy pojedynek na pięści, aby dowieść, kto jest największym twardzielem w galaktyce.

blank

Muszę przyznać, że był to najciekawszy moment całego rozdziału, który dał mi nieco nowy wgląd na Guy’a, który do tej pory wyłącznie mnie irytował.

Po wyżej wymienionych wydarzeniach czas na kolejny rozdział, który wprowadza motyw podróży w czasie, yay! W korpusie Zielonych i Żółtych latarni pojawia się tajemniczy Rip Hunter  (Większość z was zna go raczej z Legends of Tomorrow), który okazuje się, że pochodzi z przyszłości i przybywa ostrzec latarnie przed nowym zagrożeniem, które w teorii miałoby wyeliminować wszystkich zielonych. Okazuje się, że po części jest to również wina samego Jordana, dlatego on sam postanawia wyruszyć, rozprawić się z nowym przeciwnikiem. Reszta korpusu walczy z nacierającymi falami wroga i chociaż sytuacja nie wygląda zbyt dobrze, to Kyle’owi nie przeszkadzało to w miłosnych podbojach do jego byłej, Soranik.

blank

Całość czyta się szybko i przyjemnie, jednak obydwie historie wydają się, jakby nie wykorzystywały całości potencjału. Zwycięstwo przyszło im bardzo łatwo, nie było też czuć potęgi tego zagrożenia, tak jak to miało miejsce w pierwszym tomie. Niemniej nie można powiedzieć, iż były to zwykłe zapychacze, otrzymaliśmy wiele istotnych dla fabuły informacji. Miejmy nadzieję, że w następnym tomie dostaniemy coś większego!

Jednak komiks to nie tylko fabuła, ale także ilustracje, a te są świetne! Pod względem wizualnym ciężko jest cokolwiek zarzucić, rysunki i kolory są świetne i bardzo przyjemne dla oka, nie raz chętnie zatrzymywałem się na niektórych panelach, bo po prostu chwytały oko.

Podsumowując: Bardzo solidny tom, nie bezbłędny, jednak zdecydowanie godny polecenia każdemu fanowi komiksów, latarni, czy Sci-Fi ogólnie, dlatego, jeżeli macie możliwość, to nadróbcie dwa pozostałe tomy i zaopatrzcie się i w to wydanie. Jeżeli boicie się, że nie połapiecie się w fabule, to nie martwcie się – sam przespałem serię z ‘new52’, ale we wszystkim idzie się połapać!

Tytuł oryginalny: Hal Jordan and The Green Lanterns Corps Vol 3: Quest for Hope
Scenariusz: Robert Venditti
Rysunki: Ethan Van Sciver, Rafa Sandoval, Jordi Tarragona
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 168

Kliknij >TUTAJ< i kup komiks w sklepie internetowym Egmont.pl