blank

The Flash S02E19 „Back to Normal” – recenzja

Barry Allen w najnowszym odcinku zwalnia tempo (zarówno metaforycznie, jak i dosłownie), a cały epizod, zgodnie z moimi przewidywaniami, staje się zapychaczem, lecz nie obyło się bez ważnych wydarzeń.

Na duży plus zasługuje niewątpliwie Harrison Wells. W swojej wściekłości na Flasha uosabia zniesmaczonych widzów po ostatnim odcinku, w którym zaprezentowano dość żenującą walkę z Zoomem, w której pokonać miały go niczym Hankę Mostowiak… kartony! Co jest dość interesujące w wątku Wellsa to fakt, że bardzo sprawnie odnalazł swoją córkę. Owszem, zostało to dość dobrze wytłumaczone, ludzie z Earth-2 emitują inną częstotliwość, toteż łatwiej jest ich znaleźć. Lecz czy ta sama postać, w tej samej scenie nie powiedziała, że nie tylko Jessy ukrywa się na Earth-1? Harry równie dobrze mógł natchnąć się na innego uchodźcę z Central City-2.

Miałem spore wątpliwości w trakcie trwania tego sezonu co do gry aktorskiej Teddy’ego Searsa. Jego Jay Garrick był bezbarwny, często znikał, a w niektórych epizodach w ogóle się nie pojawiał. Jako Zoom wypada o wiele lepiej, może nie w Versus Zoom, lecz w Back to Normal jego szaleństwo można uznać za wiarygodne. Zastanawia mnie jedynie, właściwie od kilku miesięcy, co robi adwersarz sezonu, gdy nie widzimy go na ekranie. Czyżby podróżował po innych światach? Scenarzyści seriali komiksowych ze stacji CW zdecydowanie mają jakiś sentyment do motywów romantycznych. Nawet ktoś tak potężny i groźny jak Zoom, może kochać. Pośrednio dzięki temu, w końcu Caitlin może wrócić  do fabularnych łask.

Co do panny Snow… Po raz kolejny (lecz niestety ostatni) przyszło nam zobaczyć Killer Frost. Danielle Panabaker w podwójnej roli znów wypada bardzo dobrze. Tym razem mamy do czynienia z bezpośrednią konfrontacją, która zostaje zakończona w dość spektakularny sposób, bardziej widowiskowy aniżeli pojedynek Flasha z wrogiem tygodnia.

Sprawnie przeszedłem do postaci Griffina Grey’a. Nie jest to antybohater za którym będzie można tęsknić, taka tam kolejna ofiara wybuchu akceleratora, która kieruje się vendettą. Co dla niego było tragedią, dla innych jest jedynie statystyką (jak to zwykł mawiać towarzysz Stalin). Nawet Wells niespecjalnie przejął się tym jednostkowym dramatem, skoro naprędce zaproponował Flashowi kolejną eksplozję. Wydarzenie to powinno dodać nieco świeżości w serialu, zapewne pojawią się nowi złoczyńcy. Prawdopodobnie w jutrzejszym odcinku Barry Allen wraz ze swoją ekipą będzie zastanawiał się, na ile propozycja Harry’ego jest moralna, znając konsekwencje poprzedniej destrukcji w Star Labs. Lecz cóż poradzić, skoro w dość głupkowaty sposób oddaje się własną speed force największemu wrogowi.

Na co jeszcze chciałbym zwrócić uwagę… Ponowny wybuch wcale nie jest czymś zaskakującym. Wiemy jak działa Velocity-9, a także w jaki sposób Revers-Flash zyskał moc, zatem sugestia Wellsa była czymś naturalnym. Rozwiązanie to również nie jest nowatorskie. Scenarzyści Smallville, aby wprowadzić nowe wątki w serialu, który znacznie tracił na oglądalności oraz jakości, wywołali kolejny deszcz meteorytów. Czasem gdy tak porównuję aktualne seriale komiksowe do przygód Supermana, aż mam ochotę przysiąść do większego artykułu, w którym poruszyłbym temat, w jaki sposób Smallville wytacza szlaki obecnym produkcjom.

Wracając jednak, do omawiania epizodu… Flash celowo zostaje przedstawiony jako nieporadny. Kim jest bez swojej mocy? Jedynie człowiekiem (wymowna sekwencja wprowadzająca), zupełnie inaczej niż Tony Stark, który bez swej zbroi jest „playboyem, milionerem i filantropem” 😉 Co zastanawia w jego pojedynku z głównym złym odcinka? Fakt, że nagle Cisco wynalazł coś, co mogło się Flashowi przydać podczas starcia. Lecz dlaczego wysłano Barry’ego Allena, pozbawionego mocy? Nie wystarczyło postraszyć Grey’a bronią? Owszem, w magazynie to nie zadziałało, lecz w tamtej scenie nasi bohaterowie nie posiadali czystej linii strzału, a antagonista miał pod ręką wiele przedmiotów, którymi mógł rzucać bez większego wysiłku. W jego kryjówce, na stosunkowo otwartej przestrzeni nie miałby wielu argumentów gdyby Joe był bardziej stanowczy i nie omieszkał wpakować niesfornemu przestępcy kulki w głowę. Wszak i tak początkowym założeniem było wymęczenie przeciwnika „na śmierć”. Ratunek nie był możliwy, o czym uprzednio zapewnił Harry mówiąc: „Tobie nie można pomóc”.

Podsumowanie tym razem cytatem jednej z naszych czytelniczek: „Z całej sympatii do Barry’ego, odcinek jakiś taki nijaki”, toteż:

Ocena recenzenta: 6/10

P.S. Jeszcze jedno: Griffin Grey podniósł płytę, która wyglądała na kamienną. Lecz jaka kamienna płyta wydaje taki dźwięk? 😮

P.P.S. Proszę o wyrozumiałość co do jakości recenzji, wciąż myślami jestem na weekendzie majowym 😉

Piotr "Batplay" Nowak
Recenzent na portalu flarrow.pl. Odpowiedzialny za omówienie i krytykę serialowego uniwersum DC. Historyk z wykształcenia, lubi spędzać czas na planach filmowych, okazjonalnie Dj. Zainteresowany również sportem, zdrowym trybem życia; uczestnik biegów surwiwalowych.