Pilot Kryptonu, nadchodzącego serialu stacji Syfy, który zadebiutuje za niespełna miesiąc, wydaje się składać widzom pewnego rodzaju obietnicę – obietnicę wspaniałego świata, w który warto się zagłębić. Zwłaszcza, że swego rodzaju hasło reklamowe obecne w trailerach mówi: „To nie jest historia o tym, jak zginęliśmy, lecz o tym, jak żyliśmy”.
Krypton widziany w „Człowieku ze Stali” to w pełni zrealizowana techno-dystopia będąca w dużej mierze oparta na rebootach z lat 80′ i świecie stworzonym przez Johna Byrne’a. To, co ujrzymy w serialu, nie będzie w pełni odwzorowane, jednak nie można zaprzeczyć, że posiadają wspólne DNA.
Akcja serialu dzieje się 200 lat (oczywiście lat kryptoniańskich) przed zniszczeniem planety i następuje po wyczynach dziadka Supermana, Seg-Ela (Cameron Cuffe). Współpracuje on z podróżnikiem w czasie pochodzącym z Ziemi, Adamem Strange’em (Shaun Sipos), by ocalić planetę przed Brainiaciem. Adam wyjaśnia, że Brainiac zamierza zniszczyć Krypton wcześniej, niż miało to miejsce pierwotnie, a więc Kal-El nigdy nie zostałby poczęty, a Superman nigdy nie przybyłby na Ziemię.
Dużą atrakcją serialu ma być budowa świata, który został stworzony z uwzględnieniem nawet najdrobniejszych detali.
Podobnie jak Asgard Marvela, na Kryptonie stosowany jest system społeczeństwa kastowego w starym stylu europejskim, jednak z futurystycznym akcentem. „Możesz uwierzyć, że nasi przodkowie nosili dzieci w swoich łonach?” – jedna z postaci pyta w pilocie, będąc tym niewątpliwie zdziwiona. W innej scenie komputer ujawnia nazwę, wygląd oraz umiejętności przyszłego dziecka poprzez nakłucie kciuka.
W Kryptonie jest kilka rzeczy, których wcześniej nie spotkało się w innych filmach science-fiction czy fantasy. Konfiguracja pewnych elementów obecnych w serialu tworzy zabawny, ekscytujący, a przy tym pełen interesujących postaci świat.
To, jak prezentuje się dzielnica Rankless, w której żyje Seg z rodziną, dodaje otuchy. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest to świat, w którym tania telewizja oraz parki publiczne stanowią rozrywkę dla niższych klas.
Jest wiele drobnych szczegółów, które szczególnie działają na korzyść tego przedstawienia: arcykapłan prezentuje pokolenie zmiany: po latach czczenia panteonu bogów, Krypton redukuje ich liczbę do jednego, lecz jest to jeden z istniejących bogów, co oznacza, że wciąż istnieją pozostałości innych filozofii. Jego towarzysze posiadają na twarzach wytatuowany odpowiednik pisma świętego.
Jednak niektóre rzeczy przypominają również te znane z „Człowieka ze Stali” lub ogólnie filmów science fiction. Metalowe ściany, fluorescencyjne światło może tak łatwo znaleźć się zarówno na Waveriderze w „Legends of Tommorow”, jak i w kryptońskim domu. Fani „the 100” w dzielnicy Rankless mogą dostrzec dystopijne podobieństwa do tego serialu.
Broń oparta na energii i jej podobne przedmioty posiadają niewielkie zniekształcenia wizualne do strzału, gdy są używane. Nadaje to im pewnego rodzaju ciężar, którego często blasterom brakuje.
Sama postać grana przez Camerona Cuffe’a wydaje się być niesamowicie sympatyczna. Aktor posiada chytry uśmieszek Hana Solo, a gorliwość Sega sprawia, że wiele intensywnych emocjonalnie uderzeń potrafi być naprawdę bolesna. Jego gniew wygląda prawdziwie, co tylko przytrzymuje widza przed ekranem.
Premiera Kryptonu będzie mieć miejsce na stacji SyFy już 21 marca.
Reklama