blank

[DEADPOOL] Nie tak miało być – recenzja

Dokładnie osiem miesięcy temu, a żeby być bardziej dokładnym, 4 sierpnia 2015 roku ukazał się pierwszy trailer oczekiwanego przez ogromne grono fanów komiksów Marvela film. Dla przypomnienia :

Dla wielu był wyznacznikiem świetnie zapowiadającego się filmu. No bo w końcu zobaczymy jednego z najbardziej śmiesznych bohaterów Marvela. Mijały miesiące, pojawiały się kolejne trailery a apetyty wyczekujących fanów pobudzały liczne memy w sieci. Faktycznie, „DEADPOOL” zapowiadał się lepiej niż „Batman v Superman„. Aż w końcu nadszedł dzień premiery – 12 lutego. Kupienie biletów w przeddzień seansu graniczyło z cudem, widzowie wchodzili na sale kinową z ogromnym uśmiechem – a wychodzili z jeszcze większym. Śmiejąc się z to bardziej głupkowatych tekstów głównego bohatera. Zdaje się, że niektórzy nie zwracali większej uwagi na fabułę samego filmu, poświęcali ją raczej głównemu bohaterowi jakim był Wade Wilson. Tu mogę przyznać bez bicia, adaptacja samej postaci była znakomita, nie mam do niej żadnych zastrzeżeń. Jako osoba która „śledziła” postać Deadpoola przed ekranizacją, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że scenarzyści ujęli wszystko co cechuje tego bohatera. Specyficzny humor, brak jakiejkolwiek empatii oraz bezstresowe podejście do każdej sytuacji. Ale tak naprawdę… Tu kończą się plusy ekranizacji tej znanej komiksowej postaci. Jestem w pełni świadomy, że budżet na film wynosił tylko 40 milionów dolarów… „Tylko”. „DEADPOOL” fabularnie zostawia jednak sporo do życzenia. Jeżeli ktoś zapytałby mnie czy warto iść na ten film do kina, zaleciłbym obejrzenie tylko i wyłącznie trailera filmu aby nie psuć sobie opinii. Zdaję się, że Tim Miller – reżyser filmu, starał się umieścić najważniejsze wątki w jednym filmie. Wyszło bardzo kiepsko. Szybka informacja jak Wade Wilson stał się „super bohaterem” krótki fragment jego życia przed byciem „najbrzydszym komiksowym bohaterem”, walka, wtrącenie fragmentu o X-Menach, walka końcowa, „żyli długo i szczęśliwie” – happy end. Tak bym streścił właśnie cały film. Na dodatek wstawki „do widza”, że pieniądze w budżecie nie pozwalały na niektóre rzeczy, dla widza który oczekiwał konkretnego podejścia do kręcenia tej historii były żenujące i odbierały „smak” filmu, którego się nabierało w trakcie czekania na seans. Myślę, że widzowie, jeżeli chodzi o fabułę, oczekiwali czegoś innego. Nie chodzi mi o to, że film powinien być bardziej sztywny, nie! Odbierało by to kwintesencję filmu jako całości. Mimo wszystko, reżyser powinien uniknąć beznadziejnych wątków jakie podałem powyżej. Powinien skupić się konkretnie na jednym ważniejszym wątku w całym filmie, a nie łączyć wszystko na raz. Niektórzy z Was będą pewnie zbulwersowani sposobem oceny filmu, jednak na pewno każdemu czegoś brakowało, szczególnie mam tu na myśli osoby które śledzą poczynania Deadpoola w komiksach.

Podsumowując, myślę, że film należy podzielić jak i również ocenić na dwie kategorie. Pierwsza to adaptacja samej postaci, tutaj bez dwóch zdań należy się szóstka z ogromnym plusem. Druga kategoria to fabuła, sposób przedstawienia historii – tutaj moim zdaniem należy się kiepska trója. Rozumiem, że nie wszyscy zgodzą się z moją recenzją, bo przecież „DEADPOOL” był świetny pod każdym względem… Nie, nie był. Wrócę do tytułu… „Nie tak miało być