blank

„Chop – chop, ta surówka jest surowa! Kheeeira!”, czyli jak tu nie kochać impertynenckiej Cat Grant?

 Dwa sezony serialu Supergirl już prawie za nami. Jak na ten moment, tą 37- mio odcinkową przygodę z obdarzoną niebotyczną kryptońską mocą Karą Zor – El (alias Karą Danvers) pracującą jako asystentka a później prawa ręka Cat Grant – szefowej CatCo Worldwide Media – oceniam bardzo wysoko: 9/10. A dlaczego? Początkowo średnio widział mi się serial o superbohaterce a nie superbohaterze. Nie posądzajcie mnie o męski szowinizm, przyzwyczajony byłem do oglądania seriali, gdzie jeśli przedstawiana jest historia jakiegoś herosa np. Flasha i wokół niego rozgrywana jest cała fabuła, wątki, kreacja świata itd., to mieliśmy do czynienia z serialem o męskim superbohaterze. Kobiece postacie były tutaj otoczką, a tym czasem mamy Supergirl.

 I po co się tak przejmować. Serial o ostatniej nadziei z Kryptonu: Karze-Zor-El okazał się fantastyczny! Kara od pierwszych odcinków była tak nieziemsko sympatyczna, wesoła, dziwnie nierozgarnięta, że nie sposób było jej nie polubić. I jeszcze ta energia: vis vitalis, która z niej płynie, te zaróżowione policzki, piękna ujędrniona skóra jak u niemowlęcia świadczy o jej nieziemskiej potędze i niewiarygodnej mocy, jakby czerpała ją z niekończącego się źródła. Dodatkowo ten jej biurowy ubiór: włosy spięte w kok lub związane w kitkę i te hipsterskie okulary, modne dżinsy dodają jej wyjątkowego seksapilu. Strój Supergirl całkiem ok, z wyjątkiem czerwonych kozaków, których koniec sięga poza stawy kolanowe, a może to przypominać gwiazdę country lub  – nie ubliżając i nikogo nie obrażając –  pannę lekkich obyczajów.

Przejdźmy do rzeczy, rozłóżmy wykonany z aksamitu czerwony dywan i poczujmy się jak na oscarowej gali, gdyż na scenę wkracza Cat Grant. Cóż tu dużo mówić: dawno nie widziałem tak genialnej, rozbieżnej do całej fabuły serialu postaci. Może i jest wprowadzona dla „kontrastu”, ale jest tak charyzmatyczna i ma tak silną osobowość, że innej osoby bym na jej miejscu nie widział. Wiele z nas może drażnić to jej wywyższanie się i wchodzenie do biura CatCo Worldwide Media z wysoko podniesionymi rękami i zgiętymi nadgarstkami, jakby z miejsca miała focha na każdego pracownika i stroniła od kontaktów z niższymi rangą „pionkami”. Dla mnie jest to przejaw rozsądnego zachowania na tak poważnym stanowisku w tak wpływowej korporacji. Po prostu, Cat Grant musi być twarda i postępować tak jak powiedziała Kar’ze pewnego odcinka: w pracy nie wolno sobie pozwolić nawet na najdrobniejsze emocje. Z innej strony, ta kokieteryjność Cat, to jej słynne „chop-chop” i w ogóle cała prezencja tej postaci, min. okazanie się też opiekuńczą matką, spowodowały, że bardziej  Supergirl oglądam dla osoby Cat Grant niż dla Kary – Zor – El.

blank

 

Czy w  tym sezonie Supergirl ujrzymy jeszcze Cat Grant, skoro do jego końca pozostało zaledwie kilka odcinków?

Wielu ludzi to może drażnić, ale osobiście tęsknię za tą wyniosłością Cat, czasami traktowaniem ludzi jakby miała wszystko dookoła gdzieś, i nie mogę się doczekać jak znów ją ujrzę, gdy otwierają się drzwi windy a ona wychodzi z milionem torebek na przedramieniu, rękami uniesionymi jak kokietka i idzie tym swoim specyficznym, władczym, w jej stylu krokiem, równocześnie czekając na Karę jak poda jej ulubioną, idealnie przyrządzoną kawę. Już mi brakuje jej słynnego chop-chop i gonienia ludzi dookoła w stylu M.Gessler „Ta surówka jest surowa!!!”

blank

Mówiąc krótko: dawno w osobie Cat nie widziałem tak mocnej charakterem i charyzmatycznej sylwetki, która tylko ze względu na pracę ukrywa drzemiącą w sobie siłę. Jakby to powiedział Iron Fist: widać, że ta postać ma silne Chi. Jej impertynencja daje się we znaki, a sposób bycia może być drażniący lecz nie warto z nią zadzierać.

Zagraniczne serwisy w tym TVLine informują fanów „Supergirl”, że  obecnie nie ma żadnych planów powrotu na stałe postaci Cat Grant, w którą wciela się Calista Flockhart. Być może pojawi się gościnnie, pod koniec drugiego sezonu. Czy dowiemy się co takiego aktualnie porabia Cat poza National City?