17 lutego na świecie oraz 3 marca w Polsce, w 2017 roku, w kinach odbyła się premiera „Logana”, będącego ostatnim filmem Hugh Jackmana w roli Rosomaka. Można było się spodziewać, iż będzie on kolejnym niewypałem i to z uzasadnionych powodów. Poprzednie ekranizacje o wspomnianym wyżej mutancie spotkały się z negatywnym przyjęciem, zarówno wśród krytyków, jak i fanów. Przy projekcie stali ci sami ludzie odpowiedzialni za produkcję „The Wolverine” z 2013. Pomimo tego wszystkiego, ja wciąż byłem pozytywnie nastawiony i liczyłem na pierwszą udane widowisko z jednym z najpopularniejszych członków X-Men. Muszę powiedzieć, że się nie zawiodłem, a wręcz przeciwnie. Widowisko to przez cały seans oglądałem z przyjemnością i zaciekawieniem, sceny akcji, aktorstwo oraz postęp fabuły stały na bardzo wysokim poziomie, przez co śmiało mogę uznać „Logana” za wyjątkowo udaną produkcje.
Akcja filmu rozgrywa się w 2029 roku. Główny bohater pracuje jako kierowca limuzyny, wraz z innym osobnikiem jego gatunku opiekuje się schorowanym profesorem Xavierem, cały czas odkładając pieniądze na jacht, a na świecie prawie nie ma już mutantów. Pewnego dnia Wolverine dostaje zlecenie eskortowania małej dziewczynki, posiadającej podobne do niego zdolności, do Północnej Dakoty, bedącej bezpieczną przystanią dla ludzi podobnych do niej. Na pierwszy rzut oka może się to nie wydawać zbyt interesujące, jednak fabuła jest bardzo wciągająca. W ekranizacji jest wiele elementów emocjonalnych, komediowych, a także scen akcji i przy każdym z tych segemntów została zachowana odpowiednia równowaga. Ani razu w czasie oglądania nie odczułem nudy ani, że jakiś aspekt w danej chwili nie pasował. To wszystko czyni z widowiska Jamesa Mangolda spójną i płynną produkcję.
W filmie występuje wiele postaci, jednak tylko część z nich odgrywa naprawdę dużą rolę i to na nich chciałbym się teraz skupić. Cała ekranizacja jest w dużej mierze skupiona na relacjach, co naprawdę dobrze wychodzi. Interakcje pomiędzy tytułowym bohaterem a Charlesem są naprawdę znakomite. Twórcy świetnie oddają ich wieloletnią przyjaźń. Momentami wychodzi to bardzo przejmująco, a chwilami dialogi są bardzo zabawne. Tak jak pisałem wcześniej, między każdym z tych elementów została zachowana odpowiednia równowaga, dzięki czemu nie mozna się od nich oderwać. Ważniejsza dla całej historii jest jednak relacja Logana i jego genetycznej córki Laury Kinney. Pomimo, że przez większość ekranizacji młoda mutantka się nie odzywa to wciąż można poczuć rozwijającą się więź pomiędzy nimi, a zakończenie jeszcze bardziej gra na uczuciach widza.
Jeśli chodzi o samą grę aktorską, to tutaj także mam wiele dobrego do powiedzenia. Hugh Jackman znów wciela się w postać Rosomaka i po raz koleny znakomicie wykonuje swoje zadanie. Aktor dobrze oddaje charakter tej postaci w jej obecnym położeniu. Mutant ze szponami z adamantium jest już osobą zmęczoną życiem, pogrążoną w schematycznej codzienności, której zależy jedynie na uciecze od swojej aktualnej egzesytencji. Patrick Stewart ponownie wciela się w Profesora X. Raz jest on postacią tragiczną, która wiele przeszła, ale pozostającą wierną swoim ideałom, a kiedy indziej ciężko się nie śmiać z jego humorystycznych wypowiedzi, dzięki czemu on również wychodzi nienagannie. Duże wrażenie zrobiła na mnie także Dafne Keen jako X-23. Doskonale czuć jej pogłębiającą się relacje z tytułowym bohaterem, sceny walki z jej udziałem są świetne, a do chwil, w których córka Wolverine’a poznaje prawdziwy świat, poza laboratorium, ciężko nie pdchodzić entuzjastycznie. Niestety, nie mogę powiedzieć tyle dobrego o ostatnim protagoniście tego filmu, czyli Calibanie. Cała jego rola opiera się na tym, że zostaje on uprowadzony, a następnie jest wykorzystywany do odnalezienia swoich przyjaciół. Oczywiście, w momencie, w którym poświęcił się dla Logana i Laury wykazał się heroizmem i odwagą, jednak nie zmienia to faktu, iż jego postać nie miała prawie żadnego znaczenia dla tej historii.
Mam natomiast mieszane uczucia jeśli chodzi o antagonistów przedstawionych w produkcji. Donald Pierce bardzo przypadł mi do gustu. Od razu widać po przywódcy Reavers, że zrobi on absolutnie wszystko, aby osiągnąć swój cel i to bez zawahania. Już od jego jego pierwszych chwil było wiadomo, że stanowi on zagrożenie dla głównych bohaterów, a sam aktor odgrywa swoją rolę całkiem charyzmatycznie, przez co można go polubić ( jako villaina oczywiście). Pojawił się także drugi złoczyńca, a mianowicie doktor Rice, który ma jeszcze mniejsze znaczenie dla fabuły, niż wspomniany wcześniej Caliban. Naukowiec jedynie przychodzi, oznajmia, że jest odpowiedzialny za wyginięcie mutantów i ginie. Tak naprawdę ciężko powiedzieć cokolwiek o jego postaci, oprócz tego, że tam jest.
„Logan” jest drugim po „Deadpoolu” filmie z uniwersum X-Men, który otrzymał kategorię wiekową R i moim zdanie to było właśnie to czego film o Wolverinie potrzebował. Widać, że twórcy wykorzystują to jak tylko mogą i to z bardzo dobrym skutkiem. Walki są bardzo brutalne, a przy tym naprawdę dobrze zrealizowane. Jest dużo krwi, a przy tym wiele świetnych ujęć, choćby w trakcie sceny kiedy Rosomak przebija się przez hotel, w czasie ataku padaczki Charlesa, mordując wszystkich żołnierzy Pierce’a jeden po drugim. Nie mogę powiedzieć, aby którykolwiek z tych momentów przedstawionych w widowisku był słaby.
Film ma również kilka wad, o których jeszcze nie wspomniałem. Są to dziury fabularne występujące w niektórych miejscach. Nie są one tak duże ani tak częste, że nie pozwalają się cieszyć z oglądania tej produkcji, jednak nie można o nich nie wspomnieć. Pierwsza, która rzuciła mi się w oczy to niechęć członków Reavers, sby strzelać do X-23. Ale właściwie dlaczego? Było wyraźnie powiedziane, że zarówno Donald, jak i jego ludzie wiedzą o możliwościach leczniczych mutantki. Wiadomo, że postrzał by jej nie powstrzymał, ale mógłby ją spowolnić albo na chwilę zatrzymać, więc czemu nie chcieli tego zrobić? Druga rzecz dotyczy dzieci, na których także eksperymentowano, podbnie jak na córce Wolverine’a. Widać było, że dysponują one potężnymi mocami oraz, że nie mają skrupułów, aby użyć ich w obronie własnej, więc czemu nie stawiali prawie żadnego opru wobec organizacji wojskowej i dawali im się przetrzymywać? Kolejna sprawa to finałowa walka z X-24. Podobnie jak napisałem wyżej, dlaczego walczą z nim wyłącznie Logan i Laura? Jeszcze chwilę wcześniej zobaczyliśmy jak koledzy młodej bohaterki, pracując razem, bez większego wysiłku pokonali Pierce’a, więc dlaczego nie zrobili tego samego z klonem Rosomaka? I już naprawdę ostatnia rzecz, czyli kula z adamantium. Jeszcze jestem w stanie zaakceptować, iż jest ona w stanie zabić głównego bohatera, z uwagi na jego osłabione zdolności regeneracyjne, ale dlaczego działa ona na jego klona, u którego moc gojenia ran stoi prawdopodobnie na o wiele wyższym poziomie?
Niezwykłe wrażenie zrobił na mnie także finał. Logan z powodu odniesionych ran umiera u boku swojej córki, a następnie zostaje przez nią pochowany. Była to niesamowicie poruszająca scena z uwagi, iż przez całą ekranizacje budowano więź między nimi, a dzięki dobremu aktorstwu wypadło to jeszcze lepjej. Jednak to jeszcze nie wszystko. W dosłownie ostatnim momencie produkcji widzimy jak Laura przekłada krzyż na grobie swojego ojca, aby był on w kształcie litery x. Było to niezwykle dobre posunięcie, które myślę, że usatysfakcjonowało każdego widza, wielbiciela Wolverine’a oraz fana X-Men, bo mnie na pewno.
A co wy sądzicie o „Loganie”?
Reklama