Kolejny odcinek czwartego sezonu „Agents of S.H.I.E.L.D” już za nami. Kontunuował on rozpoczęty w poprzednim epizodzie wątek LMD oraz przedstawił nam bliżej wprowadzonego w tej serii Jeffreya Mace’a. Niestety nie pokazał on wyższego poziomu, niż ten z zeszłego tygodnia, który jak wiecie, nie wypadł zbyt dobrze.
Główną rolę w tym odcinku odgrywał temat zaginięcia dyrektora, Coulsona i Macka, a także odnalezienia ich przez agentów, którzy pozostali w bazie. Podczas oglądania dowiedzieliśmy się, że Mace tak naprawdę nie jest nieczłowiekiem, a swoje moce otrzymał w wyniku działania serum, powstałego z formuły stosowanej przez ojca Daisy. Jeffrey traci swe moce jeśli po upływie określonego czasu nie przyjmie kolejnej dawki. Jak można się domyślić strzykawki zawierające serum zostają zniszczone, a dyrektor, wraz z dwójką pozostałych agentów, musi stawić czoło żołnierzom Watch Dogs bez swoich nadludzkich umiejętności. Cały przebieg tego wątku jest łatwy do przewidzenia, przez co jest nieangażujący, a sam odcinek wypada po prostu nudno. Nie mogę jednak powiedzieć, że nie było dobrych elementów. Otrzymaliśmy dalsze rozwinięcie postaci Jeffreya Mace’a, którego lubiłem od samego początku, a także naprawdę dobrze wypadły momenty kiedy Phil używał swojej mechanicznej ręki. Nie było takich scen wiele, ale spodobały mi się tak bardzo, że nie mogłem o nich nie wspomnieć.
Oprócz tego, w tym epizodzie, powróciła postać Glenna Talbota, którego nie widzieliśmy od końca trzeciej serii. Swoją charyzmą oraz dzwonkiem swojego telefonu, ukradł on każdą scenę ze swym udziałem.
Najlepjej w tym odcinku, według mnie, wypadł aspekt doktora Radcliffe’a i AIDA, trzymających nieprzytomną agentkę May w laboratorium. Bardzo spodobały mi się interakcje androida z Holdenem, a także jej próby zrozumienia jak prawidłowo funkcjonować. Wyszło to naprawdę interesująco, przez co żałuję, iż nie poświęcono temu tematowi więcej uwagi.
Na samym końcu epizodu okazało się, że Fitz zaczął naprawiać poprzedni model AIDA. Zdziwiło mnie, że wykwalifikowany naukowiec, który wcześniej robił wszystko, aby chronić swoich przyjaciół, przywrócił do działania maszynę, która zabiła agenta Nathansona, a także samodzielnie doprowadziła do sytuacji kryzysowej w tajnej bazie organizacji szpiegowskiej. I to jeszcze po incydencie z Ultronem, który w tym sezonie jest wspominany dosyć regularnie. Przyznam, że nie przemawia do mnie taki obrót spraw, ale może jeszcze wyniknie z tego jakaś ciekawa sytuacja.
Podsumowując, otrzymaliśmy kolejny odcinek nie stojący na wysokim poziomie, z paroma ciekawymi elementami, jednak nie, aż tak dobrymi, aby uratować ten epizod.
Odcinek oceniam na 6/10
Reklama