Co by było gdyby Spider-Man zamiast zostać wolnym strzelcem dołączył do Fantastycznej Czwórki? Przekonajcie się sami!
“Co by było gdyby…” to seria, którą poprowadzimy my, para geeków z Flarrow – Manuela i Filip. Razem spędzając czas przy komiksach i serialach od zawsze zastanawialiśmy się nad różnymi dziwnymi możliwościami i machinacjami uniwersum, a teraz postanowiliśmy przelać nasze przemyślenia na artykuły, które pojawiać się będą w każdy poniedziałek i piątek. Wzięliśmy na warsztat postacie ze świata Marvela, wspomagając się klasycznymi seriami komiksów tego wydawnictwa. Od bardzo długiego czasu intensywnie myśleliśmy nad wspólnymi artykułami i w końcu się do tego zabraliśmy – z wielkim hukiem! Nie pozostało wam nic, jak tylko wkroczyć z nami w świat alternatywnych linii czasowych… zapraszamy!
Co by było gdyby… czwórka była piątką
We wstępie zdradziliśmy, co zostanie poddane naszym dzisiejszym rozważaniom. W zeszycie What If? #1 – What if Spider-Man joined the Fantastic Four? zobaczymy Fantastyczną Czwórkę oraz nastoletniego Petera Parkera, który dopiero co zdobył swoje niesamowite moce. Niestety, śmierć jego wuja – Bena – spowodowała, że młody bohater wraz z ciotką May nie mieli lekko, a jego walka ze złem była zajęciem czysto charytatywnym. Sięgając do oryginalnego zeszytu The Amazing Spider-Man #1 autorstwa Stana Lee i Steve’a Ditko widzimy jak Parker próbował chwytać się każdego zajęcia, łącznie z powrotem na ring, ale i to nie wypala. Zdesperowany, wpada na pomysł, by udać się z podaniem o pracę do Fantastycznej Czwórki i tutaj następuje rozdwojenie linii czasowej.
W oryginalnej wersji zostaje odrzucony i w smutku opuszcza wieżowiec FF tylko po to, by stać się wolnym strzelcem i samotnie stawić czoła złu. Jak wygląda rzeczywistość w What If? Spider-Man, nie bez problemu, zostaje przyjęty do drużyny i tym samym Fantastyczna Czwórka zostaje Fantastyczną Piątką! Dzięki współpracy tak potężnych sił, walki wydawały się dziecinnie łatwe. By powstrzymać Vulture’a, nasz pająk nie musiał budować specjalnego antymagnetycznego urządzenia, które w oryginalnej linii czasowej pomogło mu pokonać Sępa. Tutaj z nieba strącił go Johnny Storm, czyli nikt inny jak Human Torch, a reszta umiejętnie pojmała złoczyńcę. Samo przystąpienie do FF pokrzyżowało plany dobrze znanego wszystkim Kameleona, który w ogóle zaprzestał działań w tym czasie. Red Ghost i jego małpy, to kolejni złoczyńcy do odhaczenia, ale… właśnie, przyszedł czas na konsekwencje. Sue nie mogła polecieć na misję, ze względu na dostosowanie statku dla czterech osób. Reed, by nie narażać ukochanej na niebezpieczeństwo “zastępował” ją Spider-Manem, przez co Invisible Girl poczuła się odsunięta.
Pocieszenie przyniósł jej fan pływania i podmorskich podróży Namor, który zabrał ją na plażę, by wspólnie zbierać muszelki, ponieważ marzyła mu się muszelka jedyna w swoim rodzaju, taka, którą zaoferować mu mogła tylko Susan Storm, jednocześnie widoczna i niewidzialna (wrażliwych przepraszamy za to zdanie, efekt uboczny wspólnego pisania).
Wracając do rzeczywistych wydarzeń z komiksu – Susan udała się do Namora, przyzywana tajemniczym głosem. Fantastyczna Piątka, minus jeden, wróciła do bazy nie odnajdując tam Sue, a odnajdując za to złudzenie przypominające Sub-Marinera, które wyjawia drużynie, że jest ona jego więźniem i mają się z nim zmierzyć na jego terytorium. Dwa razy nie trzeba było mówić. Sue została zamknięta w akwarium, gdzie strzeże jej ogromna ośmiornica. Żaden z nich nie wie, że za wszystkim stoi nemesis Fantastycznej Czwórki czyli Puppet Master! Steruje on czynami Namora, co zaczyna zauważać Reed Richards, ponieważ wie, że nie można krzywdzić kogoś, kogo się kocha.
Oczywiście toczą długą, superbohaterską bitwę, The Thing wyciąga Susan, która zabrania im krzywdzić Sub-Marinera, mówiąc, że ten nie jest sobą. Puppet Mastera przed kontrolowaniem innych powstrzymuje, uwaga, wielka ośmiornica, która wydostaje się przez kopułę pałacu Króla Mórz i Oceanów, dzięki czemu znów staje się normalny. Oczywistą rzeczą jest, że logika nie zawsze jest mocną stroną kobiet, więc Sue postanawia zostać z Namorem! Tak, bo czemu nie, a co na to Reed? A Reed na to nic. Sub-Mariner postanawia “dostosować” ukochaną do podmorskich warunków umieszczając ją w tajemniczej machinie, jednak po wyjściu z niej, Susan nie jest w stanie oddychać tlenem. Namor zalewa, więc całe miejsce wodą, a Fantastyczna (znów) Czwórka ucieka w popłochu. Kurtyna.
Kilka słów podsumowania…
streszczenie też miało mieć kilka zdań, więc strzeżcie się
Manu
Wiem… zaspoilerowaliśmy Wam wszystko co się dało, ale uwierzcie, że komiks wciąż warto przeczytać! To pierwszy zeszyt, który naprawdę mnie wciągnął, więc jeżeli tak jak ja, nie możesz się przekonać do czytania komiksów – sięgnij po klasykę, gdzie historia ma wyższy priorytet niż ładne obrazki. Co do samej fabuły, mistrzostwo. Świetnie nakreślona historia i postacie, bardzo fajne dialogi, widać trochę przerysowania, ale to w końcu komiks. A Peter Parker? Na takiego Spider-Mana liczę w przyszłej kinowej produkcji Marvela. Na dodatek to combo złoczyńców: Vulture i Kameleon ze świata Człowieka Pająka oraz Red Ghost i Puppet Master ze świata Fantastycznej Czwórki. Co prawda brak logiki u Susan i Reeda na koniec komiksu wywołał wyraz dezaprobaty na mojej twarzy, ale biorąc pod uwagę, że nigdy nie przepadałam za Fantastyczną Czwórką, a zeszyt przeczytałam z przyjemnością, jestem w stanie im to wybaczyć. Zlituję się nad Wami i zakończę moją wypowiedź pewnym smaczkiem. W trakcie starcia z Vulturem, The Thing zwraca się do niego “bird-man”, natomiast rolę Vulture’a w nadchodzącym Spider-Man: Homecoming zagra Micheal Keaton, bohater filmu Birdman, yummy.
Filip
Jako fan klasycznych komiksów, oczywiście poleciłem go mojej ukochanej, gdy tylko sam się z nim uporałem, a poszło naprawdę szybko. Po kilku chwilach widzę wiadomość, że zeszyt jest wspaniały i tak oto moja dziewczyna sama stała się fanką takich antyków. Pierwsze, co rzuca się w oczy to na pewno przewaga tekstu i treści nad graficzną formą komiksu, nie ma tyle efektów, co chociażby w tych wychodzących po 2000 roku. Mimo to, potrafią nas wciągnąć nawet przygody postaci, których tak naprawdę nigdy nie darzyliśmy sympatią. Dialogi są genialne, pokazują nam prawdziwą esencję Spider-Mana, który nigdy się nie zamyka, a jeżeli to robi, to i tak kadry zdominowane są jego przemyśleniami. W zeszycie wyraźnie zauważalne są wpływy Zimnej Wojny, np. w jednym momencie drużyna cieszy się, że Stany wygrają wyścig w kosmos, bo będą po stronie księżyca, której nikt wcześniej nie odwiedził lub Kameleon (oryginalnej seria), kradnie on plany, by przekazać je komunistom i Spidey nazywa go “Komuchem”. Historia idealnie pokazuje to, jak mogłoby wyglądać to uniwersum, gdyby autorzy podjęli takie, a nie inne decyzje. Mimo dobrej oceny komiksu, myślę, że takie rozwiązanie źle wpłynęłoby na efektowność walk, czy samą pomysłowość, ponieważ bitwy ze złoczyńcami kończyły się łatwymi zwycięstwami. Moja dziewczyna zwróciła moją uwagę, na brak logiki w zachowaniach Reeda Richardsa i Susan Storm przy ich rozstaniu. Według mnie, oni po prostu tacy byli, Sue była tak zarozumiała, że nie potrafiła wybaczyć Reedowi jego zamiłowania do nauki, zrozumiała to dopiero, gdy Fantastyczna (znów) Czwórka odpływała z pałacu Namora. Reed natomiast zawsze uważał swoją pracę za najważniejszą, ale też chciał szczęścia Invisible Girl, więc postanowił pozwolić jej wybrać coś, co da jej szczęście. Zeszyty takie jak ten, mimo charakterystycznego przekolorowywania, czytam z ogromną przyjemnością i nie mogę się doczekać, aż sięgniemy po kolejny z tej serii, by napisać dla was kolejny artykuł. Ja zakończę swoją wypowiedź wywodem, że Tom Holland swoim gościnnym wystąpieniem w Civil War bardzo przypominał tego Petera Parkera, który nigdy się nie zamyka i jego uwagę rozprasza wszystko wokół (pamiętna scena podczas walki z Zimowym Żołnierzem i jego “You have a metal arm? That is awesome, dude!”). Miejmy nadzieję, że w Spider-Man: Homecoming zagra identycznie, albo jeszcze lepiej!
Reklama