Ponad rok czekałem na tę chwilę! Po obejrzeniu ostatniego odcinka Arrowa niespodziewanie pomyślałem „kurcze, teraz trzeba tydzień czekać”. Wiem, że powtarzam to cały czas (a jeśli będzie trzeba to powtórzę to i tysiąc razy), ale 5. sezon wskoczył na bardzo wysoki poziom, który może nawet przewyższać uwielbiane przez fanów początki serialu.
Tradycyjnie zacznijmy od omówienia wątku nowej drużyny Olivera. W ostatniej recenzji wyśmiałem Curtisa, dlatego tym razem postaram się uspokoić i sklecić względnie poprawne gramatycznie dwa zdania. Fakt, że powoli zaczynam się przyzwyczajać do jego „kostiumu” na pewno wpłynął na moje samoopanowanie, ale nie na tyle, żebym mógł wyrazić pozytywną opinię. Nie wierzę, że twórcy nie dostrzegli, jak bardzo karykaturalnie wgląda ta postać. Zauważyłem też pewną niekonsekwencję, ponieważ nie jestem przekonany czy Green Arrow (biorąc pod uwagę jego wcześniejsze podejście do tego typu kwestii i (nie)szczęśliwą śmierć Black Canary) pozwoliłby kompletnie niedoświadczonej i niewyszkolonej osobie brać udział w ulicznych starciach/treningach. Evelyn Sharp dalej jest pomijana, co zaczyna mnie już trochę irytować. W tym odcinku dowiedzieliśmy się o niej, że… strzela z łuku. I to też tak bez szału. Niechęć Wild Doga do wykonywania poleceń Olivera staję się już trochę za bardzo przerysowana. Rozumiem, że służy ona jako katalizator do kolejnych sprzeczek i pouczeń, ale liczę na to, że ten wątek został już wystarczająco wyeksploatowany. Powiem szczerze, że prawie zacząłem gościa lubić, ale potem zrozumiałem, że heroiczne poświęcenie pod koniec tego epizodu było spowodowane jego przerośniętym ego, a nie chęcią pomocy lub aktem odwagi. Wystraszyłem się, że Ragman rzeczywiście opuści drużynę i przepadnie w otchłani epizodycznych postaci. Na szczęście tak się nie stało i mogliśmy podziwiać bardzo kreatywne i dobrze zrealizowane sceny walki z udziałem naszego obandażowanego mściciela. Przy okazji recenzji 2. odcinka krytykowałem jego dizajn, ale teraz zmieniłem zdanie. Przekonała mnie jedna scena, która na prawdę ukazała go w sposób na tyle przerażający i mroczny, że zrozumiałem reakcję i strach towarzyszących mu postaci na ekranie. Cieszyłem się jak dzieciak, kiedy nowy zespół wspólnie sprzeciwił się Olivierowi, a chwilę później dostał konkretny łomot. To pokazuje nam, że nowi bohaterowie potrafią działać razem i rzeczywiście tworzyć prawdziwą drużynę, ale i utwierdza w przekonaniu, że to Arrow jest tutaj szefem i żaden dzieciak nie jest w stanie mu podskoczyć (co niestety zdarzało się w 4. sezonie).
W tym odcinku mogliśmy także obserwować ucieczkę Diga z więzienia. Na samym początku byłem bardzo rozczarowany z jaką łatwością można się włamać do pilnie strzeżonego budynku i uwolnić skazanego więźnia, ale finałowa scena zrekompensowała mi wszystkie uwagi i niedociągnięcia. Mam tylko cichą nadzieję, że Spartan nie powróci do zespołu i już do końca sezonu jego postać zostanie zepchnięta na drugi plan. Niestety, pewnie tak się nie stanie, ale po prostu uważam, że serial ma wiele innych ciekawych wątków, które śmiało może rozbudować.
Retrospekcje dalej potrafią zaciekawić widza i w tej chwili są jedną z najmocniejszych stron tego sezonu. Ukazany w nich charakter Olivera wydaję się być podobny do tego jaki poznaliśmy na początku jego przygód. Zobaczymy jak twórcy rozplanują rosyjską historię i możemy tylko mieć nadzieję, że nie stanie się ona typową „zapchajdziurą”.
Arrow jest aktualnie najlepszym serialem stacji CW. Jedynym, który moim zdaniem da się oglądać i nie mieć podczas seansu zbyt dużych zastrzeżeń. Powoli zbliżamy się do dużego crossovera i jestem bardzo ciekawy jak połączą kompletnie różne stylistyki tych wszystkich seriali. Nie wiem dlaczego, ale jestem do tego trochę sceptycznie nastawiony… A co Wy o tym myślicie?
Romek
PS Poproszono mnie, abym wyjaśnił dlaczego w każdym tekście poruszam wątek pomnika Black Canary. Tak naprawdę nie mam pojęcia co się z nim stanie i nie posiadam żadnych informacji na jego temat. Moim zdaniem, pomysł na wprowadzenie czegoś takiego do serialu jest na tyle kuriozalny i do tego tak bardzo nieestetyczny, że nie potrafię się powstrzymać przed wyśmianiem tego. Ręki obciąć sobie nie dam, ale wydaje mi się, że nasza złota Laurel jeszcze odegra jakąś rolę. Jak na razie spokojnie sobie stoi i straszy wszystkich mieszkańców.
Reklama