blank

Supergirl S02E03 – Recenzja i przemyślenia

Uwaga, tekst może zawierać spoilery!

Świat zmienia się bezpośrednio na naszych oczach. Robi to bezwstydnie, za nic mając sobie naszą opinię. Co się musi stać, żebyśmy w końcu otworzyli oczy? Kolejne marsze, zawirowania i afery polityczne… wojny? Nie, to nie wystarczy. Świat się zmienia, czasami są to duże zmiany, czasami ledwie dostrzegalne. O co mi chodzi z tym pompatycznym wstępem? O zmiany… bo panie i panowie, kosmici i kosmitki, oto przed Wami naprawdę dobry odcinek Supergirl! Nie jest to coś, co spodziewałem się napisać w najbliższym czasie. Odcinek jeszcze nie zatarł się w pamięci, więc zaczynajmy.

Epizod zaczyna się dokładnie w miejscu, w którym poprzedni się zakończył. Kara i grupa kitowców z DEO zostaje styrana przez tajemniczego, już nie śpiącego przybysza, który po spuszczonym mancie znika za horyzontem. W tak zwanym międzyczasie do National City przylatuje pani prezydent, chcąc ogłosić swój nowy projekt, który swoją nazwą mówi o sobie wszystko – „Amnestia dla kosmitów”. Najwyraźniej nie każdemu obcemu uchodźcy to pasuje, ponieważ głowa państwa zaraz po wyjściu z Air Force One zostaje zaatakowana płomiennym promieniem, który prawdopodobnie pasuje do naszego, póki co, bezimiennego kosmity z początku akapitu. Ten jednak zachowuje się nie do końca jak zamachowiec, raczej owieczka zbłąkana gdzieś… na obcej planecie. W końcu oficjalnie poznajemy jego imię – Mon-El z planety Daxamite. Jak się okazuje jego ludzie nie do końca przepadali za sąsiadującym Kryptonem (ze wzajemnością), co prowadzi Karę do kolejnych życiowych lekcji.

Supergirl -- "Welcome to Earth" -- Image SPG203b_0036 -- Pictured: Melissa Benoist as Kara/Supergirl -- Photo: Bettina Strauss/The CW -- © 2016 The CW Network, LLC. All Rights Reserved

O dziwo przy wątkach dotyczących spraw prywatnych nawet nie musiałem powstrzymywać odruchów wymiotnych, naprawdę było przyjemnie. Kara dostaje zlecenie na kolejny wywiad z Leną Luthor, do której tajemniczego CV mogę dodać jedynie „Wydaje się sympatyczna, dobra i przyjacielska, więc na pewno taka nie będzie.” Zabawnie jest patrzeć jak obie tożsamości koleżanki Danvers podniecają się na samą myśl o spotkaniu z panią prezydent. Ta z kolei okazuje się mieć ukryte motywy, co do wprowadzenia swojej nowej ustawy. Jakie? Tego nie zdradzę, bo mimo swojej oczywistości podobał mi się ten wątek.

Kolejny akapit i znowu pochwała, czy to ten sam serial? Alex po ataku na prezydent poznaje policjantkę, która okazuje się mocno into space, z początku niechętnie, ale nawiązują relację koleżeńsko-zawodową, która prowadzi obie panie do baru dla… kosmitów. Ciekawie pokazane miejsce, które daje fajne możliwości dalszego prowadzenia wątków. Co trochę niepokoi, nowo poznana policjantka już w piątym wypowiedzianym zdaniu chwali się, że czuje się jak kosmitka, bo nie jest biała i jest lesbijką. Pod koniec odcinka Alex odprowadza ją, chyba w jej mniemaniu, powłóczystym spojrzeniem. Nie mam nic przeciwko, ale seksualność zmieniana jak rękawiczki moim zdaniem odnosi wręcz przeciwny skutek od zamierzonego. Zobaczymy co z tego będzie.

Do tego samego baru trafia także J’onn J’onzz, dowiaduje się tam, że jednak niezupełnie jest ostatnim Marsjaninem i w ten oto sposób poznajemy Miss Martian.

Słowem nie wspomniałem o głównym villianie odcinka, bo to był wątek prosty i nie warty nadmieniania.

CIACH, NAPISY!

Ciągle nie mogę się przestać dziwić. Pewnie, że walki nawet się nie umywają do BvS, a serial jest plastikowo/komiksowo naiwny, ale to był naprawdę porządny odcinek, któremu wiele nie można zarzucić, szczególnie mając w pamięci poprzednie, które faktycznie były lepsze niż pierwszy sezon, ale wciąż były średnie. Zdziwienie jest o tyle większe, że tydzień temu pisałem o odejściu Supermana i Cat, co zwiastowało spadek jakości na łeb na szyję… a efekt okazał się wręcz przeciwny. Nie będę się przedwcześnie wzniecał, ale miło w końcu obejrzeć dobry odcinek!

Do przeczytania za tydzień!

Chyba pierwszy naprawdę porządny odcinek Supergirl. Nie było genialnie, ale biorąc pod uwagę, że wcześniej oglądałem Flasha i podobał mi się dużo mniej, to na zachętę ocenę troszkę zawyżę. 4/5

Gipsterka
Świeży narybek portalu FLARROW, moim głównym zajęciem tutaj jest tłumaczenie napisów. Sporadycznie pewnie napiszę jakiś dłuższy tekst. Nie robię tego dla Was, więc niczego nie oczekuję, to świetny sposób na poprawienie swojego języka. Co raczej nietypowe, z około komiksowych zajawek najmniej lubię komiksy. W wolnym czasie interesuję się muzyką, biernie i czynnie. Czasem też piszę na swoim blogu gipsterka.blogspot.com Do przeczytania!