UWAGA SPOILERY!
Po dwutygodniowym oczekiwaniu otrzymaliśmy kolejny odcinek „Agents of S.H.I.E.L.D”. Był on odskocznią od wątku magicznego, a powrotem do tematu nieludzi oraz AIDA. Niestety pokazał on zdecydowanie niższy poziom od poprzednich epizodów, a to, że trzeba było na niego czekać dłużej niz zwykle sprawiło, że satysfakcja z oglądania była jeszcze mniejsza.
Kluczową rolę w tym odcinku odgrywał wątek Coulsona oraz reszty dryżyny starającej się zażegnać szerzący się w kraju kryzys spowodowany przez grupę Watch Dogs, w celu nastawienia społeczeństwa oraz rządu przeciwko nieludziom. Muszę powiedzieć, że naprawdę mi się to spodobało. Było dużo scen akcji, dowództwo stara się zapobiec problemom na tle politycznym i właśnie to chciałbym widzieć w serialu o oragnizacji szpiegowskiej. Dodatkowo widoczny jest konflikt między inhumans, a resztą społeczeństwa, co mi odpowiada, ponieważ już od drugiego sezonu wątek ten był dość istotny i to pokazuje, że twórcy wciąż o nim myślą. Mam nadzieję, że ten aspekt będzie dobrze poprowadzony i odpowiednio współgrał z tematem mistycznym. Póki co wychodzi to całkiem dobrze, tak więc działa to na korzyść epizodu.
W odcinku nie zabrakło także Robbiego Reyesa, który wciąż wypada świetnie. Pisałem już o tym w dwóch poprzednich recenzjach, więc tutaj nie będę się powtarzał. Nie było go tutaj za wiele, ale mimo to kradł każdą scenę ze swym udziałem. W epizodzie mieliśmy okazję bliżej poznać jego brata Gabe’a. Niestety w ogóle mi się nie spodobała jego postać. Już podczas pierwszej sceny z jego udziałem miałem złe przeczucia. Był on świadkiem walki swojego brata z grupą uzbrojonych bandziorów, jeden z nich przystawił mu pistolet do skroni, oraz zobaczył jak Quake używa swoich mocy, a mimo to nie pokazał on żadnych emocji. Do tego jeszcze, później odbywa on dyskusję z Daisy, która jest przykładem stereotypowej rozmowy typu ” jeśli ci na nim zależy, odejdź od niego”. Jest to przykład konwersacji, z którą można się spotkać praktycznie wszędzie. Jednak byłbym w stanie to zaakceptować, gdyby była agentka odbyła tę rozmowę z kimś innym, np: z jednym z rodziców Robbiego, ale nie z jego młodszym bratem. Powoduje to kompletny brak sympatii do niepełnosprawnego nastolatka, przez co nie możemy się utoższamić z jego osobą.
Kolejną ważną kwestię w odcinku odgrywał aspekt uleczenia Melindy May, przez doktora Radcliffe’a i agentkę Simmons. Zdziwiło mnie to, że udało im się wyleczyć opętanie przez ducha zwyczajnymi naukowo-medycznymi metodami. Przyznam, iż takie rozwiązenie w ogóle do mnie nie przemawia. Chciaż nie wiadomo, może się okazać, że udało się tylko chwilowo to powstrzymać. Oprócz tego wątek AIDA prawie się nie rozwija i nie wiadomo po co on tu w ogóle jest.
Na końcu epizodu S.H.I.E.L.D oficjalnie ujawniło swoją działalność przed światem. Zainteresowało mnie to, więc jestem ciekawy dalszego rozwoju sytuacji.
Podsumowując, jest to jak dotąd zdecydowanie najsłabszy epizod sezonu. Dobrze zrealizowany aspekt Coulsona tylko do pewnego stopnia ratuje odcinek.Dodatkowo czwarta seria dopiero się zaczęła, a już przedstawiono nam wiele poszczególnych wątków: jest Ghost Rider, jest działające na nowo S.H.I.E.L.D, są nieludzie, jest AIDA, martwi mnie jak to wszystko zostanie rozegrane w tym sezonie.
Odcinek oceniam na 5/10
Reklama