Artykuł [RECENZJA]: „Próba Sił” – T.S. Tomson pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Zło z dobrem toczą odwieczną walkę, a jednocześnie nie mogą bez siebie istnieć. Przyciągają się wzajemnie pomimo przeciwieństw. To właśnie dzieje się w niewielkim miasteczku Tensas w okresie Bożego Narodzenia. Śnieg, lampki i przygotowania mieszkańców do świąt nie powinny zwodzić czytelnika przyjemnym nastrojem. Mroczne i tajemnicze ciągi zdarzeń zaburzają magiczny okres świąt. Nagle, w całkowicie nieoczekiwany sposób, splatają się losy siedmiu osób. Połączy ich jeden istotny szczegół- wizje małej dziewczynki oraz chłopiec, który za wszelką cenę dąży do zła, zwłaszcza zniszczenia i śmierci. Nikt nie potrafi znaleźć logicznej odpowiedzi na to co się dzieje… a w tych okolicznościach wszechobecnego chaosu stoi niepozorna lampa uliczna, którą mieszkańcy nazywają Migotką. Czas na bitwę czerni z bielą. Rozpoczyna się próba sił.
Uwielbiam mrok, tajemnice i elementy zjawisk paranormalnych w powieściach, jednak to nie dlatego ta pozycja mnie kupiła. Najmocniejszym elementem było wprowadzenie do „Próby Sił” wyjątkowych bohaterów, z czego każdy prezentował inny status w szerokim przekroju społeczeństwa. Każda z postaci również musi się zmierzyć ze swoimi wewnętrznymi demonami. Jest Samantha, ekskluzywna prostytutka. Rob to geek i fan Gwiezdnych Wojen. Tony jest bezlitosnym kryminalistą, szefem mafii i alfonsem. Jest też kochająca się rodzina Abramsów. Zalicza się do niej wiekowa babcia Rose, będąca osobą z niepełnosprawnością, a także Amy, Kate i Stephen. Pojawia się również Eddie, który jest właścicielem wspaniałego rottweilera, będący wdowcem walczącym ze stratą ukochanej i z ciągiem alkoholowym. Każda część książki to nowi główni bohaterowie i ich punkt widzenia. To świetny zabieg, poprzez który możemy dogłębnie poznać każdą z postaci i zdecydować kto nam przypadł do gustu, a kto niekoniecznie.
Książka jest debiutem Tomasza Sablika, który ukrywa się pod pseudonimem T.S. Tomson. Szczerze twierdzę, że jak na debiut to jest naprawdę dobrze. Klimat oddany przez autora jest tak autentyczny, że czytając powieść czułam ten sam niepokój, niepewność i rollercoaster emocji, co bohaterowie. Napięcie budowane już od pierwszych stron powoduje, że nie można się oderwać od historii. Wręcz uświadamiając sobie, że jestem już przy końcu książki, chciałam by się ona nie kończyła. „Próba Sił” pobudziła moją wyobraźnię zakończeniem. Autor sprytnie zagrał z nabudowanym u czytelnika zaangażowaniem i postanowił nie zamykać do końca drzwi zakończenia. Zostawił je lekko uchylone. Sablik nie prowadzi czytelnika za rączkę, więc nie podaje na tacy rozwiązań fabularnych tajemnic. Miałam przez to wiele pytań, jednak nie dostałam jednoznacznych odpowiedzi. Nie ukrywam, że to bardzo mi się spodobało! To skłoniło mnie do głębokich refleksji, więc myślę, że był to celowy i dobrze przemyślany zamiar twórcy – własna interpretacja i rozważenie pewnej symboliki.
Krótko mówiąc- chyba nie przesadzę twierdząc, że trafiłam na prawdziwą perełkę w polskiej literaturze grozy. Ten klimat jest prawie tak samo genialny, jak u samego mistrza Stephena Kinga.
Artykuł [RECENZJA]: „Próba Sił” – T.S. Tomson pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł [RECENZJA]: Magia, duchy i podróż w głąb siebie – „Ostatnia Wiedźma” Mai Szymańskiej pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>„Świat był podłym miejscem. Zbyt podłym, by go naprawić, ale dość dobrym, by podłożyć ogień i patrzeć, jak płonie.”
– Maya Szymańska, „Ostatnia Wiedźma”
Ostra bezpośredniość, groza wymieszana z psychologiczną głębią ludzkiego umysłu, a to wszystko doprawione sztuką samodoskonalenia. No i nie zapominajmy o zjawiskach nadprzyrodzonych w tle! Czy „Ostatnia Wiedźma” wniosła coś do mojego życia? Wniosła, jednak tak jak życie samej bohaterki, była to niełatwa i wyboista droga.
Alicję poznajemy jako małą dziewczynkę, której dzieciństwo zostało brutalnie wstrzymane wraz ze śmiercią jej rodziców. Okazuje się, że bohaterka w spadku po ukochanych otrzymała dom. Trafia pod opiekę pozornie zwykłego, starszego małżeństwa, które ów dom zamieszkuje. Jednak to nie oni są jej prawdziwymi, nowymi opiekunami. Świat Alicji jeszcze bardziej się komplikuje, gdy okazuje się, że faktycznym opiekunem dziewczyny jest tajemniczy i zły do szpiku kości mężczyzna – Nielekarz.
Alicja nigdy nie była zwykłym dzieckiem. Od zawsze była wrażliwa, inna, obdarowana talentem do stanowienia połączeń między światem duchowym. Jej świat zupełnie stanął na głowie, bowiem Nielekarz staje się jej mentorem i uczy ją korzystać z jej daru. Wraz z odkrywaniem swoich możliwości pojawiają się tarapaty, wraz z tarapatami pojawiają się coraz mroczniejsze odmęty umysłu i duszy Alicji. Rozpoczyna się podróż ostatniej wiedźmy w ratowanie ludzi z nawiedzonych mieszkań, odsyłanie zabłąkanych dusz do Nieba oraz chęć oczyszczenia świata ze zła. Czy się udaje? To już musicie przekonać się sami!
Wspomniałam, że „Ostatnia Wiedźma” wniosła coś do mojego życia. Świat jest podły, ludzie często okrutni, zło wszechobecne. Maya Szymańska między wierszami (świadomie, bądź też nie) zawarła refleksję- czy to jaką ścieżkę w życiu obierzemy, zdefiniuje nas bardziej niż nasze głębokie marzenia, wewnętrzne pragnienia i uczucia? Czy nas los jest z góry zaplanowany i nie mamy na nic większego wpływu? Czy świat wyłącznie dąży do tego byśmy przestawali widzieć dobro? Zanim jednak odkryłam i następnie zrozumiałam ukryty przekaz, musiałam się trochę pomęczyć. Książka ma wzloty i upadki. Czasami akcja była wartka i fabułę pochłaniałam jak Alicja eteryczne energie, a czasami bardzo się ciągła i była mdła. Mimo wszystko uważam, że było warto.
Książka porusza w bardzo bezpieczny sposób zagadnienia z obszaru stosunków Niebo-Piekło. Nie odnajdujemy tam mocnej ideologii związanej z religiami, jednak historia pokazuje pewne korelacje, bardziej psychologiczne niżeli związane z samym wyznaniem. Dla mnie subiektywnie jest to aspekt mocno na plus. Autorka opracowała bardzo wielowymiarowe postacie pierwszo- i drugoplanowe oraz epizodyczne. Nic nie jest jednoznacznie białe, ani czarne. Odnajdujemy tu wiele odcieni szarości. Szymańska pokazuje, że główny bohater nie zawsze musi być dobry, nie zawsze jest postacią wykazującą się wyłącznie zrozumieniem, współczuciem, empatią i braterskością.
Alicja, książkowa wiedźma, jest zlepkiem antagonisty i protagonisty. Jest inna, nieidealna, jest zwyczajnie sobą- na przekór utartym szablonom znanych, literackich postaci. Ma humorki, przeklina, często ma zaburzony schemat odżywiania, nie chce się jej chodzić na uczelnię, z ludzi drwi ale zwierzęta kocha. Książki również. Tak jak wielu z nas, pozornie sprawia wrażenie silnej, przybiera maskę niezależnej, niezłomnej osoby ale w środku toczy walkę z samą sobą. Czasami rzuca ludziom kłody pod nogi, szczególnie jeśli ktoś na to zasłużył. Innym razem jednak próbuje na swój sposób być osobą pełną wsparcia. Rekompensuje swoje moralne „grzechy” np. nie pobierając zapłaty za wypędzenie ducha, który prześladował kobietę ledwo wiążącą koniec z końcem.
Bohaterka często, dobitnie i dumnie głosi „Jestem ostatnią wiedźmą na tym łez padole”, jednakże swoim zachowaniem obnaża czytelnikowi swoją cząstkę człowieczą – wbrew jej nadprzyrodzonym mocom. Jej najzwyklejszy ludzki pierwiastek jest mimo wszystko jej częścią składową. To jest znakomite w tej książce – dostajemy całkiem ludzką wersję fantastycznej, magicznej postaci.
„Ostatnia Wiedźma” nie jest niesamowicie wybitną pozycją. Jest zwyczajnie dobrą książką, odpowiednią na deszczowe wieczory przy kubku gorącej herbaty. Nie żałuję, że ją przeczytałam. W opisanych losach Alicji znajdują się bardzo nieliczne, drobne niedopracowania, jednak nie przeszkadzają one w czytaniu. Nie jest to książka idealna, ale spodobał mi się koncept fabuły. To był dobry pomysł na historię.
Książka jest dostępna m.in. na stronie internetowej autorki.
Artykuł [RECENZJA]: Magia, duchy i podróż w głąb siebie – „Ostatnia Wiedźma” Mai Szymańskiej pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł [RECENZJA]: Siedem Wieków Śmierci – opowieść lekarza medycyny sądowej pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Dr Richard Shepherd popełnił książkę, w której opowiadając o ludzkim ciele w sposób lekki uchwycił anatomiczny ciąg przyczynowo-skutkowy prowadzący do nieuchronnego końca. Przez co my laicy świetnie odnajdziemy się w naszym wyobrażeniu stojąc przy nienamacalnym stole sekcyjnym.
Jeżeli jeszcze Was nie przekonałam, to ten niepokaźny kawałek tortu książki „Siedem wieków śmierci” musi Was zachęcić…
Merytoryczne kawałki tortu, razem z tymi mniej lub bardziej przerażającymi historiami ludzkich końców żywota to fenomenalny, całościowy czekoladowy tort. Kto nie lubi czekoladowych tortów? Przerażają mnie ludzie, którzy nie znoszą czekolady.
A więc, czy można wyciągnąć lekcje od nieboszczyka? Absolutnie tak! Nasze ciała po śmierci to historia błędów żywieniowych, historia poprawnych nawyków żywieniowych, to splot wielu wydarzeń losowych, czy też celowego działania, którego konsekwencji się nie spodziewaliśmy. Podobno najlepiej uczymy się na własnych błędach, aczkolwiek warto czasem posłuchać historii osób, które już nigdy nie przemówią.
Kup książkę i usiądź z kubkiem gorącej kawy, posmakuj czekoladowego tortu, który zaserwował nam lekarz medycyny sądowej. Przysięgam – warto.
Dziękujemy Wydawnictwu Insignis za udostępnienie lektury!
Artykuł [RECENZJA]: Siedem Wieków Śmierci – opowieść lekarza medycyny sądowej pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Artykuł [RECENZJA]: Gęsia skórka gwarantowana – Magda Omilianowicz „Wampir. Jak rodzi się zło” pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>Wampir z Bytowa swoich morderstw nigdy nie nazywał po imieniu, zawsze mówił „miałem zdarzenie”, „zagrażałem”, kiedy dziewczęta (i nie tylko) wygaszały jawny sprzeciw Lesiu uderzał je kijem „i nie żyła już wtedy ona, Żal, bo ładna ona była.” Jego atutem oprawcy był fakt, że on nigdy nie wzbudzał strachu, wzbudzał litość i na tym bazował.
Dopuszczał się czynów, które wymykają się ludzkiej wyobraźni. Natomiast czy sam zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji? Pewnego dnia, na więziennej pryczy Pękalski postanowił napisać list do Prezydenta, w którym prosił o ułaskawienie, gdyż wyrok był dla niego zbyt wielkim ciężarem, dodatkowo lata mu uciekają, a on chciałby żonę i jakieś potomstwo. Desperacko szukał ciepła, szukał matczynej miłości, której nigdy nie zaznał – „Bardzo źle wspominam dzieciństwo moje. Ciągle głodny byłem, bity, poniewierany.” U Leszka rozpoznano organiczne uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego, a także podkorowy zanik mózgu znacznego stopnia oraz zanik korowy. Biologia w tym wypadku nie pomagała mu myśleć w humanitarny, poprawny sposób. Czy można mu współczuć, skoro zachowaniem przypomina bestie?
Dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności, dziewięć tysięcy sto dwadzieścia pięć dni, dwieście dziewiętnaście tysięcy godzin, trzynaście milionów sto czterdzieści tysięcy minut – tyle czasu Leszek spędził za kratkami. „W grudniu 2017 r. Pękalski zakończył odbywanie kary. Istniała duża obawa, że po wyjściu na wolność nadal może stanowić zagrożenie”…
Natomiast jak oceniam książkę? Pisząc recenzje na mojej skórze nadal widnieje gęsia skórka. Jestem osobą wysoko-wrażliwą, a lektura nie należy do lekkich. Pani Magdzie należą się gromkie oklaski, za to, że próbowała ZROZUMIEĆ postać Leszka Pękalskiego. Książka jest rzetelna, zawiera fragmenty akt sprawy poszczególnych morderstw, autorka zachowała charakterystyczny sposób wypowiedzi oskarżonego, co zdecydowanie pobudza wyobraźnie czytelnika.
Jedyne co mogę napisać to – POLECAM, mimo że trudno utrzymać nerwy na wodzy. Książka jest przerażająca ze względu na tematykę, ale jest równie przerażająco dobra.
Jeśli chcesz kupić książkę, odsyłam Cię do linku zakupowego:
https://bit.ly/wamipirjakrodzisiezlo
Artykuł [RECENZJA]: Gęsia skórka gwarantowana – Magda Omilianowicz „Wampir. Jak rodzi się zło” pochodzi z serwisu FLARROW.pl.
]]>